niedziela, 11 marca 2018

Rozdział 2


Spoglądam ze zniecierpliwieniem na zegarek wiszący na jednej ze ścian, wskazujący godzinę piętnastą. Ostatni raz, sprawdzam przygotowane przez siebie obłożenie hotelu na najbliższy miesiąc. Po czym zamykam laptopa i wstaję od biurka, przy którym spędziłam ostatnie godziny. Wyglądam przez okno, odliczając minuty do końca swojej pracy. Nie mogłam się już doczekać szesnastej. Tocząc, jak zawsze wewnętrzną walkę sama ze sobą. Na nic się, to jednak nie zdawało. Byłam za słaba, aby wygrać ze swoim egoizmem i pragnieniem otrzymania fizycznej przyjemności, jaką potrafił zapewnić mi tylko On.






W oczekiwaniu na kolejne spotkanie z Markusem. Zastanawiam się, dlaczego ja w ogóle się w to wplątałam? Dlaczego zgodziłam się na to szaleństwo i zostałam jedną z wielu w jego życiu? Rujnując przy tym swój związek, w którym miałam zapewnione, praktycznie wszystko. Dla kilkunastominutowych chwil zapomnienia, poświęcałam wspaniałe lata, które spędziłam u boku Karla. Przy okazji narażając jego na niewyobrażalne cierpienie, gdy dowie się w końcu, co wyprawiałam za jego plecami. Czasami nie rozumiałam sama siebie. Nie wiedziałam już, czego chcę i co tak naprawdę jest dla mnie ważniejsze. Pogubiłam się we własnym życiu i nie miałam nikogo, kto pomógłby mi się odnaleźć. Nikt nie miał, nawet najmniejszego pojęcia o moim romansie, poza samym zainteresowanym. To była moja, najpilniej strzeżona tajemnica.





Nie łudziłam się, że odkąd zaczęliśmy ze sobą sypiać z Markusem. W jego życiu, nie było innych dziewczyn. Zresztą nawet tego od niego nie wymagałam. Nie wiązałam z nim swojej przyszłości, ani nie obdarzyłam do tej pory, żadnym większym uczuciem. Łączył nas tylko seks i przyjemność, jaka z niego płynęła. Ironią losu było, że on wychodził nam doskonale. W łóżku rozumieliśmy się bez słów, wzajemnie dostarczając sobie niezapomnianych przeżyć. Spełniając się w tym bez reszty. Podczas, gdy na każdej innej płaszczyźnie, nie potrafiliśmy ze sobą dojść do żadnego kompromisu. Na początku próbowaliśmy to zmienić, ale gdy każda rozmowa dotycząca, jakiś poważniejszych tematów. Kończyła się kłótnią, daliśmy sobie z tym zwyczajnie spokój. Mieliśmy całkiem inne poglądy na życie, dlatego nie było mowy, abym choćby przez chwilę pomyślała, że moglibyśmy kiedykolwiek wieść ze sobą wspólne życie.





Wiedziałam, że nasz układ kiedyś dobiegnie końca, po czym każde pójdzie w swoją stronę. Nie było mi zbyt mocno żal, gdy o tym myślałam. Byłam na to przygotowana i wiedziałam, że zacznę po prostu żyć wtedy dalej, ale dopóki mogłam. Nie potrafiłam odmówić sobie czerpania korzyści z tego, co miałam. To było silniejsze ode mnie. Poza tym, nie widziałam sensu w przerywaniu tego, skoro zabrnęło to już tak daleko. To i tak, nic by nie zmieniło.
Wraz z moją pierwszą zdradą Karla, nieodwołalnie przekroczyłam niewidzialną barierę, która scalała nasz związek i pomagała wierzyć, że nic nie będzie w stanie nas rozdzielić.
Dlatego trwałam w tym nadal, prowadząc podwójne życie. Mimo, że raniłam tym Karla i prawdopodobnie bezpowrotnie, przekreślałam szansę na szczęście u jego boku. Nie łudziłam się, że prawda nie wyjdzie na jaw, a on będzie w stanie, wybaczyć mi takie okropności.
Kiedyś na pewno nadejdzie ten dzień, gdzie wszystkiego się dowie, a ja poniosę zasłużone konsekwencje tego, co zrobiłam.




