Od
dłuższej już chwili milczę. Starając się powstrzymać gorzkie
łzy wstydu i rozczarowania, zamazujące
mi prawidłowy widok. Zaszklonym wzrokiem,
patrzę
wprost na niższą od siebie blondynkę. Wyraźnie
zdezorientowaną moim dziwnym zachowaniem.
Nie
mieściło mi się w głowie, jak on mógł zrobić coś takiego.
Jeszcze rano zapewniał mnie przecież,
że liczę się dla niego tylko ja. Jak widać po naszej kłótni,
bardzo szybko zmienił zdanie na ten temat. Zresztą
czego ja mogłam się spodziewać, Mia miała rację.
Byłam
naiwna wierząc, że naprawdę się zmienił i mogę na nim polegać.
-
Przepraszam, mogę w czymś pomóc? - pyta uprzejmie z delikatnym
uśmiechem na ustach. Wydawała się miłą osobą. Przyjaźnie
nastawioną do innych.
- Raczej, nie. Pójdę już - dla mnie
wszystko było
jasne. Nie potrzebowałam
żadnego potwierdzenia, kim ona jest dla Markusa. Dlatego nie
zwracając kompletnie uwagi na to, że zachowuję się, jak
nienormalna. Odwracam w stronę schodów z zamiarem opuszczenia
budynku. Czas
było o nim zapomnieć i skupić się na poukładaniu swojego życia
od nowa.
W
tym samym momencie, gdy
zaczynam schodzić po schodach.
Drzwi
od mieszkania obok się otwierają. Mimowolnie
odwracam się, dostrzegając
w
nich nieznanego mi mężczyznę w towarzystwie Markusa. Jestem
zaskoczona
tym widokiem, niczego już nie rozumiejąc.
Byłam
przecież przekonana, że jest u siebie ze swoją nową znajomą.
-
Clara, co ty tutaj robisz? - słyszę doskonale znany mi głos.
Patrzę
na niego z niepewną miną. Niezadowolona, że dowiedział się o
moich odwiedzinach.
-
Chciałam
z tobą porozmawiać. Ale jak widzę, jesteś zajęty i masz gościa.
Dlatego nasza rozmowa, nie ma już sensu. Tak
w ogóle to, nasza cała znajomość
nie ma sensu
- obdarzam go wyjątkowo chłodnym spojrzeniem. Nie mając zamiaru,
słuchać
żadnych wyjaśnień, które okażą się pewnie zwykłym
kłamstwem.
- Poczekaj, o
czym ty mówisz?
Nie mam żadnego gościa. Spotkałaś
pewnie Hannah.
To moja sąsiadka, a to jej mąż - kiwa dyskretnie na nieznanego mi
mężczyznę, który
przygląda mi się z wyraźnym zainteresowaniem -
sąsiedzi z góry, zalali im mieszkanie. Poprosili mnie więc
o pomoc w usunięciu szkód. A z racji tego, że mają małe dziecko.
Hannah
przeniosła się na kilka godzin z ich córką do mnie. Przed chwilą,
dopiero pozbyliśmy się wody z ich mieszkania - słuchając tego,
mam ochotę zapaść się pod ziemię. Wyszłam na zazdrosną idiotkę
i
kompletną wariatkę.
Z góry podejrzewając go o najgorsze. W
dodatku skompromitowałam się przed jego znajomymi, którzy wszystko
słyszeli.
-
Ja nie wiedziałam - tłumaczę się żałośnie. Nie
wiedząc, jak mam się teraz zachować.
-
Nic dziwnego. Skąd niby miałabyś to wiedzieć. Oczywiście zamiast
poczekać na mnie, albo po prostu zapytać Hannah.
