Ciężkie
krople deszczu, spadające z gęsto zachmurzonego i ciemnego nieba,
uderzające raz po raz w parapet za oknem w jednostajnym rytmie.
Wybudzają mnie z głębokiego i dość przyjemnego snu. Choć
panowała fatalna pogoda za oknem, obudziłam się w dobrym nastroju,
co nie zdarzało mi się za często w ostatnich tygodniach.
Przeciągam się leniwie, starając rozprostować, zdrętwiałe ciało
od spania w jednej pozycji.
Następnie przecieram delikatnie
zaspane oczy, rozglądając się po wnętrzu dobrze znajomego mi
pokoju. Nie pierwszy już raz, spędziłam w nim w końcu noc. Tylko
tym razem, nic nie było jednak, tak jak być powinno. Starałam się
mimo to, wykrzesać z siebie jakąś nutkę optymizmu i wiary, że
jeszcze będzie dobrze.
Mimowolnie uśmiecham się
sama do siebie. Przypominając wydarzenia ostatniej nocy. Markus mimo
wyraźnego zawahania i początkowego zdystansowania. Został ze mną
do samego rana nie wypuszczając, ani przez chwilę ze swoich objęć.
Tulił mnie do siebie, jakbym znowu była dla niego tą najważniejszą
i najukochańszą osobą, dla której był gotów zrobić, praktycznie
wszystko. Nie zważał na to, że był w związku z inną, której na
pewno by się to nie spodobało. To dawało mi jakiś promyk nadziei,
że nie wszystko jeszcze stracone w kwestii, naszego powrotu do
siebie.
Dzięki jego obecności, którą podświadomie
wyczuwałam, niemal do samego przebudzenia. Udało mi się przespać
w spokoju kilka godzin. Bez dręczących myśli i strachu przed tym,
co będzie dalej. Była to miła odmiana po ostatnich nocach, które
przypominały mi, niekończący się koszmar. Podczas którego, sen
długo nie nadchodził, a następnie był zawsze kilkukrotnie
przerywamy przez nieustanny niepokój, jaki wewnętrznie
odczuwałam.
Miałam świadomość, że czekała
mnie, niezwykle trudna droga. Mająca na celu mój powrót do
normalności. Narobiłam przecież tyle głupstw, za które było mi
wstyd przed samą sobą.
Chciałam jednak, zrobić wszystko aby
było tak, jak przed kilkoma miesiącami.
Zanim
zdarzył się ten potworny wypadek i poznałam Alexandra. Kiedy byłam
sobą i cieszyłam się każdym kolejnym dniem, spędzonym z osobą,
którą niespodziewanie obdarzyłam ogromnym uczuciem. Próbowałam
wrócić do momentu, gdy miałam zaplanowaną przyszłość. Powrócić
do snucia planów i marzeń, które będą miały okazję się
zrealizować.
Chciałam, aby Markus znowu był tylko mój i
mogłabym się cieszyć, szczęśliwym życiem u jego boku. Dlatego
też, za wszelką cenę, próbowałam uciszyć cichy głos w swojej
głowie, który przypominał mi nieustannie, że na pewne rzeczy,
może być zdecydowanie za późno. A ktoś inny ma teraz w
posiadaniu to, o czym ja naiwnie marzyłam.
Musiałam
jednak, zacząć naprawianie wyrządzonych krzywd od szczerych
przeprosin Caroline i Karla, licząc że mi wybaczą i dadzą,
jeszcze jedną szansę. Abym mogła spróbować, naprawić nasze
relacje. W dodatku musiałam wyjaśnić sobie, wszystkie
nieporozumienia z Andreasem i rodzicami. Wsparcie ich wszystkich, na
pewno będzie mi bardzo potrzebne w niedalekiej przyszłości.
Potrzebowałam obok siebie przychylnych mi osób, którzy obdarzą
mnie ponownym zaufaniem. Nadszedł najwyższy czas, abym
przyznała się do błędów i tego, że nie miałam racji. Nie
mogłam dłużej udawać, że byłam nieomylna, bo w rzeczywistości
przez swoją upartość, popełniłam ogrom bardzo kosztowych w
konsekwencjach błędów.
