Następne
dni, układające się w okrągłe dwa tygodnie. Upływają mi na
mozolnym dochodzeniu do zdrowia. Wciąż jednak, było mi daleko do
normalnego stanu i odzyskania takiej sprawności, jaką miałam przed
wypadkiem. Żebra nadal potrzebowały czasu, aby na nowo się
zrosnąć. Czym praktycznie uniemożliwiały mi poruszanie. Wywołując
przy jakimkolwiek większym ruchu, nie do zniesienia ból. Tak samo,
jak lewa kostka i pooperacyjna rana, która nadal przykryta szczelnym
opatrunkiem. Wpływała na duże poczucie dyskomfortu.
Ale
gdzieś w oddali, zaczynałam dostrzegać, moment opuszczenia
szpitala. Którego wyczekiwałam z utęsknieniem.
Nieustanne
leżenie w jednej pozycji, doprowadzało mnie powoli do szału.
Codzienna monotonia, coraz mocniej dobijała. Miałam dość
nieustannego oglądania tych samych ścian, znając każdy ich punkt
niemal na pamięć. Wpatrywania się w jedno i to samo okno.
Jedzenia
posiłków o tych samych godzinach, przynoszonych przez te same
osoby.
Wizyt
lekarzy, podczas obchodów i wypytywania mnie o samopoczucie.
Przyjmowania
masy leków i próśb o lepszą współpracę z personelem medycznym.
Którzy
mieli zastrzeżenia, co do wykonywania przeze mnie ich poleceń.
Dla
nich wszystko było proste, starali się wywiązywać ze swoich
obowiązków, mających przywrócić mój organizm do równowagi.
Zapominając o potłuczonej psychice i przykrych doświadczeniach,
które ostatnio mnie spotkały.
Jedyną moją
rozrywką, były odwiedziny bliskich. Starali się uprzyjemnić mi
czas, pobytu w tym miejscu. Dotrzymując na zmianę towarzystwa.
Poświęcali mi, swój cały wolny czas. Zapominając o sobie i
swoich potrzebach. Gdyby nie oni, już dawno bym oszalała.
To
dla nich stwarzałam pozory, że wszystko jest w porządku. Udawałam,
że uporałam się z ostatnimi wydarzeniami. Podczas, gdy wcale nie
do końca tak było.
Nadal cierpiałam po
stracie dziecka i rozstaniu z Markusem. Choć bardzo się starałam,
nie potrafiłam o nim zapomnieć. Sytuacji nie ułatwiały jego
codzienne wizyty. Przychodził każdego dnia, o tej samej
popołudniowej godzinie, gdy wszyscy inni zakończyli już swoje
odwiedziny. Domyślałam się, że zwyczajnie wolał ich unikać, aby
nie wywoływać kolejnych konfliktów.
Karl był na niego
wściekły, nie potrafiłam mu w żaden sposób wytłumaczyć, że to
wyłącznie moja nieostrożność doprowadziła do wypadku. Był
nieprzejednany i nie zamierzał mu na razie odpuścić. Nie pomagały,
ani moje prośby, ani kilkukrotne groźby. W dodatku Andreas
opowiedział się w tej kwestii po jego stronie. Czułam się z tym
źle. W końcu cała trójka była przyjaciółmi, a przeze mnie
wszystko do reszty się rozsypało w ich relacjach.
Jedynie
Caroline, patrzyła łaskawszym okiem na Markusa. Od czasu do czasu,
zamieniając z nim parę zdań, gdy wpadali na siebie przypadkiem w
szpitalu. Kiedy jej odwiedziny się u mnie
przeciągnęły.
Najczęściej spędzałam z
Markusem czas w milczeniu lub rozmawiając na jakieś błahe i
bezsensowne tematy. Jakbyśmy byli niezbyt bliskimi znajomymi, którzy
nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Było w tym dużo mojej
winy. Nie kwapiłam się do większej rozmowy z nim. A on nie
naciskał. Zapewne nie chcąc, pogorszyć naszej i tak praktycznie
zniszczonej relacji. Zadowalał się tym, co miał. Ze świadomością,
że nic innego nie byłam mu w stanie zaoferować. Przynajmniej w tym
momencie.
Nie mogłam odmówić mu
cierpliwości i troski, jakimi mnie obdarzał. Starał się pomagać
mi we wszystkim, gdy tylko potrzebowałam choćby drobnej pomocy.
Poprawiał
poduszkę, nalewał soku do szklanki, kupował nowe książki, które
wypełniały mi pozostałe godziny dnia, gdy czas odwiedzin się
kończył. Szukał z autentycznym przerażeniem pielęgniarek i
lekarzy, gdy tylko zobaczył na mojej twarzy, jakiś większy grymas
bólu. Pilnował, abym przyjęła leki. Robił wszystko, aby odkupić
swoje winy.
Był gotów, spełnić każdą moją prośbę, czy
najbardziej absurdalną zachciankę, jak chociażby przyniesienie mi
ulubionych ciastek, które można było kupić, wyłącznie w
cukierni na drugim końcu miasta. Nie zważał na siebie, swoje
treningi, które rozpoczęły się na dobre. Często starając się
skończyć je przed czasem, ku niezadowoleniu trenera. Nic nie było
ważniejsze ode mnie.
Ale ja nadal, trzymałam go na
dystans. Nie umiejąc zapomnieć tej jednej kłótni, która
przysłaniała cały, pozytywny obraz jego osoby i zmiany, jaka się
w nim dokonała.
Nie
czułam się komfortowo w jego obecności, najczęściej oddychałam
z ulgą, gdy żegnał się ze mną i wychodził. Mimo że kochałam
go równie mocno, jak przed tamtym feralnym dniem.
To
widziałam, coraz mniejsze szanse na wybaczenie i nasz powrót do
siebie.
Czułam,
że Markus również tracił powoli nadzieję, którą odbierałam mu
z każdym, kolejnym dniem.
Równocześnie nie
potrafiłam powiedzieć mu, żeby zaprzestał swoich odwiedzin.
Podświadomie wyczekując ich każdego dnia. Wiedziałam, jak duże
rozczarowanie bym przeżyła, gdyby któregoś dnia, zwyczajnie nie
stanął w drzwiach mojej sali.
Nie
rozumiałam samej siebie. Swoich odczuć, ani nieracjonalnego
zachowania. Sama już nie widziałam, czego chcę.
Bałam się
zerwać z nim całkowity kontakt i wyrzucić bezpowrotnie ze swojego
życia. Postanowić coś z czego nie będzie odwrotu. Z drugiej
strony, nie mogłam się przemóc do dania nam ostatniej szansy i
spróbowania ten, ostatni raz. Trwaliśmy więc w takim zawieszeniu,
nie wiedząc co przyniesie, choćby następny dzień.
-
Już jestem. Jak się dziś czujesz? - wita się ze mną Karl.
Całując delikatnie w policzek.
- Znośnie. Na szczęście z
każdym dniem jest lepiej. Dzisiaj usłyszałam nawet od lekarza, że
mogę częściej wstawać z łóżka i spróbować, zacząć chodzić
przez dłuższy czas. Na razie z pomocą kul, aby oszczędzać nogę.
Ale to i tak świetna wiadomość - zdaję pozytywną relację z
dzisiejszej wizyty doktora.
- Cieszę się, że wszystko zmierza
we właściwym kierunku. Mam nadzieję, że niedługo wrócisz do
domu - uśmiecha się, a ja razem z nim. Nie mogłam się tego wprost
doczekać. Chcąc wrócić do normalności i dawnego życia.
-
Na razie lekarz, nawet nie chce słyszeć słowa o moim wypisaniu.
Ale za tydzień, maksymalnie dwa. Nie dam mu spokoju. Ale dość o
tym. Co u ciebie? Jak wam się układa z Caroline? - pytam, ciekawa.
Od siostry nie dowiedziałam się ostatnio niczego konkretnego.
Obydwoje byli tajemniczy, mimo moich kilkukrotnych zapewnień, że w
żadnym razie nie przeszkadza mi ich relacja i jakiekolwiek
wspominanie o niej.
- Stopniowo, wszystko idzie do przodu. Z
niczym się nie śpieszymy, ale wspólnie spędzony czas jest
wspaniały - dostrzegam jego rozmarzone spojrzenie, które utwierdza
mnie w przekonaniu, że jest w niej na zabój zakochany.
- Miło
mi to słyszeć. Naprawdę chcę, abyście byli szczęśliwi.
Zasługujecie na to, jak mało kto - obydwoje byli cudownymi osobami,
bez których na pewno bym sobie nie poradziła. Miałam nadzieję, że
los wynagrodzi im tą dobroć.
- A co z tobą?
Przecież widzę, że cierpisz. Próbujesz stwarzać pozory, ale nie
zapominaj, że świetnie cię znam. Nadal kochasz Markusa i wasze
rozstanie, nic w tej kwestii nie zmieniło.
A
ten skończony kretyn, cierpi chyba jeszcze bardziej niż ty. Na
treningach jest zamyślony i nic do niego nie dociera. Zachowuje się
kompletnie, jak nie on. Trener powoli traci do niego cierpliwość.
Jak tak dalej pójdzie, to narobi sobie sporych problemów i o
występach w Pucharze Świata, będzie mógł zapomnieć. Za trzy
dni, zaczyna się zgrupowanie. To jego ostatnia szansa - nie
sądziłam, że jest z nim, aż tak źle. Podczas swoich odwiedzin
zachowywał się normalnie. Zapewne świetnie przede mną udając.
Byłam na niego wściekła. Zaniedbywał swoje obowiązki z mojej
winy. To nie mogło, dłużej tak wyglądać.
- Porozmawiam z
nim o tym - obiecuję, po czym szybko zmieniam temat, nie chcąc
odpowiadać na niezręczne dla mnie pytania. Dotyczące mojego
samopoczucia oraz mojej przyszłości z Markusem.
Za
niedługi czas, dołącza do naszej dwójki Caroline. Jak zawsze
starając się, zarazić mnie swoim optymizmem. Razem z Karlem,
próbowali robić wszystko, aby wywołać na mojej twarzy uśmiech.
-
Gdy już stąd wyjdziesz. Wybierzemy się gdzieś na weekend, tylko
we dwie. Zrobimy sobie, takie mini wakacje. Z dala od wszystkiego.
Nabierzesz trochę dystansu i spojrzysz z innej perspektywy na swoje
życie - słyszę propozycję siostry, która bardzo mi się
podoba.
- Brzmi świetnie - chwalę jej pomysł. Byłam pewna,
że taka krótka odskocznia przed pełnym powrotem do rzeczywistości,
na pewno dobrze na mnie wpłynie.
- Poza tym byłam dziś w
twojej pracy. Nie musisz się martwić, poczekają na ciebie, tak
długo jak będzie trzeba. Wszyscy życzą ci dużo zdrowia -
cieszyłam się, że przynajmniej będę miała, gdzie wracać i nie
muszę szukać nowej posady.
- W dodatku
spotkałam Mię. Biedaczka starała się mnie unikać na wszelkie
sposoby, chowając się po kątach. Ale i tak jej się nie udało.
Myślałam, że coś jej zrobię, gdy na nią wpadłam.
Jest
jej strasznie wstyd, za to co zrobiła. Kazała cię nawet
przeprosić, ale powiedziałam jej, gdzie sobie może je wsadzić.
Nienawidzę tej dziewczyny - wspomnienie o mojej dawnej przyjaciółce,
było dla mnie niezbyt przyjemne. Wiele mogłam jej wybaczyć, ale
nie tego, jak zachowała się ostatnio. Choć nie mogłam jej
obwiniać o to, co się stało. To jednak, wciąż miałam poczucie
świadomości, że cały ten łańcuch zdarzeń, rozpoczął się od
niej.
-
Caroline, uspokój się. Wiem, że jej zachowanie było naganne, ale
nie zniżaj się do jej poziomu - do rozmowy, dołącza Karl.
-
A ty, co jej tak bronisz? - patrzy na niego podejrzliwie. Wzbudzając
u mnie uśmiech. Jej zazdrość dało się wyczuć na kilometr.
-
Nie bronię. Też jestem na nią zły. Nie wiem, co jej się stało.
Kiedyś była zupełnie inna - kręci bezradnie głową.
-
Nieodwzajemnione uczucia ją zmieniły. Gorycz i żal, odebrały jej
do reszty rozum. Dlatego lepiej trzymać się od niej z daleka. Nie
wiadomo, co może jej jeszcze wpaść do głowy. Ona jest
nieobliczalna - moja siostra, kończy jej temat. Ku uciesze nas
wszystkich.
Godzinę później zostaję sama z
Caroline. Żegnając się uprzednio z Karlem. Który wraca do
sumiennego wykonywania swoich obowiązków. Niemal od razu,
dziewczyna porusza ten sam temat, co każdego poprzedniego dnia.
-
Clara, podjęłaś już ostateczną decyzję odnośnie Ciebie i
Markusa? Wiesz, że powinnaś jasno mu to określić. On naprawdę,
nie wie na czym stoi. Łudzi się, że skoro pozwalasz mu na
odwiedziny i starasz normalnie rozmawiać, to masz zamiar dać mu
kiedyś szansę. Tylko, że ja widzę po tobie, coś zupełnie
odwrotnego - Caroline miała rację, nie mogę go dłużej trzymać w
takiej niepewności.
- To jest takie trudne. Naprawdę próbuję
się na coś zdecydować, ale nic mi z tego nie przychodzi. Nie
potrafię ostatecznie, podjąc takiej, czy innej decyzji - dzielę
się z nią jako jedyną, swoimi prawdziwymi odczuciami.
- Nie
będę ci sugerowała, jaką decyzję powinnaś podjąć. Bo tylko ty
wiesz, co będzie dla ciebie najlepsze. Ale nieubłaganie nadchodzi
czas wyboru. Inaczej on się niedługo wykończy - te słowa, niczego
mi nie ułatwiają. Ponieważ serce wiedziało jedno, a rozum drugie.
Byłam pewna tylko jednego, tego że kończy mi się czas i będę
musiała wybrać, którego posłuchać.
O równej
szesnastej, drzwi od mojej sali się otwierają. Przez wszystkie dni,
jakie tu spędziłam. Nie spóźnił się, ani o minutę. Pokazując
mi uparcie, że jest punktualny. Czego brak, zawsze mu zarzucałam.
Odkładam czytaną przez siebie książkę, spoglądając
przenikliwie na Markusa.
- Cześć - mówi na przywitanie,
siadając na stojącym nieopodal krześle.
- Cześć, nie
rozgaszczaj się tutaj zbytnio. Dostałam dziś pozwolenie, na krótką
przechadzkę po korytarzu. A ty mi w niej po towarzyszysz- informuję
go.
- Jesteś pewna, że to nie za wcześnie? Nie chcę, żeby
coś ci się przypadkiem stało - nie podziela mojego entuzjazmu.
- Przestań. Mam dość leżenia w łóżku,
a skoro lekarz mi pozwolił, to nie mam zamiaru z tego nie
skorzystać. Więc albo mi pomożesz, albo pójdę sama - na
potwierdzenie tych słów, podnoszę się powoli do pozycji
siedzącej. Sięgając po swój szlafrok, krzywię się z powodu
bólu.
- Poczekaj, bo zrobisz sobie krzywdę- ustępuje i pomaga
mi wstać, a następnie założyć szlafrok. Przypatrując się przy
okazji mojemu przedramieniu, które mocno ucierpiało.
- Nie
musisz tak patrzeć, wiem że wygląda okropnie. Już teraz nie
pozostawiono mi złudzeń i poinformowano, że zostanie sporej
wielkości blizna – miałam świadomość, że to nie jedyne
miejsce, w którym zostałam na zawsze oszpecona.
- Dla mnie nie
ma to znaczenia. Nadal jesteś tak samo piękna. Bez względu na to,
czy z bliznami, czy bez - odpowiada mi, patrząc prosto w oczy. Jako
pierwsza spuszczam wzrok. Nie komentując tego.
W
bardzo powolnym tempie, spacerujemy po szpitalnym korytarzu. Wciąż
byłam osłabiona i kilkukrotnie musiałam się zatrzymywać. W
dodatku, nie było mi łatwo, poruszać się za pomocą kul, z
którymi nigdy wcześniej nie miałam do czynienia.
- Musimy
poważnie porozmawiać. Słyszałam od Karla, że niedługo macie
zgrupowanie - przerywam nasze milczenie.
- Niestety, tak. Ale
wciąż szukam sposobu, aby jakoś się z niego wykręcić - patrzę
na niego z niedowierzaniem.
- Oszalałeś? Ani mi się waż.
Masz się wziąć w końcu do pracy, bo trener traci do ciebie
ostatnie pokłady cierpliwości. Co ty w ogóle najlepszego
wyprawiasz? Chcesz stracić wszystko, na co przez tyle lat
pracowałeś? - pytam z wyrzutem.
- To nie ma dla mnie teraz
znaczenia. Najważniejsza jesteś dla mnie ty. Chcę, żebyś mi
wybaczyła i dała ostatnią szansę. Nic innego się nie liczy.
Clara, proszę cię. Wróć do mnie. Jeśli jeszcze nie jesteś
gotowa, rozumiem. Dam ci tyle czasu, ile potrzebujesz. Ale
przynajmniej mi obiecaj, że spróbujesz - patrzy na mnie błagalnie.
A ja nie mam pojęcia, jak przekazać mu to, co ostatecznie
postanowiłam.
-
Przykro mi, Markus. Ale chyba nie umiem. Naprawdę się starałam,
ale nie potrafię dać ci tej szansy i chyba nigdy nie będę
potrafiła. To się nie uda. Na początku wszystko będzie się
świetnie układało, ale któreś z nas w końcu nie wytrzyma i
zrani to drugie po raz kolejny w okrutny sposób. Przerabialiśmy to
już tyle razy, a ja nie mam już siły, aby znosić następne.
Zbyt
wiele się wydarzyło. Wszystko sobie dokładnie przemyślałam i
zdecydowałam. Nie chcę cię dłużej zwodzić, musisz zająć się
swoim życiem. Naprawdę przepraszam, że tak wyszło. Ale nie mogłam
inaczej - wyjawiam mu w końcu, to co postanowiłam. Wywołując u
niego sprzeciw.
- Clara, nie rób mi tego. Mogę cię nawet
błagać na kolanach, jeśli chcesz. Ale nie zostawiaj mnie
ostatecznie - widzę, jak bardzo zraniłam go swoimi słowami. Mam
ochotę zwyczajnie się rozpłakać.
- Wybacz, ale nic nie
zmieni mojego zdania. Nadal możemy się jednak widywać. Spotkać
się od czasu do czasu, porozmawiać - nie chciałam, stracić z nim
zupełnego kontaktu.
- Rozumiem, że to twoja ostateczna
decyzja? W takim razie muszę się z nią chyba pogodzić. