piątek, 30 marca 2018

Rozdział 10


Od dłuższej już chwili milczę. Starając się powstrzymać gorzkie łzy wstydu i rozczarowania, zamazujące mi prawidłowy widok. Zaszklonym wzrokiem, patrzę wprost na niższą od siebie blondynkę. Wyraźnie zdezorientowaną moim dziwnym zachowaniem.
Nie mieściło mi się w głowie, jak on mógł zrobić coś takiego. Jeszcze rano zapewniał mnie przecież, że liczę się dla niego tylko ja. Jak widać po naszej kłótni, bardzo szybko zmienił zdanie na ten temat. Zresztą czego ja mogłam się spodziewać, Mia miała rację.
Byłam naiwna wierząc, że naprawdę się zmienił i mogę na nim polegać.





- Przepraszam, mogę w czymś pomóc? - pyta uprzejmie z delikatnym uśmiechem na ustach. Wydawała się miłą osobą. Przyjaźnie nastawioną do innych. 
- Raczej, nie. Pójdę już - dla mnie wszystko było jasne. Nie potrzebowałam żadnego potwierdzenia, kim ona jest dla Markusa. Dlatego nie zwracając kompletnie uwagi na to, że zachowuję się, jak nienormalna. Odwracam w stronę schodów z zamiarem opuszczenia budynku. Czas było o nim zapomnieć i skupić się na poukładaniu swojego życia od nowa.




W tym samym momencie, gdy zaczynam schodzić po schodach. Drzwi od mieszkania obok się otwierają. Mimowolnie odwracam się, dostrzegając w nich nieznanego mi mężczyznę w towarzystwie Markusa. Jestem zaskoczona tym widokiem, niczego już nie rozumiejąc.
Byłam przecież przekonana, że jest u siebie ze swoją nową znajomą.




- Clara, co ty tutaj robisz? - słyszę doskonale znany mi głos. 

Patrzę na niego z niepewną miną. Niezadowolona, że dowiedział się o moich odwiedzinach. 
- Chciałam z tobą porozmawiać. Ale jak widzę, jesteś zajęty i masz gościa. Dlatego nasza rozmowa, nie ma już sensu. Tak w ogóle to, nasza cała znajomość nie ma sensu - obdarzam go wyjątkowo chłodnym spojrzeniem. Nie mając zamiaru, słuchać żadnych wyjaśnień, które okażą się pewnie zwykłym kłamstwem.
- Poczekaj, o czym ty mówisz? Nie mam żadnego gościa. Spotkałaś pewnie Hannah. To moja sąsiadka, a to jej mąż - kiwa dyskretnie na nieznanego mi mężczyznę, który przygląda mi się z wyraźnym zainteresowaniem - sąsiedzi z góry, zalali im mieszkanie. Poprosili mnie więc o pomoc w usunięciu szkód. A z racji tego, że mają małe dziecko. Hannah przeniosła się na kilka godzin z ich córką do mnie. Przed chwilą, dopiero pozbyliśmy się wody z ich mieszkania - słuchając tego, mam ochotę zapaść się pod ziemię. Wyszłam na zazdrosną idiotkę i kompletną wariatkę. Z góry podejrzewając go o najgorsze. W dodatku skompromitowałam się przed jego znajomymi, którzy wszystko słyszeli. 
- Ja nie wiedziałam - tłumaczę się żałośnie. Nie wiedząc, jak mam się teraz zachować. 
- Nic dziwnego. Skąd niby miałabyś to wiedzieć. Oczywiście zamiast poczekać na mnie, albo po prostu zapytać Hannah. Ułożyłaś już sobie pewnie, jakąś własną teorię. Chodź, poczekasz na mnie chwilę. Potem sobie poważnie porozmawiamy - łapie mnie za rękę z wyraźnym zdenerwowaniem i ciągnie z powrotem do swojego mieszkania. W korytarzu mijam się z jego sąsiadką, która trzyma swoją córkę na rękach. Posyłając mi wyraźnie rozbawione spojrzenie. Zapewne domyśliła się, co sobie pomyślałam. Kiedy zobaczyłam ją w drzwiach mieszkania Markusa. Jest mi przed nią strasznie wstyd. Co ona musi sobie teraz o mnie myśleć?