Próbę pogodzenia się z
bliskimi, planowałam z najmniejszymi szczegółami. Z głęboką
wiarą, że ten ostatni raz mi wybaczą, a ja nigdy więcej ich nie
zawiodę.
Nie miałam tylko pojęcia, jak zabrać się za próbę
odbudowania swojej relacji z Markusem. Nie mogłam mieć pewności,
czy on naprawdę coś w ogóle do mnie, jeszcze czuje. Mimo że
udzielił mi ogromnego wsparcia i próbował pocieszyć, gdy
niespodziewanie pojawiłam się pod jego drzwiami, praktycznie w
środku nocy. To nie był to wystarczający dowód. Mógł się
kierować, jedynie zwykłym, ludzkim współczuciem. Po moich
ostatnich wybrykach, wcale by mnie to nie zdziwiło. Gdyby jego
uczucia do mnie, uległy znacznemu ochłodzeniu.
Wiedziałam,
że zainicjowanie przeze mnie naszego pocałunku, a następnie moja
prośba o to, żeby został ze mną, nie była w porządku. Stawiałam
go w trudnym położeniu i zmuszałam do niezbyt uczciwego zachowania
wobec Claudii. Nie powinnam była tego robić, ale nie potrafiłam
się zwyczajnie powstrzymać. Potrzebowałam go i pragnęłam, aby
między nami znów było, jak dawniej. Abyśmy ponownie spróbowali.
Wierzyłam, że teraz naprawdę może się nam udać. Choć obydwoje
wiele przeszliśmy, a ostatnie miesiące były koszmarne. To nadal,
nie przestałam go kochać. Nic nie było w stanie, zmienić moich
uczuć do niego. Miałam nadzieję, że damy sobie ostatnią szansę.
Ubiegłe godziny, które wspólnie spędziliśmy, utwierdziły mnie
wyłącznie w tym, że to właśnie z nim i nikim więcej, chciałam
spędzić swoje życie. Przestałam się w końcu oszukiwać, zaprzeczać swoim uczuciom i oczywistym faktom.
Kolejną
zagadką, pozostawała dla mnie relacja Markusa z Claudią. Był
strasznie tajemniczy w tym temacie. Nie mogłam się wiele od niego
dowiedzieć, a swoją wiedzę opierałam na niczym, niepotwierdzonych
domysłach. Bałam się, że obydwoje zdążyli na poważnie
zaangażować się w ten związek. Być może, pojawiły się między
nimi, także głębsze uczucia. Jeśli tak się stało, będę
musiała się z tym pogodzić i nie stawać na drodze ich szczęściu.
Ze świadomością, że nie wykorzystałam swoich szans w
przeszłości. Markus miał prawo ułożyć sobie życie, tak jak
będzie tego chciał. W tym aspekcie, już nic nie zależało ode
mnie. Jeśli wybierze Claudię, będę musiała to zaakceptować, czy
mi się to podobało, czy nie. Nie odważyłabym się, rozbić ich
związku.
Wstaję w końcu z łóżka z zamiarem
odnalezienia Markusa. Wychodzę na korytarz, swoje kroki, niemal od
razu kierując do kuchni, z której wydobywa się aromatyczny zapach,
świeżo zaparzonej kawy.
Staję przez chwilę w przejściu, z
niezwykłą uwagą go obserwując. Uświadamiając sobie, jak bardzo
za nim tęskniłam. Do tej pory skrywałam, swoją tęsknotę pod
ogromem pozorów i okropnym zachowaniem.
-
Już wstałaś? Myślałem, że pośpisz trochę dłużej. Jest
jeszcze wcześnie - odwraca się moim kierunku, wyraźnie zaskoczony
z mojej obecności w tym miejscu.
- Tyle snu mi wystarczy,
jestem w pełni wyspana - odpowiadam z delikatnym uśmiechem,
siadając przy stole. Sekundę później w moich dłoniach, pojawia
się kubek kawy. Upijam z niej mały łyk. Delektując się jej
smakiem. Była dokładnie taka, jaką uwielbiam. Nieprzesadnie mocna
z jedną łyżeczką cukru.
- Jak się czujesz? -
pyta, siadając naprzeciwko mnie. Stawiając na dodatek przede mną,
talerz ze śniadaniem. Znowu dbał o mnie, bardziej niż ja sama.
