piątek, 4 maja 2018

Epilog

Kilka miesięcy później.



Podczas jednego z majowych, sobotnich popołudni. Stoję przed lustrem znajdującym się w korytarzu, zakładając kolczyki, które są idealnym dodatkiem do mojej kremowej sukienki. Kupionej specjalnie na tę okazję. Uśmiecham się radośnie, ciesząc na najbliższe godziny, które spędzę w wyśmienitym towarzystwie, bardzo dobrze znanych mi osób. Był to w końcu, wyjątkowy dzień dla mojej siostry, który powtarzał się tylko raz do roku. W dodatku, ten miała zapamiętać na zawsze.





- Markus, proszę cię. Pośpiesz się. Jeśli się spóźnimy, Caroline mi tego nie daruje. To w końcu jej urodziny. Czy my zawsze, musimy być wszędzie ostatni? - pośpieszam swojego chłopaka, udając się na jego poszukiwania po mieszkaniu. Gdy nie odpowiada w żaden sposób na moje słowa. Odnajduję go w sypialni, gdzie kończy zapinać guziki od swojej koszuli. Niemal od zawsze sprzeczaliśmy się o to, że ja chciałam być przed czasem, a jemu przesadnie nie zależało na punktualności.
- Nie denerwuj się. Mamy jeszcze sporo czasu, obiecuję że tym razem, będziemy punktualnie - przyciąga mnie do siebie i delikatnie całuje, zapewne abym się uspokoiła.
- Mam taką nadzieję. Obiecałam przecież Karlowi, że pomogę mu w jego niespodziance - mimowolnie uśmiecham się, wiedząc czego ona dotyczy. Jako jedyna, byłam wtajemniczona w plany Karla. Głównie ze względu na pomoc, przy wyborze pewnej rzeczy.




- Powiesz mi w końcu, co to takiego? Dlaczego obydwoje robicie z tego taką tajemnicę. Mnie przecież, możesz powiedzieć - kręcę przecząco głową, zaczynając się śmiać z jego obrażonej miny. Od kilku już dni, próbował się ode mnie czegokolwiek dowiedzieć, ale ja milczałam jak grób.
- Obiecałam, że nie powiem nikomu i nawet dla ciebie nie zrobię wyjątku. Dowiesz się razem ze wszystkimi. Za niedługo, wszystko będzie jasne. Masz pięć minut i ani sekundy więcej. Potem wychodzimy - chcę już się od niego odsunąć i zacząć powoli zbierać się do wyjścia, ale mi nie pozwala.
- A jeśli bym ładnie poprosił? Clara, proszę. Wiesz, że nie lubię czegoś nie wiedzieć - próbuje przymilnym głosem, przekonać mnie do wyjawienia zamiarów Karla.
- O nie, mój drogi. Znam te twoje sztuczki na pamięć. Tym razem im nie ulegnę. Rozchmurz się i idziemy - biorę go za rękę i ciągnę za sobą do wyjścia. Podczas ostatnich przygotowań do opuszczenia mieszkania. Nie potrafię, przestać się śmiać z jego udawanego obrażenia.




Podczas drogi do restauracji, w której miało odbyć się przyjęcie urodzinowe Caroline. Która stanowczo odmówiła, gdy tylko usłyszała, że mogłabym podjąć się jego organizacji. Twierdząc, że mam spędzić ten dzień razem z nią, a nie w pracy.
Wracam pamięcią do ostatnich miesięcy. W których wszystko, układało się wspaniale. Nasz związek z Markusem, od kiedy wróciliśmy do siebie, rozwijał się dużo lepiej niż mogłabym przypuszczać.
Przede wszystkim, przestaliśmy się tak często ze sobą kłócić. Ucząc się iść na wzajemny kompromis, co kiedyś byłoby nie do pomyślenia. Teraz, jeśli nawet pojawiała się między nami, jakaś ostrzejsza wymiana zdań. Bardzo szybko przeistaczała się ona w spokojną dyskusję lub wymianę czułości, prowadzącą do natychmiastowego pogodzenia.




Zapominając o wydarzeniach z przeszłości, nauczyliśmy się sobie ponownie ufać. Zaczynając od nowa z postanowieniem, że nie będziemy wracać do tego, co było. Nasza miłość na nowo rozkwitała, a my cieszyliśmy się każdą, wspólnie spędzoną chwilą.




Gdy przed prawie trzema miesiącami, podjęliśmy decyzję o wspólnym zamieszkaniu. Nasz związek przeszedł ostatni i najważniejszy test, mający na celu sprawdzenie, czy będziemy potrafili żyć ze sobą pod jednym dachem. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, rozpoczęcie na poważnie, prowadzenia we dwójkę codziennego życia. Układało się nam, praktycznie bez zarzutów. Ostatni rok, który niósł za sobą niezbyt miłe, a często tragiczne wydarzenia. Wiele zmienił. Zmieniliśmy się przede wszystkim my sami. Staliśmy się dużo dojrzalsi i dziś inaczej postrzegaliśmy świat. Dzięki czemu, byliśmy w pełni gotowi na stworzenie poważnego i stabilnego związku.




- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - witam się z Caroline, przytulając ją mocno do siebie. Następnie wręczając jej prezent ode mnie i Markusa, który cierpliwie czeka na swoją kolej w złożeniu jej życzeń. Witając się przy okazji z kilkoma znajomymi osobami, którzy także zostali zaproszeni. Bardzo stęskniłam się za swoją siostrą. W ostatnim czasie, bez reszty pochłaniała ją nauka, nie wiele już brakowało do ukończenia przez nią studiów. Przez co, nie miałyśmy zbyt wiele okazji, aby się ze sobą widywać.
- Dziękuję. Dobrze cię widzieć taką szczęśliwą. Związek z Markusem, naprawdę bardzo ci służy - uśmiecha się w moim kierunku, jednak zauważam w jej oczach smutek. Który nie umyka mojej uwadze.
- Coś się stało? - pytam zaniepokojona.
- Sama nie wiem. Karl się ostatnio dziwnie zachowuje. Jest jakiś roztargniony i zamyślony. Mam wrażenie, że coś przede mną ukrywa. Boję się, że może przez tą odległość, jaka nas teraz dzieli. Oddaliliśmy się na tyle od siebie, że być może postanowił się ze mną rozstać, tylko nie wie, jak ma mi to powiedzieć. Nawet teraz, gdzieś zniknął. W takim dniu. Szukam go od półgodziny - oddycham z ulgą, ponieważ doskonale wiem, co stoi za dziwnym zachowaniem jej ukochanego. Caroline wyciągnęła, jedynie mylne wnioski. Na szczęście za niedługo, wszystko się wyjaśni.
- Zaufaj mi, naprawdę nie masz się czym martwić. Karl w żadnym wypadku, choćby przez sekundę nie pomyślał o rozstaniu z tobą. Niedługo wszystkiego się dowiesz, dlatego przestań się już denerwować i ciesz ze swoich urodzin. Zaraz wracam - zostawiam ją w towarzystwie jej dwóch koleżanek ze studiów, które przed chwilą się pojawiły. Udając na poszukiwania Karla.




Odnajduję go po kilku minutach przed restauracją, opierającego się o jej boczną ścianę. Wygląda na zestresowanego i przerażonego. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek widziała go w takim stanie.
- Karl, wszędzie cię szukałam. Dlaczego nie jesteś w środku? Caroline się o ciebie martwi - podchodzę do niego. Całując w policzek na powitanie.
- Clara, jak dobrze, że już jesteś. Strasznie się boję i denerwuję. Co, jeśli okaże się, że zbytnio się pośpieszyłem i dla niej to za wcześnie? Albo pierścionek będzie za skromny i jej się nie spodoba? - po raz, chyba pierwszy w życiu, słyszę panikę w jego głosie.
- Uspokój się i przestań wymyślać głupoty. Ile znasz Caroline? Dobrze wiesz, że nie zależy jej na materialnych rzeczach, ani drogich błyskotkach. Jestem pewna, że będzie wniebowzięta, gdy się jej oświadczysz. Tym bardziej, że przez twoje zdenerwowanie i dziwne zachowanie, ubzdurała sobie, że chcesz się z nią rozstać. Dlatego weź się w garść i idź wyprowadzić ją z błędu, inaczej ona za chwilę nam się załamie - staram się, przemówić mu do rozsądku i sprawić, aby się uspokoił.
- Co takiego? Jak ona w ogóle mogła pomyśleć, że chcę ją zostawić. Przecież ja kocham ją bezgranicznie. I za chwilę jej to udowodnię – chłopak bierze się w sekundę w garść, ku mojemu wyraźnemu zadowoleniu. Podążam za Karlem w stronę wejścia do restauracji. Nie mogąc tego przegapić. Może nie do końca, taki był plan tych oświadczyn. Ale czasami spontaniczne zachowania są najlepsze.




Znajdujemy Caroline na środku głównej sali, gdzie rozmawia z Andreasem. Widać, że jest spięta i zdenerwowana. Dlatego Karl bez chwili zawahania, podchodzi do nich. Po czym bez zbędnego wstępu, klęka przed moją siostrą, wyciągając z kieszeni pierścionek, który doradzałam mu kupić. Zadając to najważniejsze pytanie, które chce usłyszeć niemal każda kobieta z ust swojego wybranka.





Widzę, jak dziewczyna zamiera, a na jej twarzy maluje się niczym nieudawany szok. Właściwie to wszyscy, którzy są tego świadkiem w życiu nie spodziewaliby się czegoś takiego. Obserwuję tą scenę z szerokim uśmiechem na ustach.

Przez chwilę, można nawet dostrzec delikatne łzy wzruszenia w moich oczach, gdy Caroline odpowiada wyczekiwane przez wszystkich - tak. Zgadzając się zostać w przyszłości żoną Karla.



Gdy mieniący się już z daleka pierścionek, widnieje w końcu na palcu mojej siostry. Jej świeżo upieczony narzeczony, porywa ją w swoje ramiona. Ku radości wszystkich zgromadzonych, którzy zaczynają bić głośne brawa.



Szukam wzrokiem Markusa, dostrzegając jak przypatruje się rozgrywanym na jego oczach wydarzeniom z niemałym szokiem.
- Dobrze, że nie powiedziałam ci o tym wcześniej. Dzięki temu mogę podziwiać, twoją bezcenną minę. Chyba ją sobie uwiecznię - podchodzę do niego, łącząc ze sobą nasze dłonie.
- Bardzo zabawne. Jestem po prostu zaskoczony, akurat na to, że Karl może się teraz oświadczyć Caroline, nigdy bym nie wpadł - sama, także byłam mile zaskoczona, gdy zdradził mi swoje plany. Nie sądziłam, że tak szybko zdecyduje się na tak odważny krok. Widocznie był jednak stuprocentowo przekonany, że Caroline to właśnie, ta jedyna.
- Na szczęście wszystko się udało. Dzięki tym oświadczynom, utwierdzili się wyłącznie w przekonaniu, że są dla siebie tymi właściwymi osobami - przyglądam się tej dwójce, jak odbierają gratulacje od innych gości.
- A my dla siebie jesteśmy? - pyta z niezwykłą, jak dla niego powagą. Patrząc wprost w moje oczy.
- Jestem o tym przekonana - odpowiadam z pewnością, czując że to najprawdziwsza prawda.




Gdy przyjęcie rozpoczyna się na dobre, a wszyscy zgromadzeni dają się porwać w wir zabawy. Wychodzę na taras, usytuowany z tyłu restauracji. Spoglądam na zachodzące słońce. Nie mogąc się nadziwić, jak bardzo życie bywa nieprzewidywalne. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu, za nic nie pomyślałabym, że to wszystko może się tak potoczyć i ostatecznie poukładać. Pomyśleć tylko, że wtedy to ja byłam narzeczoną Karla i nie dopuszczałam do siebie myśli, że to może się kiedykolwiek zmienić. Gdybym nie posłuchała ten pierwszy raz głosu serca, a rozsądku. Unieszczęśliwiłabym tyle osób. Na szczęście, los do tego nie dopuścił. Dzięki czemu, cała nasza czwórka mogła się cieszyć życiem u boku osoby, którą kocha i która była jej chyba od początku przeznaczona.




Bardzo późnym wieczorem, siadam zmęczona na kanapie, przymykając na chwilę oczy. Zadowolona ze świetnie spędzonego wieczoru w gronie swoich bliskich i przyjaciół. Cieszyłam się, że wszystko poszło zgodnie z planem, a Caroline została oficjalnie narzeczoną Karla. To jej, należał się ten tytuł i byłam przekonana, że stworzą ze sobą w przyszłości, wspaniałą rodzinę. Z której wszyscy będą mogli brać przykład.




- Muszę przyznać, że Karlowi udało się wszystkich zaskoczyć. W życiu bym nie pomyślał, że może wpaść akurat na coś takiego. Caroline po prostu zamurowało w pierwszym momencie. Jak ja to teraz, niby przebiję? Został mi niecały miesiąc do twoich urodzin, a ja mam pustkę w głowie. Już wiem, przygotuję ślub niespodziankę - po chwili dołącza do mnie Markus, przyciągając do siebie i przytulając. Rozbawia mnie swoimi słowami.
- Ślub? A kto ci powiedział, że chciałabym za ciebie wyjść? Zaczynam się chyba obawiać tego dnia i twoich szalonych pomysłów. Ale tak na poważnie, ja nie chcę już niczego więcej. Mam wszystko, czego potrzebuję - dopóki miałam go przy sobie, byłam w pełni usatysfakcjonowana tym, co sprezentował dla mnie los.
- Wszystko? Myślałem, że wciąż marzysz o posiadaniu dużego domu, dwójki dzieci, kota i psa. Coś się w tej kwestii zmieniło? - przypatruje mi się uważnie.
- Nadal mam zamiar, zrealizować te plany z twoją pomocą. Ale mamy na to, jeszcze trochę czasu. Aktualnie wystarczy mi to, co jest teraz. Ewentualnie nie pogardziłabym, jakimiś wakacjami w ciepłych krajach - patrzę na niego ze śmiechem.
- To się da na pewno zrealizować. Dla ciebie wszystko. Kocham cię, Clara. Jestem największym szczęściarzem pod słońcem, że cię mam - całuje mnie delikatnie w czoło.
- Ja też cię kocham - odpowiadam mu. Nie było dnia, abyśmy sobie tego nie powiedzieli. Choć słowa nie były właściwie potrzebne, ponieważ naszą miłość do siebie nawzajem, można było dostrzec w naszych zachowaniach, gestach, czy spojrzeniach, towarzyszących nam na co dzień. Dzięki temu byłam pewna, że dopóki ona będzie trwać. Nic nie będzie w stanie zaburzyć naszego szczęścia, ani nas rozdzielić. Dokonywaliśmy w końcu tysiąca wyborów, jednych właściwych, innych niekoniecznie. Za każdym, jednak razem, prowadziły nas one wprost do siebie.





Koniec.

______________
Tak oto, powyższa historia, nieubłaganie dobiegła końca. 
Aż trudno mi uwierzyć, że już więcej, nic tutaj nie napiszę. 
Zdecydowanie, zbyt mocno zżyłam się z tymi bohaterami... Ale nie ma sensu, przeciągać tego na siłę. 
Standardowo, dziękuję Wszystkim za obecność i komentarze, które motywowały mnie do dalszego pisania i dodawały weny, z którą niekiedy bywało krucho. 
Na koniec taka mała informacja, dla tych którzy byliby zainteresowani nową historią. 
Tutaj czeka na Was, niedawno opublikowany prolog nowej historii. 
Więc, jeśli nie macie jeszcze dość moich pomysłów. Serdecznie zapraszam.