Ułożyłaś
już sobie pewnie, jakąś własną
teorię. Chodź, poczekasz na mnie chwilę. Potem sobie poważnie
porozmawiamy - łapie mnie za rękę z wyraźnym zdenerwowaniem i
ciągnie z powrotem do swojego mieszkania. W korytarzu mijam się z
jego
sąsiadką,
która trzyma swoją córkę na rękach. Posyłając
mi wyraźnie rozbawione spojrzenie. Zapewne domyśliła się, co
sobie pomyślałam. Kiedy zobaczyłam ją w drzwiach mieszkania
Markusa. Jest mi przed nią strasznie wstyd. Co ona musi sobie teraz
o mnie myśleć?
Rozglądam
się po salonie, w którym czekam na pojawienie się jego
właściciela. Obawiam się rozmowy z nim, po tym jak kompletnie się
zbłaźniłam. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię, albo
uciekła stąd w mgnieniu oka. Ale nie mogę być wiecznym tchórzem
i muszę zdobyć się na odwagę i z nim porozmawiać. Choćby była
to rozmowa z bardzo nieprzyjemnym przebiegiem. Sama
doprowadziłam do takiej sytuacji, swoją podejrzliwością i myślą,
że zawsze wiem wszystko najlepiej.
Gdy
tylko Markus pojawia się w ponownie
w zasięgu mojego wzroku. Zaczynam odczuwać, jeszcze większe
zażenowanie i zawstydzenie swoim zachowaniem. Z góry założyłam,
że mnie oszukał. Właściwie bezpodstawnie, co spowodowało że
wyłącznie
się ośmieszyłam.
Nie dość, że przed nim, to jeszcze dodatkowo przed obcymi
osobami.
-
Nie musisz nawet nic mówić. Doskonale wiem, co sobie pomyślałaś,
gdy zobaczyłaś Hannah w drzwiach. Po raz kolejny udowodniłaś,
brak jakiegokolwiek zaufania do mojej osoby. Ja już nie wiem, jak
mam ci pokazać,
że żadne inne poza tobą, już od dawna mnie nie interesują -
unikam jego wzroku, nie wiedząc co powiedzieć. Znowu wszystko
zepsułam, choć przyszłam tu w zupełnie innym celu.
- Markus,
to wcale nie jest tak, że nie chcę ci zaufać. Staram się, ale na
to potrzeba czasu. Wiem, że mam trudny charakter i czasami ciężko
ze mną wytrzymać. Ale nic na to nie poradzę. Nie potrafię się
zmienić. Nikomu nigdy nie było łatwo, zdobyć mojego zaufania.
Nawet Karl musiał zadać sobie wiele trudu, choć jemu przecież,
niezwykle łatwo przychodzi zjednywanie sobie ludzi. Ja zwyczajnie
się boję, zranienia przez drugą osobę. Więc wolę sama to robić.
To taki mechanizm obronny. Żałuję jednak swoich dzisiejszych słów
i jeszcze raz cię za nie przepraszam. Naprawdę jesteś dla mnie
kimś ważnym. Uwierz mi, proszę - zaczynam cichym głosem, starając
się wytłumaczyć mu moje zachowanie. Mając nadzieję, że spróbuje
mnie przynajmniej
zrozumieć.
- Nie
będę ukrywał, że zabolały
mnie twoje słowa. Ale doceniam to, że przeprosiłaś. Mimo
wszystko, to nie może tak dłużej wyglądać. Ciągle się ze sobą
tylko kłócimy, wzajemnie oskarżając. Jeśli to nadal ma tak
wyglądać, nie ma to chyba
najmniejszego sensu - gdy dociera do mnie sens jego słów, ogarnia
mnie przerażenie. Po raz pierwszy, dociera do mnie świadomość, że
mogę go naprawdę
stracić.
- Prawda jest taka, że nasza sytuacja zwyczajnie mnie
przerasta. Ciągle walczę sama ze sobą, nie chcąc zranić Karla,
ani ciebie. Przez co, ranię was obu. Ja się po prostu, boję zmian
i nieznanego. Przeraża mnie życie, które nie ma jasno ustalonego
planu, a mój każdy następny krok, nie jest starannie zaplanowany.
Potrzebuję poczucia stabilności. Ale jedno
wiem na pewno.
Nie chcę cię stracić,
choćby za cenę utraty spokojnego
życia.
Potrzebuję cię - ostatnie słowa wypowiadam z płaczem. Nie
potrafiąc nad nim zapanować. Nagromadzony stres z całego dnia,
musiał znaleźć gdzieś swoje ujście. Dodatkowo
wiedziałam, że tym razem muszę się przed nim otworzyć. Inaczej
nic z tego nie wyjdzie.
- Clara, spokojnie. Jestem przy tobie i
będę tak długo, jak zechcesz. Nie potrafiłbym cię zostawić.
Proszę cię, tylko nie płacz - przytula mnie mocno do siebie.
Czekając cierpliwie, aż się uspokoję.
-
Przepraszam. Nie wiem, co się ze mną ostatnio dzieje. Jestem do
niczego - ocieram swoją twarz z resztek łez, siadając na
kanapie.
- Nie mów tak. Masz prawo być przytłoczona.
Znalazłaś
się w końcu w trudnej i skomplikowanej sytuacji. Jeśli
potrzebujesz trochę czasu, aby sobie wszystko przemyśleć i
poukładać, zrozumiem
to. Nie powinienem tak na ciebie nalegać i wywierać presji - patrzę
na niego z zaskoczeniem.
- Nie potrzebuję żadnego czasu na
przemyślenia. Miałam go, aż za nadto. Trzymajmy się tego, co
ustaliliśmy rano. Pomogę ci z tym przyjęciem, a przy okazji lepiej
się poznamy i zobaczymy, czy uda nam się ze sobą porozumieć -
chciałam
dać nam ten czas, abyśmy
się ostatecznie przekonali, czy naprawdę chcemy ze sobą być.
Równocześnie wiedziałam, że bez
względu
na to, co postanowimy. Będę musiała szczerze porozmawiać
z Karlem i zakończyć nasz
związek w najbliższym czasie. To nie miało już sensu, zresztą
chyba nie tylko ja zdążyłam to dostrzec. O czym świadczy, jego
dziwne zachowanie w ostatnich dniach.
- Jesteś pewna? - kiwam
głową na potwierdzenie i uśmiecham się w jego stronę. Niczego
nie byłam bardziej niż właśnie tego.
-
Mogę zostać u ciebie na noc? - pytam niepewnie, nie
wiedząc czy ma na to ochotę.
Nie chciałam wracać do pustego mieszkania. Gdzie przytłaczające
myśli nie dałyby mi, ani chwili wytchnienia.
- Oczywiście, że
tak. Ale co z Karlem? Nie będzie się martwił, że nie wróciłaś
- zastanawia się.
- Nie ma go. Wróci dopiero jutro popołudniu.
Podobno jest u swojej siostry, ale ja wcale w to nie wierzę.
Ostatnio bardzo się zmienił. Mówił ci coś? - próbuję się
czegoś dowiedzieć. Byli w końcu przyjaciółmi,
Karl mógł mu się zwierzyć.
- Lepiej będzie, jak to z nim
porozmawiasz. Niech sam ci powie, ja nie wiem nic konkretnego -
Markus udziela mi wymijającej odpowiedzi.
- Czyli coś wiesz,
tylko nie chcesz powiedzieć - mówię z wyrzutem. Choć mam
świadomość, że nie powinnam. Nie
mogłam od niego wymagać, czegoś takiego.
-
Clara, błagam cię. Zakończmy ten temat, nie chcę znowu się
pokłócić. To sprawa między wami, ja się nie będę wtrącał -
siada obok mnie i obejmuje ramieniem. Niemal od razu wtulam się w
niego, tym
razem ustępując. Nareszcie
czując, że jestem we właściwym miejscu i z właściwą osobą.
-
Skoro zostajesz do jutra, to co zrobimy z resztą wieczoru? - po
dłuższej chwili milczenia, słyszę pytanie Markusa. Niemal od razu
wiedząc, jakiej odpowiedzi udzielę.
-
Będziemy rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. Najwyższy
czas się tego nauczyć - odpowiadam z pełnym przekonaniem. Tylko
rozmowa, pomoże nam nadrobić zaległości w naszej relacji.
Mieliśmy ogromne braki, dotyczące znajomości siebie nawzajem. Ale
skoro przez tyle czasu, opierała się ona praktycznie wyłącznie na
jednym. Nie można się temu było dziwić.
- W takim razie, co
chcesz wiedzieć? Pytaj śmiało, jestem do twojej dyspozycji - mówi
ze śmiechem, następnie mnie całując. Jak zawsze w takim momencie,
na chwilę tracę głowę. Odwzajemniając bez zastanowienia, każdy
pocałunek.
- Mieliśmy rozmawiać. Więc wracając do twojego
pytania, chcę wiedzieć wszystko - przerywam naszą wymianę
czułości, zanim zabrnie ona za daleko. Choć ta perspektywa była
kusząca, tym razem zależało mi na czymś zupełnie
innym.
Przez następne długie godziny, tak
zwyczajnie i po prostu banalnie rozmawiamy ze sobą. Poruszamy
najróżniejsze tematy. Od tych, dotyczących naszego dzieciństwa po
wszelkie marzenia i cele, które chcielibyśmy zrealizować.
Dowiadujemy się o sobie zaskakujących rzeczy, o
które nigdy byśmy siebie nie podejrzewali. Dodatkowo
powoli zaczynamy rozumieć, punkt widzenia tej drugiej osoby. Po raz
pierwszy, nie kłócimy się sobą. Nawet w momencie, gdy mamy
odmienne zdanie, dotyczące jakiejś kwestii. Kiedyś to byłoby nie
do pomyślenia, ale odrobina dobrej woli i chęć
zbudowania czegoś między naszą dwójką, potrafiły zdziałać
cuda. Tej nocy wykonaliśmy, olbrzymi krok w poprawie naszej
dotychczasowej relacji.
Zasypiamy dopiero nad ranem,
pokonani zmęczeniem. Usypiając w ramionach Markusa w końcu od
bardzo dawna, znowu poczułam się w pełni szczęśliwa. Mimo, że
wiedziałam ile trudu i przeciwności nas, jeszcze czeka.
Nie miałam pojęcia, czy je przetrwamy i będziemy potrafili je
pokonać. Starałam
się jednak
o tym nie myśleć i zwyczajnie cieszyć się chwilą. Bo
podczas jednego, krótkiego momentu. Poczułam, że mam przy sobie
wszystko, co było mi potrzebne do szczęścia.
Budzi
mnie aromatyczny zapach, dopiero co zaparzonej kawy. Stojącej na
niewielkiej szafce, tuż przy łóżku. Otwieram oczy, rozglądając
się po wnętrzu pokoju. Dopiero po chwili przypominając sobie,
gdzie jestem.
Podnoszę się do pozycji siedzącej, szukając
swojego telefonu, aby sprawdzić która jest godzina. Spoglądam na
wyświetlacz, orientując się że dochodzi wpół do siódmej.
Wzdycham
z niezadowoleniem.
Musiałam się śpieszyć, nie chcąc spóźnić się do pracy.
Dodatkowo musiałam wpaść jeszcze
do swojego mieszkania, aby się przebrać.
- Dzień
dobry. Już wstałaś? - Markus całuje mnie krótko na przywitanie,
pojawiając
się przy mnie.
-
Najwyższa pora i tak zrobiłam to zbyt późno. O ósmej muszę być
w pracy - biorę do ręki kubek z kawą i upijam z niej łyk,
delektując się jej smakiem.
- Nie możesz zrobić sobie dnia
wolnego i jeszcze trochę zostać? Nie
chcę się z tobą rozstawać, dlaczego tak nie może być zawsze?
- choć naprawdę bym chciała, nie mogłam sobie pozwolić na
wolny dzień.
Sebastian już by się postarał, abym poniosła surowe konsekwencje
swojej nieobecności.
- Nie dam rady. Ale możesz później do
mnie wpaść, jeśli masz czas. Moglibyśmy w końcu ustalić coś
w kwestii
urodzin twojej mamy. Nie zostało już do nich dużo czasu, a ja
muszę dopilnować terminów - proponuję.
- Z chęcią. Oby
tylko nie skończyło się to, tak jak wczoraj - na wspomnienie o
Mii, tracę swój dobry humor. Wiedziałam, że nie mogłam już na
nią liczyć.
- Od teraz w mojej pracy, obowiązuje nas
najwyższy stopień profesjonalizmu. Taka sytuacja,
nie może się więcej powtórzyć. Więc od dzisiaj, trzymasz ręce
przy sobie - informuję go.
- Albo pamiętam o zamknięciu drzwi
na klucz - odpowiada z chytrym uśmiechem.
- Jesteś
niereformowalny. Ale to rozmowa na kiedy indziej. Muszę się
zbierać, jestem już na pewno spóźniona. A tym razem, Mia na pewno
nie będzie mnie kryć. Dziękuję za kawę, była przepyszna -
całuję go w policzek w ramach podziękowań.
- Odwiozę cię -
bez wahania na to przystaję, a po kilku minutach. Opuszczamy razem
mieszkanie.
Gdy docieramy na miejsce i
znajdujemy się na ulicy, na której mieszkam. Wiem, że nieubłaganie
nadszedł czas naszego pożegnania i muszę wrócić do
rzeczywistości.
- Dziękuję za podwiezienie i za wczorajszy
wieczór, a właściwie noc. Było bardzo miło - dawno już nie
spędziłam z nikim, tak przyjemnie
czasu.
- Nie masz za co dziękować. Dla mnie to także, była
przyjemność. Mógłbym tak spędzać każdą noc - miło mi było
słyszeć te słowa.
- Czyżby? Zapewne bardzo szybko, by ci się
znudziło - droczę się z nim
- Z tobą, nigdy - odpowiada
poważnie, patrząc wprost w moje oczy. Jakby
chiał wyznać coś jeszcze, ale nie potrafił. Pierwsza
kończę to dziwne połączenie między nami, nie mogąc poradzić
sobie z intensywnością jego spojrzenia.
- Naprawdę muszę już
iść. Do zobaczenia - całuję go ledwo wyczuwalnie na
pożegnanie.
Przygotowując się w pośpiechu do
pracy, nie mogę powstrzymać szerokiego uśmiechu, który towarzyszy
mi od kiedy tylko się obudziłam. Nie przeszkadza mi nawet
perspektywa spotkania w pracy Sebastiana, czy obrażonej Mii. Po
prostu się tym nie przejmowałam, będąc w świetnym
nastroju.
Godziny w pracy, upływały mi
błyskawicznie. Nawet się dobrze nie obejrzałam, a było już
południe. Wykonywanie zleconych mi obowiązków, szło mi bardzo
sprawnie. Przynajmniej do momentu, gdy nie usłyszałam pukania do
drzwi. Za którymi stał właściciel hotelu we własnej osobie.
-
Pani, Claro. Chciałbym z panią poważnie porozmawiać. Zapraszam do
mnie - będąc kompletnie zszokowana jego
niezapowiedzianą wizytą.
Podążam za nim, nie mając pojęcia czego mogę się spodziewać.
Choć obawiałam się najgorszych rzeczy, jak chociażby zwolnienie z
pracy.