-
Na szczęście, dużo lepiej niż wczoraj. Udało mi się uspokoić i
spojrzeć z dystansem na te wydarzenia z Alexem. Obiecałam sobie,
wziąć się w garść i spróbować wszystko naprawić. Na początku,
zacznę od przeprosin twojej osoby. Za moje ostatnie zachowanie. Było
wręcz karygodne. Poza tym, jeszcze raz bardzo ci dziękuję za
pomoc. Nie wiem, jak poradziłabym sobie bez ciebie - mówię,
patrząc na niego ze szczerą wdzięcznością.
- Nie zrobiłem
nic specjalnego. Naprawdę, nie musisz za nic dziękować. Od tego ma
się przyjaciół. A teraz jedz, bo coś mi się wydaje, że ostatnio
często pomijałaś posiłki - znowu bez żadnych większych
problemów mnie przejrzał. W ostatnim czasie, faktycznie nie miałam
apetytu i najczęściej jadłam raz dziennie, praktycznie się do
tego zmuszając.
Śniadanie upływa nam w dość
przyjemnej i przyjaznej atmosferze. Rozmawiamy ze sobą na niezbyt
wymagające i dość bezpieczne tematy. Informuję go między innymi
o swoim urlopie i zamiarze pogodzenia się z przyjaciółmi. Słucham
o jego najbliższych planach, związanych z zawodami i postępach w
treningach. Zachowujemy się, jak zwykli przyjaciele Wiem, że na
razie musi mi to wystarczyć. Dlatego cieszę się, każdą wspólną
sekundą. Czas spędzony, wyłącznie w swoim towarzystwie, upływa
nam jednak w mgnieniu oka.
Dopiero dzwoniący
telefon Markusa. Przywraca nas do rzeczywistości. Mimowolnie
spoglądam na niego ukradkiem. Dostrzegając imię Claudii. Widzę,
jak mój towarzysz podnosi się nerwowo ze swojego miejsca i opuszcza
w pośpiechu z telefonem w ręce kuchnię. Niemal od razu, tracę
swój dobry humor. Gdy przebywałam sam na sam z Markusem. Często
zapominałam o istnieniu jego dziewczyny. Która dobitnie mi właśnie
o sobie przypomniała.
W pośpiechu kończę
jedzenie i dopijam kawę. Próbowałam się uspokoić, ale niepewność
i niewiedza, o czym rozmawiają. Zwyczajnie mi na to nie
pozwalała.
Gdy Markus wraca z powrotem i zajmuje swoje
poprzednie miejsce. Staram się udawać, że wszystko jest w
porządku.
- Mógłbyś w drodze na trening, odwieźć mnie do
mojego mieszkania? Okropnie pada - pytam, unikając patrzenia na
niego. Nie chciałam dać po sobie poznać, że przeszkadzała mi
jego relacja z Claudią. Nie miałam żadnych praw do robienie mu
jakichkolwiek wyrzutów. Od razu można było jednak wyczuć, że
atmosfera sprzed kilku minut, zniknęła na dobre.
- A co z
wizytą u lekarza? - przypomina. Ku mojemu niezadowoleniu. Miałam
nadzieję że o niej zwyczajnie zapomniał.
- To nie jest
konieczne. Naprawdę, nic mi nie jest. To tylko zwykłe stłuczenie -
nie chciałam udać się na wizytę lekarską, głównie z powodu
niechęci tłumaczenia, skąd pojawił się u mnie taki uraz. Byłam
pewna, że zaczęłyby się niewygodne pytania, których wolałam
uniknąć.
- Jak zwykle jesteś uparta. Niech będzie, ale
gdyby ból się nasilił. Obiecaj mi, że tego nie zlekceważysz -
zgadzam się, wiedząc że inaczej by w życiu nie odpuścił.
Droga
do mojego mieszkania, upływa nam w ciszy. Wpatruję się w widoki za
oknem, po którym spływają liczne krople deszczu. Zbieram się w
końcu na odwagę i zadaję pytanie Markusowi, które nie dawało mi
spokoju od dłuższego już czasu.
- Jak ci się układa z
Claudią? Jesteś z nią szczęśliwy? - wypowiadając te słowa,
patrzę na jego twarz, szukając na niej, jakiś emocji. Ale
pozostaje niewzruszona.
- Jest w porządku. Dobrze się ze sobą
dogadujemy i miło spędza nam się czas w swoim towarzystwie -
mogłam się spodziewać takiej odpowiedzi. W końcu Claudia, była
naprawdę świetną dziewczyną. Na pewno z dużo mniej skomplikowaną
przeszłością i charakterem niż ja.
- Cieszę się.
Przynajmniej tobie zaczęło się układać. Choć jednemu z nas się
wiedzie - staram się brzmieć normalnie, choć nie jest to
najłatwiejsze zadanie. Świadomość, że osoba którą kochasz jest
tak blisko, a jednocześnie należy do kogoś innego, była bardzo
trudna do akceptacji.
- Clara, zobaczysz że będziesz, jeszcze
szczęśliwa. Musisz tylko w to uwierzyć - z każdą minutą, coraz
bardziej traciłam na to nadzieję. Doskonale wiedząc, że
szczęśliwa mogłabym być tylko z nim.
- Masz może
czas, dziś wieczorem? Może byśmy się spotkali i spędzili trochę
czasu razem? Nie chciałabym być sama - gdy jesteśmy na miejscu,
podejmuję ostatnią próbę, zmiany aktualnego stanu rzeczy.
-
Przepraszam, ale jestem już umówiony. Może innym razem? - jego
odpowiedź do reszty mnie dołuje. Byłam pewna, że to właśnie o
tym rozmawiał ze swoją dziewczyną, dziś rano.
- Jasne.
Będziemy w kontakcie. Do zobaczenia - żegnam się z nim i w
pośpiechu wysiadam. Wchodząc po schodach do swojego mieszkania.
Dociera do mnie bolesny fakt, że prawdopodobnie jedyne, na co mogę
liczyć ze strony Markusa, to zwykła znajomość. Moje opamiętanie
się, przyszło stanowczo za późno. Pewnych rzeczy, nie dało się
już przez to naprawić.
Wczesnym popołudniem, gdy
przestało padać. Wybieram się do Caroline. Chcąc mieć już za
sobą, trudną rozmowę z nią.
Pukam niepewnie do drzwi.
Obawiając się, że może nie chcieć mnie widzieć. To była nasza
pierwsza, tak poważna kłótnia. Do tej pory, nigdy wcześniej coś
takiego nie miało miejsca, dlatego nie miałam pojęcia, co mam jej
w ogóle powiedzieć i jak zacząć przepraszać za swoją głupotę.
Otwiera
drzwi, patrząc na mnie z ogromnym zdziwieniem. Kompletnie się mnie
nie spodziewając. Wpatruje się we mnie w milczeniu. Jakby nie
dowierzała, że naprawdę mnie widzi.
- Cześć, mogę wejść?
- pytam, ledwie słyszalnie. Przerywając milczenie, jakie panowało
między nami od dłuższej chwili.
- Jasne, proszę - odpowiada
mi niemal natychmiast, przepuszczając w wejściu. Mimo uprzejmości,
od razu dostrzegłam również, ogromną powściągliwość w jej
zachowaniu. Zapewne bała się, że przyszłam do niej z jakimś,
kolejnym szalonym pomysłem.
Zaprasza
mnie do salonu, tego samego w którym przed dwoma dniami,
powiedziałam jej tyle przykrych słów. Naprawdę nie wiedziałam,
co we mnie wtedy wstąpiło. Okropnie tego żałowałam. Ona
zwyczajnie, nie zasłużyła sobie na takie traktowanie. Zrobiła dla
mnie tyle dobrego, a ja odpłaciłam się jej za wszystko w tak
okropny sposób.
-
Napijesz się czegoś? - proponuje, ale kręcę przecząco głową.
-
Może później. Caroline, przyszłam tutaj, bo chciałam cię
ogromnie przeprosić za ostatnie miesiące. Zachowywałam się
okropnie. To cud, że tyle ze mną wytrzymałaś. Proszę cię,
wybacz mi. Obiecuję, że już nigdy więcej cię nie zawiodę.
Skończyłam z Alexandrem i jego znajomymi. Okazało się, że od
początku miałaś rację, co do niego. Boleśnie się wczoraj o tym
przekonałam - siostra słucha mnie w milczeniu. A na jej twarzy,
rysuje się zupełna obojętność. Nie napawało mnie to
optymizmem.
- W końcu przejrzałaś na oczy? Nie uważasz, że
trochę za późno? Zrujnowałaś swoje życie, odsunęłaś się od
nas. Myślisz, że wystarczy jedno przepraszam i znów będzie
wspaniale? - zasypuje mnie wyrzutami. W pełni się z nią, jednak
zgadzałam. Miała prawo być na mnie wściekła.
- Wiem, że
nie naprawię niczego od razu i na wszystko potrzeba czasu. Chciałam,
mimo wszystko od czegoś zacząć. Przysięgam ci, że szczerze
żałuję, tego co zrobiłam. Nie mogę jednak, cofnąć czasu. Mam
tylko nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Pójdę już, nie będę
dłużej zajmować ci czasu - kolejny już dzisiaj raz, przekonałam
się, że zawaliłam wszystko na całej linii. Mogłam się teraz
poczuć, jak wszyscy moi bliscy. Byłam traktowana tak samo, jak oni.
W pełni mi się należało.
Udaję
się w stronę wyjścia, gdy słyszę za sobą, głos swojej
siostry.
- Clara, poczekaj. Nie masz nawet pojęcia, jak jestem
na ciebie wściekła. Ale nadal, jesteś moją kochaną siostrą,
która pomagała mi tysiące razy, gdy tylko tego potrzebowałam.
Cieszę się, że tu przyszłaś i znowu jesteś sobą. Strasznie się
o ciebie ostatnio martwiłam. Odchodziłam od zmysłów, gdy nie
odbierałaś telefonów - Caroline przytula mnie mocno do siebie, a
ja od razu odwzajemniam jej uścisk.
- Od teraz wszystko wróci
do normy. Zawsze też będę cię słuchać, jesteś zdecydowanie
mądrzejsza ode mnie. Koniec z robieniem głupot i zachowywaniem się,
jak rozpuszczona nastolatka - zapewniam ją. W myślach dziękując,
że dała mi szansę.
- Chodź, opowiesz mi na
spokojnie, co się w ogóle stało. Gdzie ty się w ogóle
podziewałaś, byłam u ciebie z samego rana, ale cię nie zastałam.
I co ci się stało w rękę? - gdy na powrót wracamy do salonu,
siadając wygodnie w fotelach. Caroline zasypuje mnie, tysiącem
pytań.
- Uprzedzam od razu, że nie będzie to przyjemna
opowieść - informuję ją, po czym opowiadam wydarzenia z
wczorajszego dnia. O tym, jak przebiegłym i wyrachowanym typem,
okazał się Alexander, czy chociażby że nie byłam jego pierwszą
ofiarą. Potem na spokojnie tłumaczę jej, gdzie spędziłam
większość ostatniej nocy.
- To się po prostu, nie mieści w
głowie. Nie możesz odpuścić i pozwolić, żeby uszło mu to
bezkarnie. Straciłaś tyle pieniędzy i w dodatku, naraził cię na
inne niebezpieczeństwa - Caroline nie odpuszcza.
- To nie ma
sensu. Niczego mu nie udowodnię. Dobrowolnie dałam mu te pieniądze.
Zresztą one nie są najważniejsze, przez swoją głupotę.
Straciłam coś dużo ważniejszego - mówię ze smutkiem. Nie
potrafiąc się z tym pogodzić.
- Chodzi o Markusa? - moja
siostra, chce się upewnić. Kiwam na potwierdzenie głową.
-
Jest szczęśliwy z Claudią, która dużo bardziej na niego
zasługuje niż ja. Nie mogę się mieszać w ich życie, wystarczy
że wczoraj już to zrobiłam. Chyba będę musiała się z tym
pogodzić, że nigdy już nie będziemy razem - czuję, że oczy
zaczynają mi się szklić.
- Nie poddawaj się. Bądź
cierpliwa i daj mu trochę czasu, nie wymagaj od niego, żeby od tak
do ciebie wrócił. Tym bardziej, że był praktycznie pewien, że
między wami ostatecznie wszystko skończone. Musisz teraz mu
pokazać, że naprawdę ci na nim zależy. Przede wszystkim, zacznij
od szczerej rozmowy - słucham jej rad, które jednak nie napawają
mnie optymizmem.
- Chciałam z nim porozmawiać, ale dziś jest
już zajęty. Umówił się z Claudią. Ja po prostu nie wierzę, że
on zaryzykuje stabilną i szczęśliwą przyszłość u jej boku. Na
rzecz, czegoś niepewnego ze mną. Nie po tym, co się wydarzyło.
Doświadczenia z przeszłości, wyraźnie pokazują, że wcale nie
wiadomo, czy nam mogłoby się ponownie udać - odpowiadam jej ze
zrezygnowaniem. Będąc zniechęcona do tego wszystkiego.
- Ale
to ciebie nadal kocha. Mam wrażenie, że ich nie łączy nic
poważnego, ani głębokiego. Podczas tej nieszczęsnej kolacji,
wcale nie zachowywali się, jak zakochana para. A gdy tylko ty się
pojawiłaś, zwracał uwagę wyłącznie na ciebie. Mógł udawać i
próbować to ukryć, ale przede mną się mu nie udało. Taka
miłość, jak wasza jest naprawdę wyjątkowa i nie zdarza się,
zbyt często. Walcz o nią i nie pozwól, aby się zmarnowała -
motywuje mnie do wzięcia spraw w swoje ręce. Ale ja nadal, nie
podzielałam jej entuzjazmu. Nie widząc w tym większego sensu. Nie
miałam szans w rywalizacja z Claudią. To krótkie spotkanie z nią,
dobitnie mi to pokazało. Na pierwszy rzut oka, nie posiadała
żadnych wad. Była miłą, uczynną, dobrą, czułą dziewczyną. Wprost
wymarzoną kandydatką na życiową partnerkę. W przeciwieństwie do
mnie, która miała liczne wady i problemy.
- Postaram się,
ale nie oczekuję spektakularnych rezultatów. Jednak dość o mnie i
moich problemach. Chętnie posłucham, co u ciebie - ostatnio nie
miałam, najmniejszego pojęcia o życiu swojej siostry.
-
Jak na razie w porządku. Z Karlem układa się nam naprawdę dobrze.
Boję się tylko, co się z nami stanie, gdy w przyszłym tygodniu
wrócę do Monachium. Czeka nas długa rozłąka. W dodatku, już
niedługo nawet w weekendy, nie będziemy mieli okazji się zobaczyć.
Nie wiem, czy sobie z tym poradzimy - wyraźnie dostrzegam jej
niepewność i strach przed najbliższą przyszłością.
-
Jestem pewna, że sobie poradzicie. To twój ostatni rok na uczelni.
Tyle na pewno wytrzymacie. Przecież się kochacie i żadna odległość
tego nie zmieni. Zobaczysz te kilka miesięcy, minie w mgnieniu oka i
znowu będziecie razem mieszkać - staram się ją pocieszyć. Związki na
odległość, nigdy nie są łatwe, ale byłam przekonana, że akurat
oni sobie poradzą.
- Tak myślisz? - pyta niepewnie.
- Nie
tylko myślę, ale po prostu wiem - uśmiecham się w jej stronę,
potwierdzając swoje słowa.
Kolejne
godziny, upływają nam na niekończącej się rozmowie. Staramy się
nadrobić, stracony podczas ostatnich tygodni czas. Dowiaduję się
kilku nowych faktów z jej życia i innych ważnych dla mnie osób.
Przekonując się, jak wiele mnie ominęło.
- Caroline, już
jestem - późnym popołudniem, słyszymy głos Karla z korytarza,
który w końcu wrócił.
- Chodź do salonu, mamy
niespodziewanego gościa. Na pewno się ucieszysz z tej wizyty -
odpowiada mu moja siostra, pełnym radości tonem głosu.
Po
chwili w drzwiach staje Karl, który przypatruje mi się z dużym
szokiem.
- Clara? Bardzo się cieszę, że cię widzę.
Myślałem, że naprawdę postanowiłaś zerwać z nami kontakt -
przytula mnie do siebie na powitanie. Wyraźnie oddychając z ulgą.
Byłam na siebie wściekła, że dostarczyłam im w ostatnim czasie,
tyle stresu.
- Przepraszam za tamto. Całkowicie odebrało mi
rozum. Na szczęście w ostatniej chwili go odzyskałam - nie
zagłębiam się, zbytnio w szczegóły. Nie chcąc po raz kolejny do
tego wracać. Poza tym, byłam przekonana że Caroline o wszystkim mu
potem opowie.
We trójkę spędzamy miło czas. Znów
jest tak, jak dawniej. Mamy niekończącą się ilość, wspólnych
tematów. Potrafimy zrozumieć się, praktycznie bez słów.
Nareszcie nie muszę nikogo udawać i mogę być po prostu sobą.
Kimś, kogo osoby znajdujące się obok mnie w pełni akceptują. Nie
zmuszając do żadnych zmian. W przeciwieństwie do moich, byłych
już znajomych.
- Czas na mnie. Zrobiło się
późno. Zajęłam wam i tak, zdecydowanie zbyt dużo czasu.
Spędzając tu, praktycznie cały dzień - gdy za oknami, zaczyna
zapadać zmierzch. Postanawiam wrócić do siebie i dać tej dwójce
trochę prywatności.
- Wiesz, że dla nas to żaden problem.
Możesz zostać ile chcesz i wpadać, kiedy tylko chcesz. Zawsze
jesteś mile widziana. Poza tym, potrzebujesz teraz towarzystwa,
bliskich ci osób - słyszę zapewnienia Caroline
- Będę
pamiętać. Dziękuje wam za wszystko, znowu po raz kolejny,
postawiliście mnie na nogi. Niedługo na pewno was odwiedzę. Wy,
także możecie zresztą wpaść do mnie. Do zobaczenia - ubieram
swoją kurtkę i buty, następnie żegnając się z siostrą i jej
chłopakiem. Z szerokim uśmiechem na ustach. Będąc szczęśliwa,
że przynajmniej ich udało mi się odzyskać.
W
drodze powrotnej, towarzyszy mi zdecydowanie lepszy humor. Miło było
mieć świadomość, że mam chociażby z kim porozmawiać i nie
jestem sama. Towarzystwo Caroline i Karla bardzo mi pomogło i
pozwoliło uwierzyć, że uda mu się za jakiś czas, na nowo
poukładać swoje życie.
Nieoczekiwanie pod
drzwiami swojego mieszkania, zastaję ostatnią osobę, jakiej bym
się tutaj spodziewała.
- Andreas? Co ty tutaj robisz? -
patrzę raz na niego, raz na niewielką walizkę, stojącą obok
niego.
- Wpadłem w odwiedziny. Chyba mogę? Czy nadal jesteś
na mnie śmiertelnie obrażona? - pyta ze śmiechem.
-
Oczywiście, że nie jestem i cieszę się z twojej obecności.
Myślałam jednak, że to ty nadal jesteś na mnie zły. Nie powinnam
była się tak zachowywać wobec ciebie - próbuję wyjaśnić z nim,
wszystkie nieporozumienia. Ale mi przerywa.
- Daj spokój.
Zapomnijmy o tym. Najważniejsze, że pozbyłaś się w końcu tego
idioty ze swojego życia - dopiero po wypowiedzeniu tych słów.
Andreas uświadamia sobie, że się wygadał. Zapewne miał udawać,
że nic nie wie.
- Skąd o tym wiesz? Kto kazał ci mnie
pilnować? Caroline czy Karl? - chciałam się dowiedzieć. Byłam
pewna, że podczas mojej wizyty u nich, postarali się o sprowadzenie
tutaj Andreasa, najszybciej jak to możliwe. Nadal się o mnie
martwiąc. Nie miałam do nich o to pretensji. Nawet w głębi
siebie, cieszyłam się z tego. Nie chciałam być sama, zwyczajnie
się tego bojąc.
- Akurat nie zgadłaś. Markus zadzwonił do
mnie dziś rano i opowiedział w skrócie o wszystkim, co cię
spotkało. Tak się złożyło, że mam kilka dni wolnego. Więc
poprosił, żebym dotrzymał ci towarzystwa. Zresztą nawet nie
musiał o to prosić. Bez tego, zrobiłbym to też z największą
przyjemnością. To jak, wpuścisz mnie do środka, czy będziemy
tutaj tak stać? - mimo że cieszyłam się z obecności Andreasa.
Poczułam także, delikatne ukłucie w sercu. Markus wolał, aby ktoś
go wyręczył w pomocy odzyskania mi kontroli nad własnym życiem,
zamiast zrobić to samemu. To był kolejny dowód na to, że on ani
przez chwilę nie pomyślał, że moglibyśmy do siebie wrócić.
Po
rozgoszczeniu się mojego przyjaciela w pokoju gościnnym. Pojawia
się obok mnie w salonie, siadając obok. Wyrywając tym samym z
głębokiego rozmyślania.
- Co się dzieje? Może starasz się
udawać, że wszystko jest w porządku, ale jestem przekonany, że
tak nie jest. Zbyt dobrze cię znam - Andreas bardzo szybko,
orientuje się, że zwyczajnie udaję, jak to świetnie sobie ze
wszystkim radzę.
- Boję się, że sobie nie poradzę. Nie
potrafię zapomnieć o Markusie, podczas gdy jemu, jak widać się to
udało. Jego widok z inną, jest dla mnie czymś ogromnie bolesnym. Z
jednej strony, chcę żeby był szczęśliwy, ale z drugiej
chciałabym, abym to ja była tym powodem do szczęścia. Wiem, że
zraniłam go swoim związkiem z Alexandrem, ale on teraz, nawet nie
daje mi szansy tego naprawić. Chyba w ogóle nie jest
zainteresowany, jakąkolwiek dalszą znajomością ze mną - zwierzam
się, wiedząc że mogę mu zaufać.
- Clara, wciąż jesteś
dla niego bardzo ważna. Jestem o tym wprost przekonany. On po prostu
nie wie, co ma teraz zrobić. Z jednej strony jesteś ty, a z drugiej
jego nowa dziewczyna. To wcale nie jest takie łatwe, jak mogłoby
się wydawać. Tym bardziej, że jeszcze do wczoraj. Wszystko
wskazywało na to, że tobie już nie zależy. Zobaczysz, że prędzej
czy później będziecie razem. Jesteście dla siebie stworzeni, choć
kiedyś wydawało mi się to kompletnym absurdem. Gdy przypomnę
sobie wszystkie wasze kłótnie, nadal nie mogę uwierzyć, że
mogliście się w sobie zakochać - zaczynam się śmiać razem z
Andreasem, wspominając te często, bardzo dziecinne sprzeczki.
-
Cieszę się, że tu jesteś. Jak nikt inny, potrafisz poprawić mi
humor - mówię, ocierając łzy rozbawienia.
- Dla ciebie,
wszystko. Droga, przyjaciółko. A skoro mamy wolny wieczór i nie
musimy jutro, rano wstawać. Co powiesz na maraton filmowy, albo
serialowy? Wybór należy do ciebie. Ale tylko dzisiaj. Jutro to ja
przejmuję tutaj władzę, bez twojego najmniejszego sprzeciwu.
-
Zdecydowanie, wybieram dziś filmy - odpowiadam bez wahania.
Następnie idę do kuchni, aby znaleźć w niej, jakieś niezbyt
dietetyczne przysmaki. Które mam zamiar zjeść w niekoniecznie
zdrowych porcjach.
- Widzę, że dawna Clara
naprawdę wróciła. Tylko ty, potrafisz zjeść tyle słodyczy,
podczas jednego wieczoru i się nie pochorować - patrzy, rozbawiony
na trzymane przeze mnie słodkości.
- Od dziś to mój jedyny
nałóg, więc się nie śmiej. Od czasu do czasu, mogę sobie na coś
takiego pozwolić - informuję go. Dziś rano, wyrzuciłam wszystkie
papierosy, a alkoholu nie tknę na pewno przez długi czas. Koniec z
używkami, które zniknęły wraz z Alexem i bardzo niekorzystnym
okresem w moim życiu.
Do późnych godzin nocnych,
oglądam wraz z Andreasem filmy, jeden po drugim. Nieustannie
zanosząc się głośnym śmiechem z powodu jego komentarzy do
wydarzeń na ekranie.
Po
północy, oczy same mi się zamykają i nawet nie wiem kiedy, po
prostu zasypiam. Wdzięczna Andreasowi, że zdecydował poświęcić
się, właśnie dla mnie, swój wolny czas.
---------
W końcu udało mi się wymęczyć ten rozdział, strasznie trudno mi się go pisało. Ale przynajmniej udało mi się go dziś dokończyć.
Do końca, zostały prawdopodobnie jeden rozdział +epilog.