Najgorsza w tym wszystkim, była jednak świadomość, że na koniec zostanę bez niczego.

Mój romans nie niósł za sobą żadnej przyszłości, a gdyby nawet. Ja jej zwyczajnie nie chciałam. Może było to okrutne, ale Markus praktycznie nic dla mnie nie znaczył. Przynajmniej w sferze emocjonalnej. Zresztą tak samo, jak ja dla niego. O czym powiedział mi już na samym początku, naszej niemoralnej relacji.
To wciąż Karl, był dla mnie najważniejszy. Mimo, że tydzień po tygodniu krzywdziłam go w sposób w jaki, nigdy sobie na to nie zasłużył. Byłam za to pewna jednego. Gdybym ktoś, kazał mi w tej chwili wybrać, tylko jednego z nich, bez wahania byłby to mój narzeczony.




Nigdy nie darzyłam Markusa, jakąś przesadną sympatią. Właściwie to było, mało powiedziane. My ledwo się tolerowaliśmy. Odkąd tylko Karl nas sobie przedstawił, nie przypadliśmy sobie do gustu. Markus był jego jedynym kolegą, z którym nie potrafiłam znaleźć wspólnego języka. Nie podobał mi się beztroski styl życia, jaki prowadził. Częsta arogancja i lekceważący stosunek z jakim się do mnie odnosił. Uwielbiał grać mi na nerwach i w bezczelny sposób, krytykować decyzję Karla o ustatkowaniu się, w mojej obecności. Nasze wspólne spotkania, najczęściej kończyły się kłótnią, przez co stawialiśmy Karla w fatalnym położeniu. Musiał stanąć w końcu, pomiędzy swoją dziewczyną a przyjacielem. Któregoś razu zrozumiałam, że tak dłużej być nie może. Dlatego zaczęłam unikać spotkań, na których miał pojawiać się Markus. Na szczęście, nie było ich za wiele. W ten sposób, Karl nie musiał być dłużej rozjemcą w naszych słownych potyczkach. W dodatku, mógł zachować swoją przyjaźń i miłość do mnie, bez konieczności poświęcenia jednej na rzecz drugiej.

Do tej pory nie rozumiałam, dlaczego Markus uwziął się właśnie na mnie. Dlaczego, aż tak bardzo w przeszłości przeszkadzał mu, mój związek z jego przyjacielem. Przez co, próbował ze wszystkich sił uprzykrzyć mi życie. Nie miałam jednak odwagi, nareszcie tego wyjaśnić.





Wszystko zmieniło się, niecały rok temu. Któregoś dnia Karl, wrócił do naszego wspólnego mieszkania z wiadomością, że Markus przeprowadza się do Oberstdorfu i zaprasza nas na kameralną imprezę. Czegoś na kształt parapetówki. Byłam w szoku, że znajdzie się tak blisko nas i siłą rzeczy, będzie spędzał dużo większą ilość czasu z moim chłopakiem. Wcale nie cieszyła mnie perspektywa mieszkania z nim w jednym mieście. Byłam pewna, że stanie się częstym gościem w naszym życiu i wielokrotnie w nim namiesza. On zwyczajnie uwielbiał to robić. Jak widać, wcale się nie pomyliłam. Za nic jednak, nie byłam w stanie przewidzieć, że zrobi to w taki sposób i to za moją zgodą i czynnym udziałem.




Przeklinałam i równocześnie z dziwną ekscytacją, wspominałam dzień tej pamiętnej imprezy, od której tak naprawdę się wszystko zaczęło. Kiedy Karlowi, udało się w końcu po niekończących się namowach, przekonać mnie do towarzyszenia mu w tym spotkaniu. Nie spodziewałam się, że na zawsze zmieni ono nasze życie.




Impreza zaczęła się dość późnym, sobotnim popołudniem. Nie brało w niej udziału, zbyt wiele osób. Byli praktycznie sami znajomi, którzy poświęcili ten wolny weekend, aby uczcić nowe miejsce zamieszkania, swojego przyjaciela.

Starałam się przetrwać jakoś ten czas, bez przesadnego zwracania na siebie uwagi. Przede wszystkim, starałam się unikać towarzystwa gospodarza tego przedsięwzięcia. Nie chciałam wywołać kolejnej awantury i sprawić tym przykrości mojemu ukochanemu. Dlatego też, przez większość trwania zabawy, trzymałam się blisko Karla i innych przychylnych mi osób. Jak chociażby Andreasa, którego zawsze lubiłam. Dobrze się nam ze sobą rozmawiało i mieliśmy wiele wspólnych tematów. Niestety mój wspaniały przyjaciel, zdecydowanie przesadził z alkoholem. Przyczyniając się tym samym w dużej mierze, do tego co wydarzyło się potem.




Gdy stężenie promili w krwi Wellingera, przekroczyło górną dla niego granicę. Karl, który jako jeden z nielicznych zachował pełną abstynencję, podczas tamtego wieczoru. Zaoferował się, że odwiezie go do hotelu, w którym się zatrzymał. Umówiliśmy się, że następnie wróci po mnie i wspólnie udamy się do naszego mieszkania. Nie wiem, dlaczego się na to zgodziłam. Zamiast wyjść równocześnie z Karlem i Andreasem. Może to niekończące narzekania na przemian z euforycznym stanem, w jaki wpadał nasz przyjaciel. Skłoniły mnie do tego. A może, tak zwyczajnie miało się stać. 




Czekałam przez blisko, dwie godziny na powrót mojego chłopaka. Zaczynając się już powoli martwić, gdy otrzymałam od niego wiadomość. W której strasznie mnie przepraszał, ale Andreas namówił go na kontynuowanie imprezy w jego hotelowym pokoju. I dał się mu skusić na wypicie alkoholu. Uziemiając go tym samym, w tym miejscu do rana. Nie miałam mu tego za złe. W końcu rzadko kiedy, mogli sobie pozwolić na coś takiego. Dlatego życząc mu dobrej i spokojnej nocy, zapewniałam że jakoś sobie poradzę.





Zamierzałam po prostu iść na pieszo, do naszego mieszkania. Nie mając zamiaru prosić nikogo o pomoc i robić niepotrzebnego problemu. Zresztą nie zostało już wiele osób, impreza zdecydowanie dobiegała końca. Dlatego postanowiłam, także zbierać się do wyjścia. Nie miałam już, czego szukać w tym miejscu.




Kiedy prawie mi się to udało, znikąd pojawił się Markus. Twierdząc, że nigdzie sama nie pójdę, bo obiecał Karlowi, że się mną zajmie. A nie zamierzał się mu narażać. Byłam tym zdenerwowana. I wcale, nie miałam ochoty go słuchać. Ale po wymienieniu ze sobą, kilku kąśliwych uwag, po prostu uległam. Było dość późno i nie było najrozsądniejszym pomysłem, urządzenie sobie prawie godzinnego, samotnego spaceru na drugi koniec miasta.




Poszłam więc za nim do salonu, czekając aż łaskawie raczy mnie odprowadzić. Orientując się, że zostaliśmy sami. Poza naszą dwójką, nie było już nikogo. To był chyba pierwszy raz, kiedy przebywaliśmy ze sobą sam na sam.
Niestety Markus, zamiast spełnić moją prośbę, uparł się abym napiła się z nim wina. W ramach toastu za jego nowe mieszkania. Dla świętego spokoju się zgodziłam. Na moje nieszczęście na jednym kieliszku się nie skończyło. Ani się nie obejrzałam, a wypiliśmy całą butelkę. Dodając do tego, już wcześniejszy alkohol, który krążył po moim organizmie. Moja silna wola została skutecznie osłabiona, a towarzystwo Markusa zaczęło być znośne. Przestał mnie irytować i zaczęliśmy, ku mojemu dużemu zdziwieniu normalnie rozmawiać. Opróżniając przy okazji, kolejną butelkę wina.




To w głównej mierze, dlatego nie zaprotestowałam. Gdy niespodziewani przysunął się do mnie i złączył ze sobą nasze usta. Spodobały mi się jego pocałunki, były zupełnie inne od tych, których doświadczałam na co dzień. Zaczęłam je odwzajemniać, kompletnie zapominając o Karlu i wszystkim dookoła. Pozwoliłam, aby jego dłonie coraz śmielej błądziły po moim ciele, a nawet na zabranie mnie do sypialni. W której ostatecznie, straciłam zdrowy rozsądek, pozwalając Markusowi dosłownie na wszystko.
Nasze ubrania zniknęły w błyskawicznym tempie, a wszystko potem, potoczyło się już samo. Spędziliśmy ze sobą tamtą noc. Odrzucając na bok, wzajemną niechęć i nasze relacje z Karlem. Nic nie było ważne, poza naszym dopiero co, odkrytym pożądaniem siebie nawzajem. I o ile pierwszy raz, można było wytłumaczyć alkoholem, o tyle kolejnego, który wydarzył się kilka godzin później. Gdy byliśmy, już pełni świadomi, tego co się między nami dzieje. Nie dało się, niczym racjonalnym wytłumaczyć.




Opamiętanie przyszło dopiero rano, kiedy obudziłam się w jego ramionach. Dotarło do mnie, co zrobiłam i byłam zrozpaczona. Nie miałam pojęcia, co będzie dalej. Wiedziałam, że nie będę w stanie przyznać się do wszystkiego Karlowi. Zbyt mocno, nie chciałam go stracić. Zwyczajnie się tego bałam. Do tamtego feralnego wieczoru, nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym go kiedykolwiek zdradzić. Przecież go kochałam i byliśmy ze sobą szczęśliwi. 




Równocześnie moje zdenerwowanie i niepewność były, jeszcze większe z powodu tego, że nie ufałam Markusowi i byłam przekonana, że opowie o wszystkim swojemu przyjacielowi. Nawet za cenę ich przyjaźni. Co do tego się, jednak pomyliłam. Nigdy nie miał takiego zamiaru. O czym, przekonałam się, jakiś czas później.





Niewiele myśląc, zebrałam w pośpiechu swoje porzucane ubrania. Po czym ubierając się w nie. Opuściłam mieszkanie Markusa, bez większego zawahania. Praktycznie biegnąc, udałam się w drogę powrotną do siebie. Modląc, aby Karl nie wrócił przede mną. Łzy wstydu i bezsilności, spływały po mojej twarzy, niemal aż do samego mieszkania. Nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło, że dopuściłam do tego wszystkiego. Ale najgorsze było to, że gdzieś w głębi siebie, czułam że mi się to podobało i nie miałabym nic przeciwko, żeby to się powtórzyło. Oczywiście za chwilę, fala wyrzutów sumienia, zaatakowała mnie jeszcze mocniej niż wcześniej. Z powodu tego, że coś takiego w ogóle przeszło przez moje myśli.




Starałam się, jak najciszej otworzyć drzwi od mieszkania, niczym jakiś zbieg. Pamiętam z jak wielką ulgą odetchnęłam, gdy okazało się puste. Bez większego namysłu, udałam się niemal od razu pod prysznic. Próbując zmyć z siebie dotyk Markusa, który nadal podświadomie wyczuwałam na praktycznie całym swoim ciele. Ze wszystkich sił, chciałam wymazać wspomnienia z nim związane, ale im bardziej się starałam. Tym częściej one wracały. Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Próbując nadrobić zarwaną noc i choć na chwilę zapomnieć o tym, co zrobiłam.




Obudziłam się kilka godzin później, w trochę lepszym nastroju. Sen pomógł mi odzyskać równowagę i spojrzeć na wszystko z trochę innej perspektywy.
Karl zdążył już wrócić od Andreasa, a ja starałam się zachowywać naturalnie i przynajmniej udawać, że nic się nie stało. Chciałam o tym zapomnieć i żyć dalej z nadzieją, że Karl nigdy się o niczym nie dowie.




Po kilku dniach, myślałam że nawet mi się udało. Zaczynałam się godzić z tym, że nie cofnę czasu. Postanowiłam sobie, że nie będę do tego więcej wracać. Z nadzieją, że Markus postąpi tak samo. Miałam zamiar, nadal cieszyć się szczęściem u boku Karla. Wtedy nie potrzebowałam nikogo innego, poza nim. Niestety życie, bardzo szybko zweryfikowało moje plany. 




Wszystko się rozsypało, gdy ponad dwa tygodnie później. W pewne wtorkowe popołudnie, zobaczyłam Markusa, przed drzwiami mojego gabinetu w hotelu. Wyraźnie czekającego na mnie.
Nie miałam pojęcia, czego może ode mnie chcieć. Obawiałam się naszego ponownego spotkania i marzyłam żeby uciec stamtąd, jak najdalej. Zmieniło się to, gdy tylko zaprosiłam go do środka w celu wyjaśnienia sobie wszystkiego. A on bez żadnego pozwolenia. Złapał mnie za rękę, odwracając w swoją stronę i zaczął zachłannie całować. Byłam tym kompletnie zaskoczona i nie wiedziałam, co robić. Wtedy ten jeden, jedyny raz. Byłam bardzo bliska, odepchnięcia go i powiedzenia wyraźnego nie. Co oznaczałoby zakończenie tego wszystkiego, zanim na dobre się zaczęło. Chwilami bardzo żałuję, że tego nie zrobiłam. Marnując tym samym, ostatnią szansę na uratowanie swojej osoby.




Ale gdy zaczął, wypowiadać pojedyncze słowa, pomiędzy naszymi pocałunkami o tym, jak pragnie mnie do szaleństwa i nie może zapomnieć o tym, co się między nami wydarzyło. Dodatkowo zapewniając, że z żadną nie było mu tak dobrze, a ja jestem piękna i cudowna. Zwyczajnie mu uległam. Łamiąc wszelkie zasady, jakimi kierowałam się do tej pory w życiu. Pokusa zaznania tego, co zakazane była zbyt duża, abym się jej oparła. Oddałam tym samym, swoją duszę diabłu, za bardzo niewielką cenę.






To przy Markusie, poczułam się po raz pierwszy kobietą w pełni, świadomą swojej kobiecości i atutów. Dopiero przy nim, zaczęłam w ogóle zwracać na to uwagę i z premedytacją wykorzystywać. Przy Karlu do niczego, nie było mi to potrzebne. W końcu on pokochał dziewczynę w niechlujnym koku i trampkach, które dopełniały strój złożony z jeansów i zwykłej koszulki. Mój narzeczony, zakochał się w prawdziwej mnie. Tej samej, której resztki gdzieś w środku mnie, nadal tkwiły. I niekiedy, wciąż jeszcze potrafiłam je odnaleźć. Gdy zrzucałam z siebie na moment, maskę pozorów i udawania kogoś, kim chyba nie do końca byłam. Czasami spoglądając na siebie w lustrze, zwyczajnie się już nie poznawałam.
Nie wiedziałam, dlaczego zaczęłam zmieniać się właściwie, wbrew samej sobie.