Rozglądam się po salonie, w którym czekam na pojawienie się jego właściciela. Obawiam się rozmowy z nim, po tym jak kompletnie się zbłaźniłam. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię, albo uciekła stąd w mgnieniu oka. Ale nie mogę być wiecznym tchórzem i muszę zdobyć się na odwagę i z nim porozmawiać. Choćby była to rozmowa z bardzo nieprzyjemnym przebiegiem. Sama doprowadziłam do takiej sytuacji, swoją podejrzliwością i myślą, że zawsze wiem wszystko najlepiej. 





Gdy tylko Markus pojawia się w ponownie w zasięgu mojego wzroku. Zaczynam odczuwać, jeszcze większe zażenowanie i zawstydzenie swoim zachowaniem. Z góry założyłam, że mnie oszukał. Właściwie bezpodstawnie, co spowodowało że wyłącznie się ośmieszyłam. Nie dość, że przed nim, to jeszcze dodatkowo przed obcymi osobami.






- Nie musisz nawet nic mówić. Doskonale wiem, co sobie pomyślałaś, gdy zobaczyłaś Hannah w drzwiach. Po raz kolejny udowodniłaś, brak jakiegokolwiek zaufania do mojej osoby. Ja już nie wiem, jak mam ci pokazać, że żadne inne poza tobą, już od dawna mnie nie interesują - unikam jego wzroku, nie wiedząc co powiedzieć. Znowu wszystko zepsułam, choć przyszłam tu w zupełnie innym celu.
- Markus, to wcale nie jest tak, że nie chcę ci zaufać. Staram się, ale na to potrzeba czasu. Wiem, że mam trudny charakter i czasami ciężko ze mną wytrzymać. Ale nic na to nie poradzę. Nie potrafię się zmienić. Nikomu nigdy nie było łatwo, zdobyć mojego zaufania. Nawet Karl musiał zadać sobie wiele trudu, choć jemu przecież, niezwykle łatwo przychodzi zjednywanie sobie ludzi. Ja zwyczajnie się boję, zranienia przez drugą osobę. Więc wolę sama to robić. To taki mechanizm obronny. Żałuję jednak swoich dzisiejszych słów i jeszcze raz cię za nie przepraszam. Naprawdę jesteś dla mnie kimś ważnym. Uwierz mi, proszę - zaczynam cichym głosem, starając się wytłumaczyć mu moje zachowanie. Mając nadzieję, że spróbuje mnie przynajmniej zrozumieć.
- Nie będę ukrywał, że zabolały mnie twoje słowa. Ale doceniam to, że przeprosiłaś. Mimo wszystko, to nie może tak dłużej wyglądać. Ciągle się ze sobą tylko kłócimy, wzajemnie oskarżając. Jeśli to nadal ma tak wyglądać, nie ma to chyba najmniejszego sensu - gdy dociera do mnie sens jego słów, ogarnia mnie przerażenie. Po raz pierwszy, dociera do mnie świadomość, że mogę go naprawdę stracić.
- Prawda jest taka, że nasza sytuacja zwyczajnie mnie przerasta. Ciągle walczę sama ze sobą, nie chcąc zranić Karla, ani ciebie. Przez co, ranię was obu. Ja się po prostu, boję zmian i nieznanego. Przeraża mnie życie, które nie ma jasno ustalonego planu, a mój każdy następny krok, nie jest starannie zaplanowany. Potrzebuję poczucia stabilności. Ale jedno wiem na pewno. Nie chcę cię stracić, choćby za cenę utraty spokojnego życia. Potrzebuję cię - ostatnie słowa wypowiadam z płaczem. Nie potrafiąc nad nim zapanować. Nagromadzony stres z całego dnia, musiał znaleźć gdzieś swoje ujście. Dodatkowo wiedziałam, że tym razem muszę się przed nim otworzyć. Inaczej nic z tego nie wyjdzie.
- Clara, spokojnie. Jestem przy tobie i będę tak długo, jak zechcesz. Nie potrafiłbym cię zostawić. Proszę cię, tylko nie płacz - przytula mnie mocno do siebie. Czekając cierpliwie, aż się uspokoję.





- Przepraszam. Nie wiem, co się ze mną ostatnio dzieje. Jestem do niczego - ocieram swoją twarz z resztek łez, siadając na kanapie.
- Nie mów tak. Masz prawo być przytłoczona. Znalazłaś się w końcu w trudnej i skomplikowanej sytuacji. Jeśli potrzebujesz trochę czasu, aby sobie wszystko przemyśleć i poukładać, zrozumiem to. Nie powinienem tak na ciebie nalegać i wywierać presji - patrzę na niego z zaskoczeniem.
- Nie potrzebuję żadnego czasu na przemyślenia. Miałam go, aż za nadto. Trzymajmy się tego, co ustaliliśmy rano. Pomogę ci z tym przyjęciem, a przy okazji lepiej się poznamy i zobaczymy, czy uda nam się ze sobą porozumieć - chciałam dać nam ten czas, abyśmy się ostatecznie przekonali, czy naprawdę chcemy ze sobą być. Równocześnie wiedziałam, że bez względu na to, co postanowimy. Będę musiała szczerze porozmawiać z Karlem i zakończyć nasz związek w najbliższym czasie. To nie miało już sensu, zresztą chyba nie tylko ja zdążyłam to dostrzec. O czym świadczy, jego dziwne zachowanie w ostatnich dniach.
- Jesteś pewna? - kiwam głową na potwierdzenie i uśmiecham się w jego stronę. Niczego nie byłam bardziej niż właśnie tego. 





- Mogę zostać u ciebie na noc? - pytam niepewnie, nie wiedząc czy ma na to ochotę. Nie chciałam wracać do pustego mieszkania. Gdzie przytłaczające myśli nie dałyby mi, ani chwili wytchnienia.
- Oczywiście, że tak. Ale co z Karlem? Nie będzie się martwił, że nie wróciłaś - zastanawia się.
- Nie ma go. Wróci dopiero jutro popołudniu. Podobno jest u swojej siostry, ale ja wcale w to nie wierzę. Ostatnio bardzo się zmienił. Mówił ci coś? - próbuję się czegoś dowiedzieć. Byli w końcu przyjaciółmi, Karl mógł mu się zwierzyć.
- Lepiej będzie, jak to z nim porozmawiasz. Niech sam ci powie, ja nie wiem nic konkretnego - Markus udziela mi wymijającej odpowiedzi.
- Czyli coś wiesz, tylko nie chcesz powiedzieć - mówię z wyrzutem. Choć mam świadomość, że nie powinnam. Nie mogłam od niego wymagać, czegoś takiego. 
- Clara, błagam cię. Zakończmy ten temat, nie chcę znowu się pokłócić. To sprawa między wami, ja się nie będę wtrącał - siada obok mnie i obejmuje ramieniem. Niemal od razu wtulam się w niego, tym razem ustępując. Nareszcie czując, że jestem we właściwym miejscu i z właściwą osobą.





- Skoro zostajesz do jutra, to co zrobimy z resztą wieczoru? - po dłuższej chwili milczenia, słyszę pytanie Markusa. Niemal od razu wiedząc, jakiej odpowiedzi udzielę.

- Będziemy rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. Najwyższy czas się tego nauczyć - odpowiadam z pełnym przekonaniem. Tylko rozmowa, pomoże nam nadrobić zaległości w naszej relacji. Mieliśmy ogromne braki, dotyczące znajomości siebie nawzajem. Ale skoro przez tyle czasu, opierała się ona praktycznie wyłącznie na jednym. Nie można się temu było dziwić.
- W takim razie, co chcesz wiedzieć? Pytaj śmiało, jestem do twojej dyspozycji - mówi ze śmiechem, następnie mnie całując. Jak zawsze w takim momencie, na chwilę tracę głowę. Odwzajemniając bez zastanowienia, każdy pocałunek.
- Mieliśmy rozmawiać. Więc wracając do twojego pytania, chcę wiedzieć wszystko - przerywam naszą wymianę czułości, zanim zabrnie ona za daleko. Choć ta perspektywa była kusząca, tym razem zależało mi na czymś zupełnie innym.





Przez następne długie godziny, tak zwyczajnie i po prostu banalnie rozmawiamy ze sobą. Poruszamy najróżniejsze tematy. Od tych, dotyczących naszego dzieciństwa po wszelkie marzenia i cele, które chcielibyśmy zrealizować. Dowiadujemy się o sobie zaskakujących rzeczy, o które nigdy byśmy siebie nie podejrzewali. Dodatkowo powoli zaczynamy rozumieć, punkt widzenia tej drugiej osoby. Po raz pierwszy, nie kłócimy się sobą. Nawet w momencie, gdy mamy odmienne zdanie, dotyczące jakiejś kwestii. Kiedyś to byłoby nie do pomyślenia, ale odrobina dobrej woli i chęć zbudowania czegoś między naszą dwójką, potrafiły zdziałać cuda. Tej nocy wykonaliśmy, olbrzymi krok w poprawie naszej dotychczasowej relacji.





Zasypiamy dopiero nad ranem, pokonani zmęczeniem. Usypiając w ramionach Markusa w końcu od bardzo dawna, znowu poczułam się w pełni szczęśliwa. Mimo, że wiedziałam ile trudu i przeciwności nas, jeszcze czeka. Nie miałam pojęcia, czy je przetrwamy i będziemy potrafili je pokonać. Starałam się jednak o tym nie myśleć i zwyczajnie cieszyć się chwilą. Bo podczas jednego, krótkiego momentu. Poczułam, że mam przy sobie wszystko, co było mi potrzebne do szczęścia. 




Budzi mnie aromatyczny zapach, dopiero co zaparzonej kawy. Stojącej na niewielkiej szafce, tuż przy łóżku. Otwieram oczy, rozglądając się po wnętrzu pokoju. Dopiero po chwili przypominając sobie, gdzie jestem.
Podnoszę się do pozycji siedzącej, szukając swojego telefonu, aby sprawdzić która jest godzina. Spoglądam na wyświetlacz, orientując się że dochodzi wpół do siódmej. Wzdycham z niezadowoleniem. Musiałam się śpieszyć, nie chcąc spóźnić się do pracy. Dodatkowo musiałam wpaść jeszcze do swojego mieszkania, aby się przebrać. 





- Dzień dobry. Już wstałaś? - Markus całuje mnie krótko na przywitanie, pojawiając się przy mnie. 
- Najwyższa pora i tak zrobiłam to zbyt późno. O ósmej muszę być w pracy - biorę do ręki kubek z kawą i upijam z niej łyk, delektując się jej smakiem.
- Nie możesz zrobić sobie dnia wolnego i jeszcze trochę zostać? Nie chcę się z tobą rozstawać, dlaczego tak nie może być zawsze? - choć naprawdę bym chciała, nie mogłam sobie pozwolić na wolny dzień. Sebastian już by się postarał, abym poniosła surowe konsekwencje swojej nieobecności.
- Nie dam rady. Ale możesz później do mnie wpaść, jeśli masz czas. Moglibyśmy w końcu ustalić coś w kwestii urodzin twojej mamy. Nie zostało już do nich dużo czasu, a ja muszę dopilnować terminów - proponuję.
- Z chęcią. Oby tylko nie skończyło się to, tak jak wczoraj - na wspomnienie o Mii, tracę swój dobry humor. Wiedziałam, że nie mogłam już na nią liczyć.
- Od teraz w mojej pracy, obowiązuje nas najwyższy stopień profesjonalizmu. Taka sytuacja, nie może się więcej powtórzyć. Więc od dzisiaj, trzymasz ręce przy sobie - informuję go.
- Albo pamiętam o zamknięciu drzwi na klucz - odpowiada z chytrym uśmiechem.
- Jesteś niereformowalny. Ale to rozmowa na kiedy indziej. Muszę się zbierać, jestem już na pewno spóźniona. A tym razem, Mia na pewno nie będzie mnie kryć. Dziękuję za kawę, była przepyszna - całuję go w policzek w ramach podziękowań.
- Odwiozę cię - bez wahania na to przystaję, a po kilku minutach. Opuszczamy razem mieszkanie.




Gdy docieramy na miejsce i znajdujemy się na ulicy, na której mieszkam. Wiem, że nieubłaganie nadszedł czas naszego pożegnania i muszę wrócić do rzeczywistości.
- Dziękuję za podwiezienie i za wczorajszy wieczór, a właściwie noc. Było bardzo miło - dawno już nie spędziłam z nikim, tak przyjemnie czasu.
- Nie masz za co dziękować. Dla mnie to także, była przyjemność. Mógłbym tak spędzać każdą noc - miło mi było słyszeć te słowa.
- Czyżby? Zapewne bardzo szybko, by ci się znudziło - droczę się z nim
- Z tobą, nigdy - odpowiada poważnie, patrząc wprost w moje oczy. Jakby chiał wyznać coś jeszcze, ale nie potrafił. Pierwsza kończę to dziwne połączenie między nami, nie mogąc poradzić sobie z intensywnością jego spojrzenia.
- Naprawdę muszę już iść. Do zobaczenia - całuję go ledwo wyczuwalnie na pożegnanie.





Przygotowując się w pośpiechu do pracy, nie mogę powstrzymać szerokiego uśmiechu, który towarzyszy mi od kiedy tylko się obudziłam. Nie przeszkadza mi nawet perspektywa spotkania w pracy Sebastiana, czy obrażonej Mii. Po prostu się tym nie przejmowałam, będąc w świetnym nastroju.




Godziny w pracy, upływały mi błyskawicznie. Nawet się dobrze nie obejrzałam, a było już południe. Wykonywanie zleconych mi obowiązków, szło mi bardzo sprawnie. Przynajmniej do momentu, gdy nie usłyszałam pukania do drzwi. Za którymi stał właściciel hotelu we własnej osobie.
- Pani, Claro. Chciałbym z panią poważnie porozmawiać. Zapraszam do mnie - będąc kompletnie zszokowana jego niezapowiedzianą wizytą. Podążam za nim, nie mając pojęcia czego mogę się spodziewać. Choć obawiałam się najgorszych rzeczy, jak chociażby zwolnienie z pracy.

środa, 28 marca 2018

Rozdział 9




Spoglądam z szokiem i przerażeniem na Mię, stojącą w drzwiach. Przeklinając w myślach, swoją głupotę i kompletne zapominalstwo. Odpycham od siebie Markusa, który dopiero wtedy orientuje się, że mam niezapowiedzianego gościa. To prędzej, czy później musiało nastąpić. Ktoś w końcu nas nakrył. To wszystko, zaczynało nam się wymykać spod kontroli. Staliśmy się nieostrożni i konsekwencje tego, pojawiły się bardzo szybko.
- Przepraszam. Przyjdę później - słyszę zażenowany głos, mojej koleżanki. Po czym znika za drzwiami, uprzednio je zamykając. Jestem na siebie wściekła. Nie ominą mnie przed nią tłumaczenia, a być może nawet wykład na temat tego, jak beznadziejnie postępuję. 




Wstaję bez słowa z krzesła i podchodzę do okna, zupełnie nie wiedząc, jak jej to wszystko wyjaśnię. Byłam pewna, że nie pochwali mojego zachowania. Dla niej związek z drugą osobą był świętością. A wierność, ważniejsza nawet od miłości. Czasami zazdrościłam jej, tej głęboko zakorzenionej moralności, którą ja zatraciłam w sobie, bardzo dawno temu.




Rozmyślam nad tym, jak na spokojnie wyjaśnić jej tą jednoznaczną sytuację, której była świadkiem. Po chwili czując. Delikatny dotyk Markusa na moim ramieniu.
- Clara, spokojnie. Nie denerwuj się. Wiem, że głupio wyszło, ale wszystko będzie dobrze - obejmuje mnie, próbuje uspokoić, czym tylko dodatkowo mnie irytuje.
- Jak mam się nie denerwować? Wiesz, że to mógł być każdy? Widzisz do czego to wszystko prowadzi? - odwracam się do niego i wyładowuję na nim swoją złość, choć przecież wina leżała, także po mojej stronie. Byłam świadoma tego, co robię i co się może z tym wiązać. 
- Dobrze, wiem że tym razem, to moja wina. Powinienem być ostrożniejszy. Ale ja też mam powoli, dość tego wszystkiego. Ukrywania się i spotykania w tajemnicy przed wszystkimi. Chciałbym móc, normalnie wyjść z tobą gdziekolwiek. Zasypiać i budzić się przy tobie. Całować i przytulać, kiedy tylko chcę. Podczas, gdy nic z tego nie jest możliwe. To Karl ma do tego prawo, nie ja. Zupełnie nie wiem, na czym stoję - słyszę wyraźne wyrzuty w jego głosie.
- Wiesz dlaczego tak jest? Bo to on jest moim narzeczonym, nie ty. Może to okrutne, co teraz powiem. Ale nas, miał łączyć tylko romans. Nie moja wina, że ci się odwidziało. Raptownie z dnia na dzień, zapragnąłeś się ustatkować i to właśnie ze mną. A ja mam według ciebie, rzucić wszystko i bezgranicznie ci zaufać? To ja mam dużo więcej do stracenia niż ty - już w chwili wypowiadania tych słów, zaczynam ich żałować. Wiedziałam, że go nimi zraniłam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Przecież, wcale tak nie myślałam. W końcu dostałam już tyle dowodów, że naprawdę zaczął się zmieniać i myśli o mnie poważnie. Zachowałam się, jak kompletna egoistka, myśląca tylko o sobie i swoim dobru.
- Widzę, że nadal niczego nie rozumiesz i nie dostrzegasz. To dla mnie, nigdy nie był tylko romans w przeciwieństwie do ciebie. Nie tylko ty, umiesz świetnie stwarzać pozory. Zastanów się, czego tak naprawdę chcesz. Jeśli nawet tego nie widać, to ja też mam uczucia. Dlatego mam dość traktowania mojej osoby, jako wyłącznie dobrą rozrywkę, bo to tym i nikim więcej od samego początku dla ciebie jestem - Markus jest wyraźnie rozczarowany i rozgoryczony moim zachowaniem. Miał zresztą do tego prawo. Tym razem, zdecydowanie przesadziłam. 
- To wcale nie tak - próbuję się głupio tłumaczyć. Nie potrafiąc się przed nim otworzyć i wyznać swoich prawdziwych uczuć.






- Daj spokój. Myślisz, że nie widzę, jak nadal mi nie ufasz? Przemyśl sobie wszystko. Odezwij się, jak już się na coś zdecydujesz. Ja nie będę ci się więcej narzucał - odchodzi ode mnie z zamiarem wyjścia. Czego wcale nie chcę. Potrzebowałam jego obecności, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Poczekaj. Naprawdę przepraszam. Nie miałam tego wszystkiego na myśli. Jestem zdenerwowana i plotę głupoty - staram się go zatrzymać, ale nie odnoszę założonego celu. Bez słowa wychodzi, zostawiając mnie z ogromnym poczuciem winy. Wyraźnie dotknięty, moją wcześniejszą wypowiedzią. Nie chciałam, żeby to tak się skończyło. Kiedy powoli, zaczynało się między nami układać. Znowu koncertowo wszystko zepsułam. Przez mój niewłaściwy dobór słów. Markus uważa, że nic dla mnie znaczy. A to wcale, nie była prawda. Z każdym dniem, coraz mocniej mi na nim zależało, tylko nie potrafiłam i bałam się tego okazać.
Łzy bezradności, spływają po mojej twarzy. Z powodu tego, że każda nasza poważniejsza rozmowa, kończyła się mniejszą, bądź większą kłótnią. Nie potrafiliśmy się ze sobą porozumieć. Zawsze ktoś pierwszy wybuchał, a wszystko kończyło się trzaśnięciem drzwiami. Wiedziałam, że teraz to do mnie należał kolejny krok. Nie byłam tylko pewna, czy odważę się go wykonać. 





Podczas przerwy w pracy, udaję się na poszukiwania Mii. Musiałam z nią przecież porozmawiać i przynajmniej spróbować, wytłumaczyć to czego była świadkiem. Nie będzie to łatwe, ale chciałam spróbować.
Odnajduję ją w bufecie, gdzie pije kawę przy jednym ze stolików. Jest wyraźnie niezadowolona z mojego widoku, gdy tylko rzucam się jej w oczy.





- Możemy porozmawiać? - pytam niepewnie, siadając naprzeciwko niej.
- Skoro chcesz. Nie wiem tylko, czy mamy o czym - staram się wytrzymać jej potępiające spojrzenie, palące do głębi. Kompletnie przez nie zapominając od czego chciałam zacząć swoje wyjaśnienia.
- Nie mam pojęcia, co mam ci powiedzieć. Od czego w ogóle zacząć. Ale nie będę cię dłużej okłamywać. Tak, mam romans z Markusem - mówię jej prosto w oczy, kompletnie rozbrajając swoją szczerością. Nie było sensu kłamać, ona i tak domyśliła się pewnie tego wcześniej.
- Zdajesz sobie sprawę, że każdy mógł was nakryć? Wiesz co by było, gdyby to był chociażby Sebastian? Cały hotel, już by o tym huczał. Ile to trwa? - słyszę jej ostry ton głosu. Jest wyraźnie niezadowolona z tego, czego była niedawno świadkiem.
- Ponad rok - odpowiadam szczerze, cichym głosem. Było mi przed nią wstyd. Czułam się, jak na przesłuchaniu. Będąc oskarżona o popełnienie ciężkiego przestępstwa.
- Clara, czyś ty na głowę upadła? Chcesz mi powiedzieć, że przez tyle czasu zdradzasz Karla z jego najlepszym przyjacielem. W dodatku z tym, którego nie znosisz i irytuje cię, jak nikt inny. Tym, który co noc ma inną dziewczynę i nie bawi się w żadne zaangażowanie. Co ty najlepszego wyprawiasz? Naprawdę myślisz, że opłaca ci się, aż tak ryzykować. Tylko dlatego, że Markus jest lepszy w łóżku od Karla. Bo pewnie o to właśnie chodzi, prawda? Opamiętaj się, dziewczyno. Dla zabawy, która pewnie niedługo i tak się skończy. Chcesz przekreślić całą swoją stabilną i dokładnie zaplanowaną przyszłość? - zasypuje mnie oskarżeniami, coraz bardziej dołując.
- To wszystko jest dużo bardziej skomplikowane niż myślisz. Pogubiłam się w tym i chyba naprawdę zakochałam. Sama już nie wiem, co czuję i do kogo. Karl, wciąż jest dla mnie ważny, ale to nie o nim nieustannie myślę i chciałabym spędzać każdą wolną chwilę. Codziennie się zastanawiam, co mam zrobić i zamiast podjąć jakąś decyzję, to mam tylko większy mętlik w głowie - słowa mimowolnie wydobywają się z moich ust, wywołując u Mii, jeszcze większy szok.
- Zakochałaś? A co z Karlem? Zapomniałaś, że to twój narzeczony i to jego kochasz? Byliście ze sobą przecież szczęśliwi - moja przyjaciółka, coraz mniej z tego wszystkiego rozumie.





- Właśnie, byliśmy. Od jakiegoś już czasu, zaczęło się między nami psuć. Oddaliliśmy się od siebie. Rutyna i przyzwyczajenie, zaczęły nas przerastać. Za to przy Markusie, znowu czuję, że żyję. Wiem, co sobie myślisz. Ale on się naprawdę zmienił i nalega, abym mu dała szansę. Chce, żebyśmy spróbowali na poważnie - musiałam w końcu z kimś na ten temat porozmawiać. Nie dawałam już dłużej rady, dusić tego w sobie.
- Markus się zmienił? Naprawdę w to wierzysz? Tacy, jak on nigdy się nie zmieniają. Prędzej, czy później, sama się o tym przekonasz. Zniszczysz sobie życie, a on się tobą pobawi i zostawi samą ze złamanym sercem. Tego właśnie chcesz? - Mia zupełnie mnie nie rozumie. W dodatku w bardzo negatywny sposób ocenia Markusa, czym wywołuje u mnie niespodziewany bunt.
- Nie znasz go. On wcale, taki nie jest. Owszem, jeszcze jakiś czas temu, myślałam o nim tak samo jak ty. Ale ostatnio zaczynam mu wierzyć. Każdy zasługuje na otrzymanie szansy - bronię go, ale nie przynosi to oczekiwanych rezultatów.
- Ta pseudo miłość, która jest pewnie tylko zwykłym zauroczeniem doszczętnie cię zaślepia. Rób, co chcesz. Ale nie myśl, że to zaakceptuję. Na pewno nie będę cię także, przed nikim kryć i pomagać w ukryciu waszego romansu. Wiesz, jakie mam o nim zdanie. Dlatego nie przychodź do mnie szukając pocieszenia, gdy już Markus cię zostawi. A tak się pewnie stanie. Nie łudź się i nie rób sobie niepotrzebnej nadziei - kończymy tą rozmowę ze świadomością, że nie dojdziemy w tej sprawie do porozumienia. Ja wierzyłam w jego zmianę w przeciwieństwie do niej. Nawet jeśli, miałabym gorzko się rozczarować.






Przez resztę przerwy, rozmawiamy ze sobą o błahych sprawach. Najczęściej związanych z naszą pracą. Od razu można jednak, wyczuć dystans i negatywne ocenianie mojej osoby przez nią. Dzisiejszego dnia, nasza koleżeńska relacja być może nawet dobiegła końca. Mia była, zbyt konserwatywna i zachowawcza, aby być w stanie zaakceptować moje wybory i postępowanie.





Jej reakcja, nie napawała mnie optymizmem. Prawdopodobnie, gdyby nawet udało nam się z Markusem stworzyć związek. Wszyscy patrzyliby na nas z potępieniem i nie potrafili zaakceptować naszego wyboru. Już na starcie, musielibyśmy sobie radzić z przeciwnościami i nieprzychylnością innych osób. Nie byłam przekonana, czy dałabym radę sobie z tym poradzić. Znosić tych wszystkich szeptów i ironicznych uśmiechów za plecami. Opinia innych, miała dla mnie bardzo duże znaczenie. 





Wracam do pustego mieszkania, nie zastając w nim Karla. Nie miałam pojęcia, gdzie mógł się podziać. Byłam bardzo zakoczona jego nieobecnością. Przed moim wyjściem rano, nie mówił nic o tym, że po popołudniu go nie będzie.
Na stoliku w salonie, dostrzegam jedynie kawałek kartki z lakonicznymi wyjaśnieniami. Informuje mnie w niej, że wróci jutro rano, gdyż wybrał się w niezaplanowaną wizytę do swojej siostry. A jutro, gdy wróci wszystko mi wytłumaczy. Po raz pierwszy, byłam wręcz przekonana, że to najzwyklejsze w świecie kłamstwo. Ale mimo wszystko, bałam się to sprawdzić. Zachowanie Karla, stawało się coraz dziwniejsze. Nabierałam powoli przekonania, że zwyczajnie kogoś ma. Choć było to dla mnie niepojęte. Wszyscy tylko nie on.

Najgorsze w tym wszystkim było dla mnie jednak to, że w głębi duszy nawet się z tego cieszyłam. Gdyby tak było, nie cierpiałby w momencie, gdy wyznam mu prawdę odnośnie mojego romansu. Czułam, że ten moment, zbliżał się wielkimi krokami.
Nie miałabym do niego żalu, że zdradzał mnie z inną. W głównej mierze dlatego, że to ja pierwsza dopuściłam się zdrady. Odsuwając go od siebie, stając się kimś, kto nie potrafił docenić jego starań i wszystkiego, co dla mnie zrobił. Nic dziwnego, że w końcu tego nie wytrzymał. I poszukał szczęścia, gdzie indziej. Sama do tego doprowadziłam i się o to prosiłam od jakiegoś już czasu. 





Dzisiejszy dzień w zupełności mnie wykończył i pozbawił chęci do czegokolwiek. W przypływie szaleństwa i desperacji. Wpadam na pomysł, odwiedzenia Markusa i przeproszenia za swoje zachowanie. Chciałam między nami wszystko wyjaśnić i sprawdzić, czy jego ranna propozycja jest nadal aktualna. Byłam gotowa dać mu tą szansę i przekonać się, czy rzeczywiście możliwa jest nasza wspólna przyszłość. Dlatego też, korzystając z nieobecności mojego narzeczonego. Bez większego zastanowienia, opuszczam mieszkanie i kieruję się pod adres, którego nie odwiedzałam od bardzo dawna.





Wracam do miejsca, gdzie wszystko się między nami zaczęło. Z zamiarem zakończenia pewnego etapu i rozpoczęcia nowego. W którym mieliśmy, spróbować poznać się na nowo i nauczyć spędzać ze sobą czas w normalny sposób. Jeśli cokolwiek miało wyjść z naszej relacji, to musieliśmy zacząć ze sobą rozmawiać, bo samo uczucie nie wystarczy. Choćby było nie wiem, jak silne.





Pukam niepewnie do drzwi, czekając na ich otworzenie przez właściciela. Nie mogłam się wprost doczekać tego momentu. Niestety, to nie jego dostrzegam po ich drugiej stronie. A jakąś, kompletnie nieznajomą mi dziewczynę, na której widok zupełnie tracę wiarę, że moje życie do reszty się nie rozsypie. Wpatruję się w nią z niedowierzaniem. Jak on mógł mnie tak okłamać, a co gorsza jak mogłam mu uwierzyć, że naprawdę znaczę dla niego więcej niż te wszystkie inne, które przewinęły się przez jego życie.