poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Rozdział 23



Ciężkie krople deszczu, spadające z gęsto zachmurzonego i ciemnego nieba, uderzające raz po raz w parapet za oknem w jednostajnym rytmie. Wybudzają mnie z głębokiego i dość przyjemnego snu. Choć panowała fatalna pogoda za oknem, obudziłam się w dobrym nastroju, co nie zdarzało mi się za często w ostatnich tygodniach. Przeciągam się leniwie, starając rozprostować, zdrętwiałe ciało od spania w jednej pozycji. 
Następnie przecieram delikatnie zaspane oczy, rozglądając się po wnętrzu dobrze znajomego mi pokoju. Nie pierwszy już raz, spędziłam w nim w końcu noc. Tylko tym razem, nic nie było jednak, tak jak być powinno. Starałam się mimo to, wykrzesać z siebie jakąś nutkę optymizmu i wiary, że jeszcze będzie dobrze.




Mimowolnie uśmiecham się sama do siebie. Przypominając wydarzenia ostatniej nocy. Markus mimo wyraźnego zawahania i początkowego zdystansowania. Został ze mną do samego rana nie wypuszczając, ani przez chwilę ze swoich objęć. Tulił mnie do siebie, jakbym znowu była dla niego tą najważniejszą i najukochańszą osobą, dla której był gotów zrobić, praktycznie wszystko. Nie zważał na to, że był w związku z inną, której na pewno by się to nie spodobało. To dawało mi jakiś promyk nadziei, że nie wszystko jeszcze stracone w kwestii, naszego powrotu do siebie.




Dzięki jego obecności, którą podświadomie wyczuwałam, niemal do samego przebudzenia. Udało mi się przespać w spokoju kilka godzin. Bez dręczących myśli i strachu przed tym, co będzie dalej. Była to miła odmiana po ostatnich nocach, które przypominały mi, niekończący się koszmar. Podczas którego, sen długo nie nadchodził, a następnie był zawsze kilkukrotnie przerywamy przez nieustanny niepokój, jaki wewnętrznie odczuwałam.




Miałam świadomość, że czekała mnie, niezwykle trudna droga. Mająca na celu mój powrót do normalności. Narobiłam przecież tyle głupstw, za które było mi wstyd przed samą sobą.
Chciałam jednak, zrobić wszystko aby było tak, jak przed kilkoma miesiącami.

Zanim zdarzył się ten potworny wypadek i poznałam Alexandra. Kiedy byłam sobą i cieszyłam się każdym kolejnym dniem, spędzonym z osobą, którą niespodziewanie obdarzyłam ogromnym uczuciem. Próbowałam wrócić do momentu, gdy miałam zaplanowaną przyszłość. Powrócić do snucia planów i marzeń, które będą miały okazję się zrealizować.
Chciałam, aby Markus znowu był tylko mój i mogłabym się cieszyć, szczęśliwym życiem u jego boku. Dlatego też, za wszelką cenę, próbowałam uciszyć cichy głos w swojej głowie, który przypominał mi nieustannie, że na pewne rzeczy, może być zdecydowanie za późno. A ktoś inny ma teraz w posiadaniu to, o czym ja naiwnie marzyłam.





Musiałam jednak, zacząć naprawianie wyrządzonych krzywd od szczerych przeprosin Caroline i Karla, licząc że mi wybaczą i dadzą, jeszcze jedną szansę. Abym mogła spróbować, naprawić nasze relacje. W dodatku musiałam wyjaśnić sobie, wszystkie nieporozumienia z Andreasem i rodzicami. Wsparcie ich wszystkich, na pewno będzie mi bardzo potrzebne w niedalekiej przyszłości. Potrzebowałam obok siebie przychylnych mi osób, którzy obdarzą mnie ponownym zaufaniem. Nadszedł najwyższy czas, abym przyznała się do błędów i tego, że nie miałam racji. Nie mogłam dłużej udawać, że byłam nieomylna, bo w rzeczywistości przez swoją upartość, popełniłam ogrom bardzo kosztowych w konsekwencjach błędów.




Próbę pogodzenia się z bliskimi, planowałam z najmniejszymi szczegółami. Z głęboką wiarą, że ten ostatni raz mi wybaczą, a ja nigdy więcej ich nie zawiodę.
Nie miałam tylko pojęcia, jak zabrać się za próbę odbudowania swojej relacji z Markusem. Nie mogłam mieć pewności, czy on naprawdę coś w ogóle do mnie, jeszcze czuje. Mimo że udzielił mi ogromnego wsparcia i próbował pocieszyć, gdy niespodziewanie pojawiłam się pod jego drzwiami, praktycznie w środku nocy. To nie był to wystarczający dowód. Mógł się kierować, jedynie zwykłym, ludzkim współczuciem. Po moich ostatnich wybrykach, wcale by mnie to nie zdziwiło. Gdyby jego uczucia do mnie, uległy znacznemu ochłodzeniu.





Wiedziałam, że zainicjowanie przeze mnie naszego pocałunku, a następnie moja prośba o to, żeby został ze mną, nie była w porządku. Stawiałam go w trudnym położeniu i zmuszałam do niezbyt uczciwego zachowania wobec Claudii. Nie powinnam była tego robić, ale nie potrafiłam się zwyczajnie powstrzymać. Potrzebowałam go i pragnęłam, aby między nami znów było, jak dawniej. Abyśmy ponownie spróbowali. Wierzyłam, że teraz naprawdę może się nam udać. Choć obydwoje wiele przeszliśmy, a ostatnie miesiące były koszmarne. To nadal, nie przestałam go kochać. Nic nie było w stanie, zmienić moich uczuć do niego. Miałam nadzieję, że damy sobie ostatnią szansę. Ubiegłe godziny, które wspólnie spędziliśmy, utwierdziły mnie wyłącznie w tym, że to właśnie z nim i nikim więcej, chciałam spędzić swoje życie. Przestałam się w końcu oszukiwać, zaprzeczać swoim uczuciom i oczywistym faktom.





Kolejną zagadką, pozostawała dla mnie relacja Markusa z Claudią. Był strasznie tajemniczy w tym temacie. Nie mogłam się wiele od niego dowiedzieć, a swoją wiedzę opierałam na niczym, niepotwierdzonych domysłach. Bałam się, że obydwoje zdążyli na poważnie zaangażować się w ten związek. Być może, pojawiły się między nimi, także głębsze uczucia. Jeśli tak się stało, będę musiała się z tym pogodzić i nie stawać na drodze ich szczęściu. Ze świadomością, że nie wykorzystałam swoich szans w przeszłości. Markus miał prawo ułożyć sobie życie, tak jak będzie tego chciał. W tym aspekcie, już nic nie zależało ode mnie. Jeśli wybierze Claudię, będę musiała to zaakceptować, czy mi się to podobało, czy nie. Nie odważyłabym się, rozbić ich związku.




Wstaję w końcu z łóżka z zamiarem odnalezienia Markusa. Wychodzę na korytarz, swoje kroki, niemal od razu kierując do kuchni, z której wydobywa się aromatyczny zapach, świeżo zaparzonej kawy.
Staję przez chwilę w przejściu, z niezwykłą uwagą go obserwując. Uświadamiając sobie, jak bardzo za nim tęskniłam. Do tej pory skrywałam, swoją tęsknotę pod ogromem pozorów i okropnym zachowaniem.





- Już wstałaś? Myślałem, że pośpisz trochę dłużej. Jest jeszcze wcześnie - odwraca się moim kierunku, wyraźnie zaskoczony z mojej obecności w tym miejscu.
- Tyle snu mi wystarczy, jestem w pełni wyspana - odpowiadam z delikatnym uśmiechem, siadając przy stole. Sekundę później w moich dłoniach, pojawia się kubek kawy. Upijam z niej mały łyk. Delektując się jej smakiem. Była dokładnie taka, jaką uwielbiam. Nieprzesadnie mocna z jedną łyżeczką cukru.





- Jak się czujesz? - pyta, siadając naprzeciwko mnie. Stawiając na dodatek przede mną, talerz ze śniadaniem. Znowu dbał o mnie, bardziej niż ja sama.
- Na szczęście, dużo lepiej niż wczoraj. Udało mi się uspokoić i spojrzeć z dystansem na te wydarzenia z Alexem. Obiecałam sobie, wziąć się w garść i spróbować wszystko naprawić. Na początku, zacznę od przeprosin twojej osoby. Za moje ostatnie zachowanie. Było wręcz karygodne. Poza tym, jeszcze raz bardzo ci dziękuję za pomoc. Nie wiem, jak poradziłabym sobie bez ciebie - mówię, patrząc na niego ze szczerą wdzięcznością.
- Nie zrobiłem nic specjalnego. Naprawdę, nie musisz za nic dziękować. Od tego ma się przyjaciół. A teraz jedz, bo coś mi się wydaje, że ostatnio często pomijałaś posiłki - znowu bez żadnych większych problemów mnie przejrzał. W ostatnim czasie, faktycznie nie miałam apetytu i najczęściej jadłam raz dziennie, praktycznie się do tego zmuszając.





Śniadanie upływa nam w dość przyjemnej i przyjaznej atmosferze. Rozmawiamy ze sobą na niezbyt wymagające i dość bezpieczne tematy. Informuję go między innymi o swoim urlopie i zamiarze pogodzenia się z przyjaciółmi. Słucham o jego najbliższych planach, związanych z zawodami i postępach w treningach. Zachowujemy się, jak zwykli przyjaciele Wiem, że na razie musi mi to wystarczyć. Dlatego cieszę się, każdą wspólną sekundą. Czas spędzony, wyłącznie w swoim towarzystwie, upływa nam jednak w mgnieniu oka.





Dopiero dzwoniący telefon Markusa. Przywraca nas do rzeczywistości. Mimowolnie spoglądam na niego ukradkiem. Dostrzegając imię Claudii. Widzę, jak mój towarzysz podnosi się nerwowo ze swojego miejsca i opuszcza w pośpiechu z telefonem w ręce kuchnię. Niemal od razu, tracę swój dobry humor. Gdy przebywałam sam na sam z Markusem. Często zapominałam o istnieniu jego dziewczyny. Która dobitnie mi właśnie o sobie przypomniała.




W pośpiechu kończę jedzenie i dopijam kawę. Próbowałam się uspokoić, ale niepewność i niewiedza, o czym rozmawiają. Zwyczajnie mi na to nie pozwalała.
Gdy Markus wraca z powrotem i zajmuje swoje poprzednie miejsce. Staram się udawać, że wszystko jest w porządku.
- Mógłbyś w drodze na trening, odwieźć mnie do mojego mieszkania? Okropnie pada - pytam, unikając patrzenia na niego. Nie chciałam dać po sobie poznać, że przeszkadzała mi jego relacja z Claudią. Nie miałam żadnych praw do robienie mu jakichkolwiek wyrzutów. Od razu można było jednak wyczuć, że atmosfera sprzed kilku minut, zniknęła na dobre.
- A co z wizytą u lekarza? - przypomina. Ku mojemu niezadowoleniu. Miałam nadzieję że o niej zwyczajnie zapomniał.
- To nie jest konieczne. Naprawdę, nic mi nie jest. To tylko zwykłe stłuczenie - nie chciałam udać się na wizytę lekarską, głównie z powodu niechęci tłumaczenia, skąd pojawił się u mnie taki uraz. Byłam pewna, że zaczęłyby się niewygodne pytania, których wolałam uniknąć. 
- Jak zwykle jesteś uparta. Niech będzie, ale gdyby ból się nasilił. Obiecaj mi, że tego nie zlekceważysz - zgadzam się, wiedząc że inaczej by w życiu nie odpuścił.





Droga do mojego mieszkania, upływa nam w ciszy. Wpatruję się w widoki za oknem, po którym spływają liczne krople deszczu. Zbieram się w końcu na odwagę i zadaję pytanie Markusowi, które nie dawało mi spokoju od dłuższego już czasu.
- Jak ci się układa z Claudią? Jesteś z nią szczęśliwy? - wypowiadając te słowa, patrzę na jego twarz, szukając na niej, jakiś emocji. Ale pozostaje niewzruszona.
- Jest w porządku. Dobrze się ze sobą dogadujemy i miło spędza nam się czas w swoim towarzystwie - mogłam się spodziewać takiej odpowiedzi. W końcu Claudia, była naprawdę świetną dziewczyną. Na pewno z dużo mniej skomplikowaną przeszłością i charakterem niż ja.
- Cieszę się. Przynajmniej tobie zaczęło się układać. Choć jednemu z nas się wiedzie - staram się brzmieć normalnie, choć nie jest to najłatwiejsze zadanie. Świadomość, że osoba którą kochasz jest tak blisko, a jednocześnie należy do kogoś innego, była bardzo trudna do akceptacji.
- Clara, zobaczysz że będziesz, jeszcze szczęśliwa. Musisz tylko w to uwierzyć - z każdą minutą, coraz bardziej traciłam na to nadzieję. Doskonale wiedząc, że szczęśliwa mogłabym być tylko z nim.





- Masz może czas, dziś wieczorem? Może byśmy się spotkali i spędzili trochę czasu razem? Nie chciałabym być sama - gdy jesteśmy na miejscu, podejmuję ostatnią próbę, zmiany aktualnego stanu rzeczy.
- Przepraszam, ale jestem już umówiony. Może innym razem? - jego odpowiedź do reszty mnie dołuje. Byłam pewna, że to właśnie o tym rozmawiał ze swoją dziewczyną, dziś rano.
- Jasne. Będziemy w kontakcie. Do zobaczenia - żegnam się z nim i w pośpiechu wysiadam. Wchodząc po schodach do swojego mieszkania. Dociera do mnie bolesny fakt, że prawdopodobnie jedyne, na co mogę liczyć ze strony Markusa, to zwykła znajomość. Moje opamiętanie się, przyszło stanowczo za późno. Pewnych rzeczy, nie dało się już przez to naprawić.





Wczesnym popołudniem, gdy przestało padać. Wybieram się do Caroline. Chcąc mieć już za sobą, trudną rozmowę z nią.
Pukam niepewnie do drzwi. Obawiając się, że może nie chcieć mnie widzieć. To była nasza pierwsza, tak poważna kłótnia. Do tej pory, nigdy wcześniej coś takiego nie miało miejsca, dlatego nie miałam pojęcia, co mam jej w ogóle powiedzieć i jak zacząć przepraszać za swoją głupotę.





Otwiera drzwi, patrząc na mnie z ogromnym zdziwieniem. Kompletnie się mnie nie spodziewając. Wpatruje się we mnie w milczeniu. Jakby nie dowierzała, że naprawdę mnie widzi.
- Cześć, mogę wejść? - pytam, ledwie słyszalnie. Przerywając milczenie, jakie panowało między nami od dłuższej chwili. 
- Jasne, proszę - odpowiada mi niemal natychmiast, przepuszczając w wejściu. Mimo uprzejmości, od razu dostrzegłam również, ogromną powściągliwość w jej zachowaniu. Zapewne bała się, że przyszłam do niej z jakimś, kolejnym szalonym pomysłem.





Zaprasza mnie do salonu, tego samego w którym przed dwoma dniami, powiedziałam jej tyle przykrych słów. Naprawdę nie wiedziałam, co we mnie wtedy wstąpiło. Okropnie tego żałowałam. Ona zwyczajnie, nie zasłużyła sobie na takie traktowanie. Zrobiła dla mnie tyle dobrego, a ja odpłaciłam się jej za wszystko w tak okropny sposób.





- Napijesz się czegoś? - proponuje, ale kręcę przecząco głową.
- Może później. Caroline, przyszłam tutaj, bo chciałam cię ogromnie przeprosić za ostatnie miesiące. Zachowywałam się okropnie. To cud, że tyle ze mną wytrzymałaś. Proszę cię, wybacz mi. Obiecuję, że już nigdy więcej cię nie zawiodę. Skończyłam z Alexandrem i jego znajomymi. Okazało się, że od początku miałaś rację, co do niego. Boleśnie się wczoraj o tym przekonałam - siostra słucha mnie w milczeniu. A na jej twarzy, rysuje się zupełna obojętność. Nie napawało mnie to optymizmem.
- W końcu przejrzałaś na oczy? Nie uważasz, że trochę za późno? Zrujnowałaś swoje życie, odsunęłaś się od nas. Myślisz, że wystarczy jedno przepraszam i znów będzie wspaniale? - zasypuje mnie wyrzutami. W pełni się z nią, jednak zgadzałam. Miała prawo być na mnie wściekła.
- Wiem, że nie naprawię niczego od razu i na wszystko potrzeba czasu. Chciałam, mimo wszystko od czegoś zacząć. Przysięgam ci, że szczerze żałuję, tego co zrobiłam. Nie mogę jednak, cofnąć czasu. Mam tylko nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Pójdę już, nie będę dłużej zajmować ci czasu - kolejny już dzisiaj raz, przekonałam się, że zawaliłam wszystko na całej linii. Mogłam się teraz poczuć, jak wszyscy moi bliscy. Byłam traktowana tak samo, jak oni. W pełni mi się należało.





Udaję się w stronę wyjścia, gdy słyszę za sobą, głos swojej siostry.
- Clara, poczekaj. Nie masz nawet pojęcia, jak jestem na ciebie wściekła. Ale nadal, jesteś moją kochaną siostrą, która pomagała mi tysiące razy, gdy tylko tego potrzebowałam. Cieszę się, że tu przyszłaś i znowu jesteś sobą. Strasznie się o ciebie ostatnio martwiłam. Odchodziłam od zmysłów, gdy nie odbierałaś telefonów - Caroline przytula mnie mocno do siebie, a ja od razu odwzajemniam jej uścisk.
- Od teraz wszystko wróci do normy. Zawsze też będę cię słuchać, jesteś zdecydowanie mądrzejsza ode mnie. Koniec z robieniem głupot i zachowywaniem się, jak rozpuszczona nastolatka - zapewniam ją. W myślach dziękując, że dała mi szansę.




- Chodź, opowiesz mi na spokojnie, co się w ogóle stało. Gdzie ty się w ogóle podziewałaś, byłam u ciebie z samego rana, ale cię nie zastałam. I co ci się stało w rękę? - gdy na powrót wracamy do salonu, siadając wygodnie w fotelach. Caroline zasypuje mnie, tysiącem pytań. 
- Uprzedzam od razu, że nie będzie to przyjemna opowieść - informuję ją, po czym opowiadam wydarzenia z wczorajszego dnia. O tym, jak przebiegłym i wyrachowanym typem, okazał się Alexander, czy chociażby że nie byłam jego pierwszą ofiarą. Potem na spokojnie tłumaczę jej, gdzie spędziłam większość ostatniej nocy. 
- To się po prostu, nie mieści w głowie. Nie możesz odpuścić i pozwolić, żeby uszło mu to bezkarnie. Straciłaś tyle pieniędzy i w dodatku, naraził cię na inne niebezpieczeństwa - Caroline nie odpuszcza.
- To nie ma sensu. Niczego mu nie udowodnię. Dobrowolnie dałam mu te pieniądze. Zresztą one nie są najważniejsze, przez swoją głupotę. Straciłam coś dużo ważniejszego - mówię ze smutkiem. Nie potrafiąc się z tym pogodzić.
- Chodzi o Markusa? - moja siostra, chce się upewnić. Kiwam na potwierdzenie głową.
- Jest szczęśliwy z Claudią, która dużo bardziej na niego zasługuje niż ja. Nie mogę się mieszać w ich życie, wystarczy że wczoraj już to zrobiłam. Chyba będę musiała się z tym pogodzić, że nigdy już nie będziemy razem - czuję, że oczy zaczynają mi się szklić.
- Nie poddawaj się. Bądź cierpliwa i daj mu trochę czasu, nie wymagaj od niego, żeby od tak do ciebie wrócił. Tym bardziej, że był praktycznie pewien, że między wami ostatecznie wszystko skończone. Musisz teraz mu pokazać, że naprawdę ci na nim zależy. Przede wszystkim, zacznij od szczerej rozmowy - słucham jej rad, które jednak nie napawają mnie optymizmem.
- Chciałam z nim porozmawiać, ale dziś jest już zajęty. Umówił się z Claudią. Ja po prostu nie wierzę, że on zaryzykuje stabilną i szczęśliwą przyszłość u jej boku. Na rzecz, czegoś niepewnego ze mną. Nie po tym, co się wydarzyło. Doświadczenia z przeszłości, wyraźnie pokazują, że wcale nie wiadomo, czy nam mogłoby się ponownie udać - odpowiadam jej ze zrezygnowaniem. Będąc zniechęcona do tego wszystkiego. 
- Ale to ciebie nadal kocha. Mam wrażenie, że ich nie łączy nic poważnego, ani głębokiego. Podczas tej nieszczęsnej kolacji, wcale nie zachowywali się, jak zakochana para. A gdy tylko ty się pojawiłaś, zwracał uwagę wyłącznie na ciebie. Mógł udawać i próbować to ukryć, ale przede mną się mu nie udało. Taka miłość, jak wasza jest naprawdę wyjątkowa i nie zdarza się, zbyt często. Walcz o nią i nie pozwól, aby się zmarnowała - motywuje mnie do wzięcia spraw w swoje ręce. Ale ja nadal, nie podzielałam jej entuzjazmu. Nie widząc w tym większego sensu. Nie miałam szans w rywalizacja z Claudią. To krótkie spotkanie z nią, dobitnie mi to pokazało. Na pierwszy rzut oka, nie posiadała żadnych wad. Była miłą, uczynną, dobrą, czułą dziewczyną. Wprost wymarzoną kandydatką na życiową partnerkę. W przeciwieństwie do mnie, która miała liczne wady i problemy. 
- Postaram się, ale nie oczekuję spektakularnych rezultatów. Jednak dość o mnie i moich problemach. Chętnie posłucham, co u ciebie - ostatnio nie miałam, najmniejszego pojęcia o życiu swojej siostry.






- Jak na razie w porządku. Z Karlem układa się nam naprawdę dobrze. Boję się tylko, co się z nami stanie, gdy w przyszłym tygodniu wrócę do Monachium. Czeka nas długa rozłąka. W dodatku, już niedługo nawet w weekendy, nie będziemy mieli okazji się zobaczyć. Nie wiem, czy sobie z tym poradzimy - wyraźnie dostrzegam jej niepewność i strach przed najbliższą przyszłością.
- Jestem pewna, że sobie poradzicie. To twój ostatni rok na uczelni. Tyle na pewno wytrzymacie. Przecież się kochacie i żadna odległość tego nie zmieni. Zobaczysz te kilka miesięcy, minie w mgnieniu oka i znowu będziecie razem mieszkać - staram się ją pocieszyć. Związki na odległość, nigdy nie są łatwe, ale byłam przekonana, że akurat oni sobie poradzą.
- Tak myślisz? - pyta niepewnie.
- Nie tylko myślę, ale po prostu wiem - uśmiecham się w jej stronę, potwierdzając swoje słowa.






Kolejne godziny, upływają nam na niekończącej się rozmowie. Staramy się nadrobić, stracony podczas ostatnich tygodni czas. Dowiaduję się kilku nowych faktów z jej życia i innych ważnych dla mnie osób. Przekonując się, jak wiele mnie ominęło. 
- Caroline, już jestem - późnym popołudniem, słyszymy głos Karla z korytarza, który w końcu wrócił.
- Chodź do salonu, mamy niespodziewanego gościa. Na pewno się ucieszysz z tej wizyty - odpowiada mu moja siostra, pełnym radości tonem głosu. 




Po chwili w drzwiach staje Karl, który przypatruje mi się z dużym szokiem.
- Clara? Bardzo się cieszę, że cię widzę. Myślałem, że naprawdę postanowiłaś zerwać z nami kontakt - przytula mnie do siebie na powitanie. Wyraźnie oddychając z ulgą. Byłam na siebie wściekła, że dostarczyłam im w ostatnim czasie, tyle stresu. 
- Przepraszam za tamto. Całkowicie odebrało mi rozum. Na szczęście w ostatniej chwili go odzyskałam - nie zagłębiam się, zbytnio w szczegóły. Nie chcąc po raz kolejny do tego wracać. Poza tym, byłam przekonana że Caroline o wszystkim mu potem opowie.




We trójkę spędzamy miło czas. Znów jest tak, jak dawniej. Mamy niekończącą się ilość, wspólnych tematów. Potrafimy zrozumieć się, praktycznie bez słów. Nareszcie nie muszę nikogo udawać i mogę być po prostu sobą. Kimś, kogo osoby znajdujące się obok mnie w pełni akceptują. Nie zmuszając do żadnych zmian. W przeciwieństwie do moich, byłych już znajomych. 




- Czas na mnie. Zrobiło się późno. Zajęłam wam i tak, zdecydowanie zbyt dużo czasu. Spędzając tu, praktycznie cały dzień - gdy za oknami, zaczyna zapadać zmierzch. Postanawiam wrócić do siebie i dać tej dwójce trochę prywatności.
- Wiesz, że dla nas to żaden problem. Możesz zostać ile chcesz i wpadać, kiedy tylko chcesz. Zawsze jesteś mile widziana. Poza tym, potrzebujesz teraz towarzystwa, bliskich ci osób - słyszę zapewnienia Caroline
- Będę pamiętać. Dziękuje wam za wszystko, znowu po raz kolejny, postawiliście mnie na nogi. Niedługo na pewno was odwiedzę. Wy, także możecie zresztą wpaść do mnie. Do zobaczenia - ubieram swoją kurtkę i buty, następnie żegnając się z siostrą i jej chłopakiem. Z szerokim uśmiechem na ustach. Będąc szczęśliwa, że przynajmniej ich udało mi się odzyskać. 





W drodze powrotnej, towarzyszy mi zdecydowanie lepszy humor. Miło było mieć świadomość, że mam chociażby z kim porozmawiać i nie jestem sama. Towarzystwo Caroline i Karla bardzo mi pomogło i pozwoliło uwierzyć, że uda mu się za jakiś czas, na nowo poukładać swoje życie.




Nieoczekiwanie pod drzwiami swojego mieszkania, zastaję ostatnią osobę, jakiej bym się tutaj spodziewała.
- Andreas? Co ty tutaj robisz? - patrzę raz na niego, raz na niewielką walizkę, stojącą obok niego.
- Wpadłem w odwiedziny. Chyba mogę? Czy nadal jesteś na mnie śmiertelnie obrażona? - pyta ze śmiechem.
- Oczywiście, że nie jestem i cieszę się z twojej obecności. Myślałam jednak, że to ty nadal jesteś na mnie zły. Nie powinnam była się tak zachowywać wobec ciebie - próbuję wyjaśnić z nim, wszystkie nieporozumienia. Ale mi przerywa.
- Daj spokój. Zapomnijmy o tym. Najważniejsze, że pozbyłaś się w końcu tego idioty ze swojego życia - dopiero po wypowiedzeniu tych słów. Andreas uświadamia sobie, że się wygadał. Zapewne miał udawać, że nic nie wie. 
- Skąd o tym wiesz? Kto kazał ci mnie pilnować? Caroline czy Karl? - chciałam się dowiedzieć. Byłam pewna, że podczas mojej wizyty u nich, postarali się o sprowadzenie tutaj Andreasa, najszybciej jak to możliwe. Nadal się o mnie martwiąc. Nie miałam do nich o to pretensji. Nawet w głębi siebie, cieszyłam się z tego. Nie chciałam być sama, zwyczajnie się tego bojąc.
- Akurat nie zgadłaś. Markus zadzwonił do mnie dziś rano i opowiedział w skrócie o wszystkim, co cię spotkało. Tak się złożyło, że mam kilka dni wolnego. Więc poprosił, żebym dotrzymał ci towarzystwa. Zresztą nawet nie musiał o to prosić. Bez tego, zrobiłbym to też z największą przyjemnością. To jak, wpuścisz mnie do środka, czy będziemy tutaj tak stać? - mimo że cieszyłam się z obecności Andreasa. Poczułam także, delikatne ukłucie w sercu. Markus wolał, aby ktoś go wyręczył w pomocy odzyskania mi kontroli nad własnym życiem, zamiast zrobić to samemu. To był kolejny dowód na to, że on ani przez chwilę nie pomyślał, że moglibyśmy do siebie wrócić.




Po rozgoszczeniu się mojego przyjaciela w pokoju gościnnym. Pojawia się obok mnie w salonie, siadając obok. Wyrywając tym samym z głębokiego rozmyślania.
- Co się dzieje? Może starasz się udawać, że wszystko jest w porządku, ale jestem przekonany, że tak nie jest. Zbyt dobrze cię znam - Andreas bardzo szybko, orientuje się, że zwyczajnie udaję, jak to świetnie sobie ze wszystkim radzę.
- Boję się, że sobie nie poradzę. Nie potrafię zapomnieć o Markusie, podczas gdy jemu, jak widać się to udało. Jego widok z inną, jest dla mnie czymś ogromnie bolesnym. Z jednej strony, chcę żeby był szczęśliwy, ale z drugiej chciałabym, abym to ja była tym powodem do szczęścia. Wiem, że zraniłam go swoim związkiem z Alexandrem, ale on teraz, nawet nie daje mi szansy tego naprawić. Chyba w ogóle nie jest zainteresowany, jakąkolwiek dalszą znajomością ze mną - zwierzam się, wiedząc że mogę mu zaufać.
- Clara, wciąż jesteś dla niego bardzo ważna. Jestem o tym wprost przekonany. On po prostu nie wie, co ma teraz zrobić. Z jednej strony jesteś ty, a z drugiej jego nowa dziewczyna. To wcale nie jest takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Tym bardziej, że jeszcze do wczoraj. Wszystko wskazywało na to, że tobie już nie zależy. Zobaczysz, że prędzej czy później będziecie razem. Jesteście dla siebie stworzeni, choć kiedyś wydawało mi się to kompletnym absurdem. Gdy przypomnę sobie wszystkie wasze kłótnie, nadal nie mogę uwierzyć, że mogliście się w sobie zakochać - zaczynam się śmiać razem z Andreasem, wspominając te często, bardzo dziecinne sprzeczki.




- Cieszę się, że tu jesteś. Jak nikt inny, potrafisz poprawić mi humor - mówię, ocierając łzy rozbawienia.
- Dla ciebie, wszystko. Droga, przyjaciółko. A skoro mamy wolny wieczór i nie musimy jutro, rano wstawać. Co powiesz na maraton filmowy, albo serialowy? Wybór należy do ciebie. Ale tylko dzisiaj. Jutro to ja przejmuję tutaj władzę, bez twojego najmniejszego sprzeciwu. 
- Zdecydowanie, wybieram dziś filmy - odpowiadam bez wahania. Następnie idę do kuchni, aby znaleźć w niej, jakieś niezbyt dietetyczne przysmaki. Które mam zamiar zjeść w niekoniecznie zdrowych porcjach.




- Widzę, że dawna Clara naprawdę wróciła. Tylko ty, potrafisz zjeść tyle słodyczy, podczas jednego wieczoru i się nie pochorować - patrzy, rozbawiony na trzymane przeze mnie słodkości.
- Od dziś to mój jedyny nałóg, więc się nie śmiej. Od czasu do czasu, mogę sobie na coś takiego pozwolić - informuję go. Dziś rano, wyrzuciłam wszystkie papierosy, a alkoholu nie tknę na pewno przez długi czas. Koniec z używkami, które zniknęły wraz z Alexem i bardzo niekorzystnym okresem w moim życiu.




Do późnych godzin nocnych, oglądam wraz z Andreasem filmy, jeden po drugim. Nieustannie zanosząc się głośnym śmiechem z powodu jego komentarzy do wydarzeń na ekranie.
Po północy, oczy same mi się zamykają i nawet nie wiem kiedy, po prostu zasypiam. Wdzięczna Andreasowi, że zdecydował poświęcić się, właśnie dla mnie, swój wolny czas.


---------
W końcu udało mi się wymęczyć ten rozdział, strasznie trudno mi się go pisało. Ale przynajmniej udało mi się go dziś dokończyć.
Do końca, zostały prawdopodobnie jeden rozdział +epilog.

czwartek, 26 kwietnia 2018

Rozdział 22


Stoję, jak zamurowana. Opierając się o ścianę pod drzwiami mojego własnego salonu.

Staram się być, jak najciszej. Aby pod żadnym pozorem, nie zdradzić swojej obecności w tym miejscu. Jednakże trudno mi utrzymać nerwy na wodzy. Z coraz większym niedowierzaniem, przysłuchując się słowom Alexa. To jakim prześmiewczym tonem, wypowiadał kolejne zdania. Jak ironiczny i pozbawiony skrupułów, był w tej rozmowie. Nie mogłam wprost uwierzyć, że naprawdę coś takiego słyszę. Po raz pierwszy, miałam okazję poznać prawdziwe oblicze Alexandra. Było one, jeszcze okrutniejsze i tysiąc razy gorsze od tego, które zdążyłam poznać. Przekonuję się tym samym, że byłam kompletnie zaślepiona i okazałam się największą kretynką pod słońcem. Którą można było podejść niewyobrażalnie łatwo. 




- Spokojnie, Marlene. Mogę swobodnie rozmawiać. Nasza naiwna Clarusia, śpi jak zabita. Zapominając o bożym świecie, nawet o pójściu do pracy. Nie obudzi się pewnie przed południem. Wczoraj piła na umór, rozpaczając po kłótni ze swoimi ukochanymi przyjaciółmi. Była załamana i musiałem w nieskończoność, wysłuchiwać jej żali. Myślałem, że się wykończę. Ona jest taka nudna i beznadziejna. Mam jej, już od dawna dość. Chyba żadna do tej pory nie była, aż tak żałosna. Wiecznie nieszczęśliwa i zapłakana. Mająca niekończące się pretensje do świata. Na szczęście w końcu mamy z głowy jej siostrę i byłego narzeczonego. Stanowili spore zagrożenie, bo od razu mnie przejrzeli - zastanawiałam się, czy przypadkiem nie śnię. Miałam nadzieję, że za chwilę się obudzę z tego koszmaru. To po prostu, nie mogła być prawda. Czy wszyscy od początku naprawdę mieli, co do niego rację? A tylko ja, próbowałam zakłamać rzeczywistość, nie widząc oczywistych faktów? Nie mogę uwierzyć, że wiązałam swoją przyszłość z kimś takim, jak mężczyzna stojący w salonie i rozmawiający z wydawać by się mogło, moją jakby nie było koleżanką.




- Niestety dla nas, oni mają zdecydowanie więcej rozumu niż ta naiwniaczka. Po tym, jak jej były nie zgodził się na sprzedaż mieszkania. Jest na nich wściekła i ma zamiar zerwać z nimi całkowity kontakt. Może ominą nas pieniądze z potencjalnej sprzedaży. Ale przynajmniej, mamy ją w garści. Ona jest gotowa, zrobić dla mnie wszystko. Nikt nas już nie powstrzyma. Została sama i jeszcze kilka tygodni, a sprowadzimy ją na samo dno. To będzie, bardzo spektakularny upadek. Takiej grzecznej, dobrej i ułożonej dziewczyny. Kochana Clara, już teraz nie panuje nad tym, co robi. Zaniedbuje pracę, odcina się od swoich znajomych, nadużywa alkoholu. Jesteśmy na dobrej drodze. Musimy to tylko, dobrze rozegrać. Nie możemy jej teraz pozwolić, aby przypadkiem zaczęła logicznie myśleć. Każdego wieczoru, musimy ją namawiać na imprezy i buntować przeciwko wszystkim osobom, które mogą nam zagrozić. Po alkoholu, zamienia się w kompletną marionetkę, można z nią wtedy zrobić, co tylko się chce. Dlatego utrzymywanie ją w takim stanie, jeszcze bardziej wszystko nam ułatwi - szyderczy śmiech Alexa, rozbrzmiewa w moich uszach. Rozbijając się głośnym echem o ściany. Po czym następuje chwila ciszy, zapewne przez to, że Marlene coś do niego mówiła.




- Nie martw się, niedługo będziemy już w posiadaniu. Całkiem niezłej sumy gotówki. Namówiłem ją na kredyt. Tak nią pokieruję, że weźmie największą sumę, jaką tylko zaproponuje jej bank. Gdy nie będzie to satysfakcjonująca nas kwota, to poproszę o kolejny, gdzieś indziej. Zawsze mojej mamie, może się w końcu pogorszyć i będę potrzebował pieniędzy na prywatną opiekę dla niej. Poudaję trochę załamanego, biorąc ją na litość. W ostateczności, nakłonię ją dodatkowo do wyciągnięcia pieniędzy od rodziców. Jej tatuś, próbując odkupić winy z przeszłości. Na pewno, da jej wszystko, o co tylko poprosi - nie mogłam zrozumieć, jak on mógł być tak podły. Chciał wykorzystać współczucie, jakie posiadałam dla jego zmyślonej i trudniej sytuacji rodzinnej. Oraz moje przykre doświadczenia z przeszłości, którymi się z nim podzieliłam, aby mną zwyczajnie manipulować.




- Możesz powoli, szukać kolejnej pokrzywdzonej przez los panienki. Tym razem, odegramy historyjkę z chorym ojcem. Jakoś ta z matką, już mi się znudziła. Czas zmienić otoczenie i to obskurne miasto - gdy kolejne kłamstwa Alexa, wychodzą na jaw. Złość i ból, jakie odczuwam z tego powodu. Są wręcz nie do zniesienia. Wyglądało też na to, że nie byłam pierwszą dziewczyną, którą oszukiwał i wykorzystał.




- Przestań się martwić. Nie ma nawet mowy, żeby się nam nie udało, dokończyć ułożonego w najmniejszych szczegółach planu. Clara kocha mnie bezgranicznie i jest we mnie zapatrzona, jak w jakieś bóstwo. Ona nie widzi świata, poza moją osobą. Aby mnie przy sobie zatrzymać, spełni każdą moją zachciankę. Będę kończył. Wieczorem spotkajmy się tam, gdzie zawsze. Mam ochotę spędzić z tobą noc. Po ostatnich dniach, które musiałem poświęcić tej nudziarze, muszę się odstresować. Do zobaczenia - rozłącza się, a ja nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić. Świadomość, że padłam ofiarą perfidnego oszustwa, jest wręcz przytłaczająca. Alex bez najmniejszego zawahania wykorzystał to, że byłam załamana po wyjściu ze szpitala. Omamił mnie i wykorzystywał materialnie. Z premedytacją nakłaniał do rzeczy, które mi szkodziły i sprowadzał na złą drogę. Nie zależało mu na mnie, ani przez chwilę. Pomylił się tylko w jednej rzeczy, nie kochałam go i nigdy nie potrafiłabym pokochać. To nie miłość, przysłoniła mi prawidłowy osąd rzeczywistości. A rozpacz za kimś, kogo straciłam na własne życzenie. Przez podjęcie, pośpiesznej i niewłaściwej decyzji. Mogłam przecież poprosić Markusa o więcej czasu. Na pewno, by na to przystał. Sam to w końcu proponował, ale ja znowu chciałam być mądrzejsza. Skoro potrafiłam mu wybaczyć, będąc już z Alexem. Na pewno stałoby się to także, gdybym go ostatecznie nie odrzuciła. Mogliśmy się nadal spotykać, jako zwykli znajomi i zobaczyć, do czego nas to doprowadzi. Ale ja wolałam unieść się honorem i wszystko zniszczyć.




Podsłuchana rozmowa, otworzyła mi na szczęście oczy, właściwie w ostatniej chwili. Gdybym nie zrządzenie losu, popełniłabym nieodwracalny w konsekwencjach błąd, który zrujnowałby mnie ostatecznie. Na dniach straciłabym pracę, zostając z gigantycznym kredytem do spłaty, którego nie ujrzałabym na oczy. Wpadłabym też w końcu w jakiś poważny nałóg, te imprezy musiałyby się tak skończyć. 
Nadszedł więc najwyższy czas, pozbyć się pewnych toksycznych i szkodliwych osób ze swojego życia.




Bez wahania, wchodzę do salonu. Wpatrując się z nieukrywaną nienawiścią w niczego nieświadomego Alexandra. Zastanawiam się, co ja w nim widziałam. W końcu nawet grając przede mną, miał paskudny charakter. Jak źle musiało ze mną być, że dopuściłam do tego, aby kierował moim życiem, właściwie w każdym jego aspekcie.




Podchodzę do niego i nawet nie wiem kiedy, moja dłoń ląduje na jego policzku z głośnym trzaskiem. Nie panowałam nad sobą, a emocje które we mnie wręcz wrzały, musiały znaleźć gdzieś swoje ujście.
- Zwariowałaś? Co ty wyprawiasz? - łapie się za policzek, który robił się, coraz bardziej zaczerwieniony od mojego uderzenia. Byłam zaskoczona, tym co zrobiłam. Był on w końcu, pierwszą osobą w moim życiu, którą odważyłam się uderzyć. Nikt inny, nie zasłużył sobie na to, tak jak on. Czułam satysfakcję, że przynajmniej w jednym procencie poczuł się upokorzony. 




- Masz minutę na wyjście stąd i zniknięcie z mojego życia, raz na zawsze - mówię stanowczym głosem. Nie mogąc znieść jego obecności. Brzydziłam się nim.
- Możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi? Zachowujesz się, jak nienormalna - Alex nadal widocznie się nie domyśla, że słyszałam jego rozmowę z Marlene. W życiu bym nie podejrzewała, że są zdolni zaplanować tak okropny plan, mający na celu wyłudzenie ode mnie pieniędzy i ucieczkę z nimi.
- Może o to, że jesteś wyrachowanym oszustem bez sumienia? Albo o wykorzystywanie mnie przez ostatnie miesiące? Albo o żerowanie na dobroci i współczuciu innych? Może też o wykorzystywanie czyichś tragedii lub nie najlepszego okresu w ich życiu? Może jestem naiwna, ale do czasu. Właśnie ta naiwność, dobiegła końca. Twoja pewność siebie cię zgubiła. Widzisz, gdybyś znał mnie lepiej, wiedziałbyś że ja nigdy nie śpię do południa. Bez względu na to, czy poprzedniego dnia piłam, czy nie. Nigdy nie mogę długo spać, budząc się samoistnie. Dzięki twojej rozmowie z Marlene, wiem o wszystkim. Stałeś się nieostrożny, myśląc że osiągnąłeś swój cel. Ale to koniec, nie dostaniesz ode mnie już, ani grosza - mierzę go pogardliwym spojrzeniem. Nie wiedząc, jak w ogóle mogłam wytrzymać z nim przez tyle czasu. Dlaczego wcześniej nie zauważyłam, że to zwykła kanalia. A w dodatku, nie chciałam słuchać osób, które od zawsze, chciały dla mnie dobrze.
- Clara, nie wiem, o czym ty w ogóle mówisz. Musiałaś coś źle zrozumieć, albo się przesłyszeć - zaczynam się ironicznie śmiać. Gdy próbuje ratować sytuację i brnie w jakieś absurdalne teorie.
- Teraz chcesz zrobić ze mnie wariatkę? Uwierz mi, że posiadam jeszcze, pełną władzę nad swoim umysłem. Więcej mnie nie omamisz. Dlatego powtórzę, jeszcze raz. Wyjdź stąd dobrowolnie, albo przestanie być miło. Za chwilę do reszty stracę cierpliwość - chciałam zostać sama, nie mogąc znieść widoku tego oszusta.
- Kochanie, proszę cię. Uspokój się. Ty naprawdę coś pomyliłaś. Wiesz, że cię kocham i nigdy bym cię nie skrzywdził. Ty też mnie kochasz, naprawdę chcesz zniszczyć naszą miłość przez jakieś nieporozumienie? - Alex się nie poddaje i próbuje grać na moich uczuciach. Nie jest tylko świadomy, że nie posiadam wobec niego żadnych oprócz nienawiści. Podchodzi do mnie, ale od razu się odsuwam.
- Poprawka, mój drogi. Nie kocham cię i nigdy nie kochałam. Tej jednej rzeczy, nie udało ci się osiągnąć, nie rozkochałeś mnie w sobie. Dlatego teraz, nic nie ugrasz na odwoływaniu się do naszych, nieistniejących uczuć. Po prostu, wynoś się stąd - wskazuję mu ręką drzwi, podnosząc ton swojego głosu. W tym samym momencie, maska Alexa spada ostatecznie. W jego oczach, dostrzegam wściekłość i furię.





- Uważaj sobie. Skoro poznałaś prawdę, mogę przestać być miły. Nie jesteś jednak taka głupia i czasami potrafisz myśleć. Widzisz twoja poprzedniczka, nie miała tyle szczęścia. Biedaczka chciała się zabić z rozpaczy, że ją zostawiłem. Próbowała mnie wziąć tym na litość, abym tylko do niej wrócił. Dla niej, nie było ważne, że zabrałem jej wszystkie oszczędności, których miała całkiem sporo. Od początku do samego końca, była słaba. Tyle dobrego, że dzięki odwiedzinom jej, poznałem ciebie. Kolejną naiwną, nie radzącą sobie z problemami. Mimo że ją oszukiwałem i wykorzystywałem, ona nadal mnie kochała. Błagała, abyśmy dali sobie, jeszcze jedną szansę. Ty też prędzej czy później, będziesz chciała do mnie wrócić. Myślisz, że tak po prostu się mnie pozbędziesz i zapomnisz? Zbyt wiele nas łączyło, aby tak się stało - zbliża się do mnie i ściska z całej siły mój nadgarstek. Następnie go wykręcając. Na mojej twarzy, pojawia się grymas bólu. W dodatku byłam przerażona, że potrafił doprowadzić jakąś kobietę do próby samobójczej. Jego okrucieństwo, nie mieściło mi się w głowie.
- Niedoczekanie twoje. Nienawidzę cię. Dlatego odejdź stąd dobrowolnie. To chyba dla ciebie, najlepsze rozwiązanie. W innym wypadku, poniesiesz konsekwencje swoich oszustw - staram się wyrwać rękę z jego uścisku, ale jest za silny. Ściska mi ją, jeszcze mocniej. Widzę, jak pojawiają się na niej czerwone pręgi.





- Konsekwencje? Niby czego? Przecież do niczego cię nie zmuszałem. Z własnej woli pożyczałaś i dawałaś mi pieniądze. Niczego mi nie udowodnisz, opanowałem do perfekcji swoje działania. Żadnej się nie udało mi czegokolwiek udowodnić i ty nie będziesz wyjątkiem. Gdybym chciał, mógłbym teraz zrobić z tobą, co tylko chcę. Nikt nawet by się nie zorientował, ale nie jesteś tego warta. Jesteś najbardziej beznadziejną i naiwną z moich ofiar. Nie musiałem się, choćby odrobinę wysilać, aby cię zdobyć. Inne adorowałem, uwodziłem, a ty sama wpadłaś w moje ramiona. Ciebie mógłby mieć każdy. Wystarczy, że będzie miły i wykaże odrobinę zainteresowania twoją osobą. Marzysz o miłości, jak z bajki. Szukasz księcia na białym koniu, tylko że za każdym razem trafiasz gorzej. Pozwól, że boleśnie cię uświadomię. To jest prawdziwe życie, nie znajdziesz tutaj swojego ideału. A nawet gdyby, to i tak by cię nie zechciał. Bo z tobą, nie da się być na dłużej. Przekonał się o tym, choćby Karl. Nawet on, wolał twoją siostrę od ciebie. Beze mnie, nie masz już nikogo. Zostałaś kompletnie sama. Ale nie jest mi cię żal. Sama jesteś temu winna, jak wszystkie podobne do ciebie. Z jednej strony, to nawet dobrze, że wszystko się wydało. Twoje marne pieniądze nie są warte, dłuższego znoszenia twojego towarzystwa. Musiałabyś być miliarderką, żeby wynagrodzić mi moje poświęcenie. Dlatego, znikam stąd. Zbyt długo cię znosiłem. Nie radzę ci jednak, próbować robić mi problemów. Nie uda ci się, a tylko gorzko tego pożałujesz - popycha mnie z całej siły na znajdującą się za mną ścianę. Zupełnie się tego nie spodziewając. Uderzam mocno głową o jej twarde podłoże. Właśnie na własnej skórze, przekonałam się, że on jest zdolny do wszystkiego i nie cofnie się przed niczym. Cichy okrzyk bólu, wypływa z moich ust. Przykładam dłoń w bolące miejsce z tyłu głowy. Czując delikatne na szczęście, niegroźne rozcięcie. Słysząc odgłos, głośno zamykanych drzwi wejściowych. Oddycham z ulgą. Powoli zaczynałam się go bać. Bez żadnych przeszkód, mógł zrobić mi krzywdę. Nie miałabym z nim szans. A o pomocy kogokolwiek, mogłabym zapomnieć.





Stoję przez dłuższy czas bez większego ruchu, wpatrując się w jeden punkt. Rozmasowuję bolącą rękę, nadal nie wierząc, że to wszystko stało się naprawdę. Wydarzenia ostatnich miesięcy, przelatują mi przed oczami. Wszystkie imprezy, kłótnie z Caroline, spotkania z Alexem, zaniedbywanie pracy, częste przesadzanie z alkoholem. Kiedy dociera do mnie, co zrobiłam ze swoim życiem i kim się stałam. Ogarnia mnie rozpacz w najczystszej postaci.

Jak mogłam do tego dopuścić? Stać się egoistką, myślącą tylko o sobie. Zraniłam swoim zachowaniem, wszystkie bliskie mi osoby. Na których najbardziej mi zależało. Nie słuchałam ich, uważając że nie mają racji. Odsunęłam ich od siebie, nie dając nic sobie wytłumaczyć. Odrzucałam chęć pomocy, myśląc że nie mają o niczym pojęcia. Podczas, gdy to ja myliłam się dosłownie we wszystkim.




Osuwam się na podłogę i wpadam w prawdziwą histerię. Mam ochotę zniknąć, aby nie musieć radzić sobie ze świadomością bałaganu, którego narobiłam. Mój szloch, rozbrzmiewa w całym mieszkaniu, odbijając się echem od pustych ścian. Nie mogłam znieść pustki, jaka mnie otaczała.




Wyciągam z przedniej kieszeni spodni swój telefon. Za nic, nie chcąc być teraz sama. Bardzo szybko przypominam sobie jednak, że nie mam już nikogo, do kogo mogłabym się zwrócić o pomoc, czy chociażby krótką rozmowę. Po tym, jak wczoraj potraktowałam Caroline i Karla. Byłam pewna, że nie chcą ze mną rozmawiać. Poza tym, wstyd nie pozwolił mi zadzwonić do któregoś z nich. Od samego początku mieli we wszystkim rację, gdybym ich tylko posłuchała. Nie byłabym teraz w takim stanie. Chęć udowodnienia sobie, że potrafię sama poradzić sobie z trudnymi dla mnie wydarzeniami, a przede wszystkim z zakończeniem swojej relacji z Markusem. Doprowadziła mnie, praktycznie do zguby. Nie miałam pojęcia, jak mam posprzątać bałagan, którego narobiłam w swoim życiu. Nie miałam do tego, ani siły, ani ochoty. Byłam na siebie wściekła. Wszystko na czym mi zależało i dodawałoby siły do walki, było nieosiągalne. Markus był już nieosiągalny. Świadomość tego, była niezwykle bolesna i dołująca. Nie mogłam sobie darowywać swojej głupoty. Kiedy nie zatrzymałam go tamtego dnia, gdy czekał na mnie pod drzwiami mieszkania. Ze strachu i głupiej upartości, zmarnowałam ostatnią szansę. Teraz było już za późno na jakąkolwiek zmianę. Był z Claudią, z która wyraźnie świetnie się mu układało.




Nie wiem, ile czasu siedzę na podłodze. Tracę poczucie czasu, a łzy bezsilności nieustannie spływają po mojej twarzy. Nie potrafię się uspokoić i wziąć w garść. Mętlik panujący w mojej głowie, jest nie do zniesienia. Po jakimś czasie, zbieram się jednak w sobie. Zmuszam do wstania z zajmowanego miejsca, wiedząc że jeśli tego nie zrobię. Po prostu za chwilę zwariuję.





Idę do łazienki i przemywam swoją zaczerwienioną twarz i zapuchnięte od płaczu oczy zimną wodą. Następnie biorę lodowaty prysznic, mając nadzieję że przyniesie mi on otrzeźwienie. Przy okazji, próbuję wyrzucić z siebie wspomnienia wszystkich pocałunków i nocy spędzonych z Alexem. Nie chciałam o tym pamiętać. O tym, że oddałam mu całą siebie, stając się jego marionetką. Najchętniej zapomniałbym o wszystkim, co było związane z jego osobą.




Po opuszczeniu łazienki i przebraniu się w czyste i wygodnie ubrania. Odzyskuję jakąś cząstkę racjonalnego i logicznego myślenia. Zaczynam próbę ratowania, pozostałości swojego dawnego życia. Dzwonię do swojej zastępczyni w hotelu. Biorąc tygodniowy urlop na żądanie, tłumacząc się wymyśloną chorobą. Proszę ją o przekazanie tego właścicielowi. Podejrzewałam, że mi nie uwierzyła. Ale nie skomentowała tego w żaden sposób. Byłam jej za to wdzięczna. Praca to właściwie jedyna rzecz, jakiej nie straciłam. Była ostatnim łącznikiem, który łączył mnie z życiem, jakie prowadziłam przed kilkoma miesiącami.






Poprosiłam o wolne, gdyż przez następne dni, nie byłabym w stanie pracować. Musiałam odzyskać równowagę i na nowo wrócić na właściwe tory. Nie mogłam się w nieskończoność, użalać nad sobą. Ten ostatni raz, chciałam poskładać swoje życie do kupy. Modliłam się tylko, abym dostała tę ostatnią szansę w pracy i miała, gdzie jeszcze wrócić w następny poniedziałek. 





Przez kolejne godziny, robię wszystko, aby tylko nie myśleć o wydarzeniach z poranka i wczorajszego wieczoru. Sprzątam w całym mieszkaniu, które przypomina pobojowisko po moich wczorajszych, kolejnych już wybrykach. Nie zwracając uwagi na upierdliwy ból ręki. Wyrzucam puste butelki po wypitym alkoholu. Szoruję z całej siły dywan, poplamiony plamami po winie. Zmieniam pościel, aby nigdy więcej nie wyczuwać w mieszkaniu zapachu perfum Alexa. Wkładam całą swoją energię i złość w przywrócenie mieszkaniu poprzedniego wyglądu. Gdy moje życie, było jeszcze proste. 




Czyszcząc na błysk, kolejne pomieszczenia. Próbowałam zająć czymś czas, który dłużył mi się niemiłosiernie. Niemal na okrągło, walczyłam z piekącymi łzami. Choć bardzo się starałam, nie umiałam wyrzucić z głowy, wszystkiego co się stało. To było, zbyt bolesne. Jak po czymś takim mogłam zaufać, jakiejkolwiek nowo poznanej osobie? Od teraz wszyscy, będą dla mnie podejrzani.




Gdy całe mieszkanie lśni czystością, siadam na kanapie, aby przez chwilę odpocząć. Bezmyślnie gapiąc się w telewizor. Nie potrafiłam skupić się na wydarzeniach, dziejących się na ekranie. Paliłam papierosy, jeden za drugim. Ale nawet wypalenie całej paczki, nie pozwoliło się mi uspokoić. Byłam samotna, zła i załamana. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca.




Przed północą, gdy sen ani myśli nadejść. Nie mogąc dłużej, wytrzymać w pustych ścianach. Wpadam na szalony i pozbawiony sensu pomysł. Ubieram się w pośpiechu, a następnie biorę ze sobą wyłącznie telefon i klucze. Zakładając ciepłą kurtkę, opuszczam mieszkanie.
Nie interesowało mnie, że jest okropnie późno, ani że mój fatalny stan w jakim się znajdowałam, nie był odpowiedni do żadnych odwiedzin. Szczególnie już u osoby, do której się wybierałam.




Ciemna i chłodna noc, nie była najodpowiedniejszą porą na spacer, ale musiałam się z kimś zobaczyć. Byłam kompletnie zagubiona i przypominałam chodzący kłębek nerwów. Dlatego udaję się szybkim krokiem pod bardzo dobrze znany mi adres.




Pukam głośno, po raz drugi w drewniane drzwi. Dopiero w tym momencie, dochodzi do mnie jak absurdalnie się zachowuję. Przecież on, może nie być sam. Było już jednak za późno na odwrót, ponieważ słyszę zgrzyt zamka, a drzwi powoli się otwierają.




- Clara? Co ty tutaj robisz o tej porze? - słyszę zaspany głos Markusa, który wpatruje się we mnie z niezrozumieniem. Zupełnie zdezorientowany. 
- Przepraszam. Nie wiem, co ja sobie myślałam. Nie powinnam tutaj przychodzić. Już sobie idę - patrząc na niego. Niemal od razu uznaję, że moja wizyta tutaj, jest delikatnie mówiąc niestosowna. Nie powinnam przychodzić w środku nocy, jak gdyby nigdy nic. W dodatku bez żadnego uprzedzenia.
- Poczekaj. Wejdź - gdy chcę się odwrócić i odejść. Łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą do środka. Na nieszczęście, jest to ta sama ręka, która ucierpiała po starciu z Alexem. Mimowolnie syczę z bólu. Z każdą godziną, ból w tym miejscu się nasilał. Markus niemal od razu orientuje się, że coś jest nie tak. Bez większego zawahania, podwija rękaw mojej kurtki. Ukazując, prawie cały zasiniały nadgarstek i część przedramienia. Następnie przypatruje mi się ze strachem, zapewne starając się upewnić, że nie stało mi się nic poważniejszego.




- Kto ci to zrobił? Dlaczego płakałaś? Proszę cię, powiedz mi - wraz z jego pytaniami, wspomnienia sprzed kilkunastu godzin, znowu do mnie wracają. Nie wytrzymuję i wybucham głośnym płaczem, przytulając się do niego.
- Miałeś rację, wszyscy ją mieliście. Alex to zwyczajny oszust, który chciał mnie wykorzystać i zostawić z niczym - szlocham, mocno się w niego wtulając. Dopiero w jego ramionach, poczułam się w pełni bezpieczna, a niepokój jaki odczuwałam przez cały dzień, zaczął powoli znikać.
- Clara, wiem że to trudne, ale spróbuj się uspokoić. Usiądziemy i wszystko mi na spokojnie opowiesz. Jednak najpierw, zajmiemy się tym. Zgoda? - wskazuje na mój nadgarstek. Kiwam posłusznie głową, ściągając swoją kurtkę. Odwieszam ją na pobliski wieszak i udaję się za nim w stronę łazienki.






Markus przez następne minuty z niezwykłą delikatnością i ostrożnością. Zajmuje się moją bolesną pamiątką, zostawioną przez Alexandra. Najpierw dezynfekuje starty naskórek i kilka otarć, a następnie nakłada maść przeciwbólową na całą powierzchnię mojej skóry, która ucierpiała. Wszystko owija delikatnie bandażem, starając się sprawić mi przy tym, jak najmniej bólu.





- To powinno pomóc. Nie wygląda to na coś bardzo poważnego. Ale mimo wszystko, powinien to zobaczyć lekarz. Z samego rana cię do niego zaprowadzę. Jak tylko się obudzisz - patrzę na niego zdziwiona.
- Mam zostać na noc u ciebie? - pytam. Choć nie mam w zasadzie, nic przeciwko temu.
- Oczywiście. Dochodzi pierwsza, nigdzie stąd nie wyjdziesz o takiej porze. Poza tym, nie powinnaś być sama. Nie wyglądasz najlepiej - patrzy na mnie z jawnym zmartwieniem.
- Dziękuję ci za wszystko - mówię szczerze. Po tym, co się między nami wydarzyło. Nie miał żadnego obowiązku martwić się o mnie, ani tym bardziej zajmować.
- Nie masz, za co. Przecież ci obiecałem, że zawsze ci pomogę, gdy tylko będziesz tego potrzebowała. Opowiesz mi teraz, co się wydarzyło? - idziemy do salonu, zajmując miejsca na kanapie obok siebie.





Paląca się w nim, wyłącznie jedna lampa, stojąca w rogu. Sprawia, że w pomieszczeniu panuje półmrok. Jest mi on na rękę. Dzięki niemu, łatwiej mi mówić.
Przez następne minuty, opowiadam Markusowi wszystko czego się dowiedziałam na temat Alexa i jego zamiarów wobec mnie.




-Byłam taka głupia. Naprawdę nie wiem, jak mogłam się na to wszystko nabrać - kończę swoją opowieść, przytulając się znowu do niego.
- To okropne, co cię spotkało. Aż wprost niewiarygodne. Ale mogło się to, przydarzyć każdemu. Miłość jest czasami ślepa - widzę, jak z wielkim trudem, wypowiada te słowa. Będąc pewnym, że kochałam Alexandra.
- To jest w tym wszystkim, chyba najgorsze. Gdybym była w nim zakochana, mogłabym zrzucić swoją naiwność na miłość. Ale ja, ani przez chwilę, nie czułam do niego, niczego więcej niż cienka nić sympatii. Byłam z nim, bo chciałam zagłuszyć swoje prawdziwe uczucia do kogoś innego - patrzę wprost w jego oczy. Będąc pewna, że domyśli się, że mówię o nim.
- Nie wiń się i spróbuj powoli zapominać o tym koszmarze. Bo to po części, także moja wina. Gdybym nie zostawił cię samej, mimo naszego rozstania. Być może, nie doszłoby do tego wszystkiego. Ten oszust, wykorzystał twoją dobroć i fakt, że potrzebowałaś kogoś bliskiego. Nie daruję mu tego, że tak cię skrzywdził. Znajdę go i się z nim policzę. Nikt nie ma prawa, traktować cię w taki sposób. Nie przejmuj się też żadnym z jego słów. Wcale nie jesteś beznadziejna. Jesteś wspaniała i zasługujesz na wszystko, co najlepsze - ostatnie słowa, wywołują na mojej twarzy delikatny i szczery uśmiech. Pierwszy od dawna.
- Obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego. Nie warto robić sobie problemów przez takiego człowieka, jak Alex. Przynajmniej dostałam nauczkę na całe życie. Nigdy więcej, nie będę już taka naiwna - od teraz wiedziałam, że nie mogę ufać bezgranicznie. Praktycznie nieznajomym mi osobą.
- Nie mogę ci tego obiecać, ale się postaram. Dobrze, że przynajmniej prawda wyszła na jaw i nie udało mu się osiągnąć celu. Nawet nie chcę myśleć, co by się mogło stać, gdybyś dłużej pozostawała pod jego wpływami.






Po krótkiej chwili milczenia. Kierowana jakąś dziwną odwagą. Przybliżam swoją twarz do jego. Łącząc nasze usta w pocałunku. Przez moje ciało, niemal od razu przebiega przyjemny dreszcz. Od dawna marzyłam o tym, aby móc ponownie posmakować tych ust. Które, jak zawsze idealnie współgrają z moimi. Markus prawie od razu, odwzajemnia mój pocałunek. Po chwili się jednak, ode mnie odsuwa pozbawiając mnie nadziei, że możemy jeszcze odbudować naszą relację.
- Nie powinniśmy - te dwa słowa, ranią mnie gorzej niż największe obelgi Alexa.
- Ze względu na Claudię, prawda? Nie chcesz jej pewnie ranić. W końcu jesteście razem. Nie wiem, co ja sobie wyobrażałam. Przecież ty układasz sobie życie z kimś innym - nie miałam prawa oczekiwać, że rzuci dla mnie wszystko. Nie po tym, jak się ostatnio zachowywałam. 
- Nie chodzi o nią, a o ciebie. Jesteś teraz roztrzęsiona i zagubiona. Nie chcę, żebyś pod wpływem emocji, zrobiła coś, czego będziesz potem żałowała. Na rozmowę, dotyczącą naszej relacji, przyjdzie czas. Ale to na pewno, nie jest odpowiedni moment. Chodź, jest strasznie późno. Powinnaś się położyć i odpocząć. Za tobą, okropny dzień - bierze mnie delikatnie za rękę, prowadząc w stronę swojej sypialni.
Chciałam mu powiedzieć, że nie pocałowałam go pod wpływem emocji. Zrobiłam to w pełni świadomie, chcąc tego. Ale postanowiłam z tym poczekać, idąc za jego radą.




Kładę się posłusznie do łóżka. Czując, jak Markus przykrywa mnie szczelnie kołdrą. A następnie, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, kieruje się do wyjścia.
- Gdzie idziesz? - pytam, podnosząc się delikatnie. Patrzę na niego uważnie.
- Prześpię się na kanapie. Dobranoc - chce już wyjść, ale go zatrzymuję.
- Zostań ze mną. Nie chcę być sama - proszę go. Mimo świadomości, że nie powinnam. To było bardzo nie fair, wobec Claudii. Ten ostatni raz, postanowiłam być jednak egoistką. Chciałam mieć go, choćby przez kilka godzin przy sobie. Widzę, jak się waha. Ale po chwili, ustępuje mi i kładzie na łóżku.



- Możesz mnie przytulić? Boję się, że to wszystko okaże się snem. I za chwilę, obudzę się w swoim mieszkaniu, zupełnie sama. Wcale nie będąc tutaj z tobą - Markus bez słowa, spełnia moją prośbę. Przyciąga mnie do siebie i obejmuje w talii. Niedługo potem, spokojnie zasypiam. Z postanowieniem, że od jutra wraca stara, dobrze znajoma wszystkim Clara.
Miałam zamiar zawalczyć o swoją miłość i szczęście. Nie ważne, jak będzie to trudne.
Czując, że nareszcie jestem we właściwym miejscu i z właściwą osobą.