Z każdym dniem dawnej Clary, tej którą byłam jeszcze przed rokiem, było coraz mniej. Najbardziej bałam się tego, że któregoś dnia, zniknie ona bezpowrotnie. Zostawiając po sobie jedynie wspomnienie.





Kochaliśmy się wtedy z Markusem w moim biurze. Nawet nie fatygując się, aby zamknąć drzwi na klucz. W każdej chwili, ktoś mógł nas nakryć. Ale się nad tym nie zastanawialiśmy. Po raz kolejny, zapomniałam o wszystkim. Nic poza nim, nie było dla mnie przez te kilka minut ważne. Od tamtej pory, było już dla nas jasne, że będziemy to ciągnąć dalej. Nie musieliśmy nic mówić, dało się to zwyczajnie wyczytać z naszych twarzy.
Dlatego nie protestowałam, gdy po wszystkim z uśmiechem satysfakcji na ustach, wypowiedział na pożegnanie, że nie może doczekać się następnego razu. Wiedziałam, że prędzej czy później on i tak nastąpi.




Bardzo szybko, zgodziłam się na to szaleństwo, które trwa do teraz. Stawiając tylko jeden warunek. Karl nie mógł się dowiedzieć. Markus przystał na to bez wahania, samemu także nie chcąc stracić przyjaciela. Ustaliliśmy wszystko ze szczegółami. Następnie wybrałam miejsce naszych spotkań i dzień. Planowałam ostrożnie, każdy nasz następny raz. Próbowałam zmniejszyć ryzyko do minimum. Dotyczące tego, że ktoś mógłby odkryć nasze regularne i potajemne spotkania.

Jedno bezsprzecznie łączyło mnie z Markusem. Obydwoje byliśmy wyrachowani i próbowaliśmy mieć, wszystko naraz. Naiwnie się łudząc, że w ogóle jest to możliwe.




Tym razem to głośne pukanie do drzwi, przywraca mnie już po raz kolejny do rzeczywistości tego dnia. Przeszłość, zbyt mocno upominała się w ciągu ostatnich godzin o moją uwagę.




- Clara, jeden z gości okropnie hałasuje. Zakłóca tym spokój innym. Mogłabyś coś z tym zrobić? Sebastian wyszedł już do domu - Mia, recepcjonistka hotelu i zarazem moja dobra koleżanka. Patrzy na mnie z proszącą miną.
- Jasne, zaraz się tym zajmę. Podaj tylko numer pokoju - odpowiadam, będąc wściekła na Sebastiana. To on był tutaj menadżerem. Ale jak zwykle, nie dość że całymi dniami, nic nie robił. Przekazując mi, prawie wszystkie obowiązki. To w dodatku, wychodził sobie wcześniej do domu. Bez żadnego uprzedzenia o tym kogokolwiek. 
- Pięćdziesiąt cztery. Dziękuję, jesteś najlepsza - posyła mi tylko uśmiech i wraca do swojej pracy.





Przed opuszczeniem gabinetu, ponownie spoglądam na zegarek. Dochodziło wpół do czwartej. Tym razem Markus, będzie musiał na mnie poczekać. Byłam pewna, że za nic nie rozwiążę problemu z upierdliwym gościem hotelu w niecałe pół godziny.



___________________
Obiecuję, że to już ostatni rozdział, które odwołuje się praktycznie wyłącznie do przeszłości. 
Od następnego, zacznie się już właściwa akcja. Liczę, że nikogo przesadnie nie zanudziłam powyższą treścią i udało się każdemu dotrzeć do końca. :) 

3 komentarze:

  1. Oczywiście że dotarłam do końca. Wczoraj za późno zobaczyłam rozdział więc zostawiłam to sb na dzisiejszy poranek żeby się zrelaksować przed zajęciami 😊
    Super, bo tak jak chcialam dowiedziałam się jak to wszystko się potoczyło że Clara i Markus skończyli sypiajac że sb. Strasznie mnie to ciekawiło. Okazuje się że wiele czynników na to wplynelo, ale napewno głównym był fakt, że oni nigdy się nie lubili i ciągle klocili. Jak wiadomo kto się lubi ten się czyni. Może to też po części wina Karla? Może gdyby wtedy się nie upil i wrócił po dziewczynę tak jak obiecał to teraz wszystko byłoby inaczej? Alkohol też dołożył swoje, bo jest czynnikiem rozhamowujacym. To przez niego zabrakło silnej woli i zwykłego słowa nie. 🙈
    Naprawdę podobały mi się te opisy. Wyjaśnily wszystko i fajnie pokazywały uczucia głównej bohaterki. Która wie że robi źle, ale brnie w to dalej, bo już nie umie odmówić. Tak się do tego przyzwyczaila, że ja współczuję Karlowi. Dowiedzenie się przez niego, o zdradzie narzeczonej będzie dla niego jak cios. Nie dość że dziewczyna robi to notorycznie to jeszcze z jego przyjacielem. To będzie tragedia.
    Czekam w napięciu na kolejne rozdziały, które przeniosą nas do teraźniejszości. Mam wrażenie, że zapewnisz nam wiele wrażeń i ciekawych zwrotów akcji. Weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Super że wyjaśniłaś jak to wszystko się zaczęło .Czekałam na to.Kurcze nie wiem co napisać 😉Oni się nawet nie lubią.Nie potrafią że sobą nawet rozmawiać.Łączy ich tylko seks.Albo aż seks 😉 Z każdym kolejnym czytanym zdaniem jest mi coraz bardziej żal Karla 😣 Nie potrafię sobie nawet wyobrazić tego jak będzie się czuł gdy dowie się o zdradzie.Do tego o zdradzie z jego najlepszym przyjacielem. Aż się boję rozdziału w którym to nastąpi.Sam początek ich romansu, chyba nie zgodzę się z Natolą że to trochę wina Karla.To co że on nie wrócił.Że został u Andreasa.To nie powinno nigdy się wydarzyć.Widzę tu tylko i wyłącznie winę Clary i Markusa.No i oczywiście alkohol.To źródło najczęstszych problemów 😉Choć alkohol tłumaczy tylko ich pierwsze zbliżenie.Kolejnych już niestety nie.Najdziwniejsze jest dla mnie to że ona nadal kocha Karla i nie wyobraża sobie życia bez niego.A z każdym kolejnym razem sprawia że będzie on cierpiał bardziej.
    Bez problemu dobrnalam do końca.Co to w ogóle za pytanie 😉 Czekam niecierpliwie na kolejnh rozdział.Mam nadzieję że nie potrwa to oczekiwanie zbyt długo 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wstępie chcę przeprosić za moje spóźnienie. Codziennie sprawdziany, karkówki, odpytywanie i jeszcze więcej kartkówek, więc nie dałam rady, wcześniej tu wpaść.
    Znowu muszę ci pogratulować tej umiejętności, jaką jest pisanie długich opisów. Świetnie ci wyszły i fajnie, że się pojawiły. Bardzo dużo się wydarzyło w przeszłości i cieszę się, że to wszystko tak wyczerpująco przedstawiłaś. Mamy jasność jak doszło do wydarzeń z chwili obecnej i jak wyglądały początkowo relacje naszych głównych bohaterów.
    Markus niech spada na drzewo, a ona niech się lepiej zajmie swoim kochanym narzeczonym. Ma naprawdę wspaniałego faceta. Takiego to tylko ze świecą szukać. Powinna się cieszyć z takiego szczęścia od losu i wykorzystać okazję do przeżywania życia u boku Karla. Co innego by było, gdyby coś czuła do Markusa. Uczucia zmieniają wszystko i ciężko się im oprzeć. Chociaż... Nie zdziwię się, jeżeli coś szykujesz w tym temacie i naszej niegrzecznej dziewczynce zmięknie serduszko.
    Teraz biegnę nadrobić kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń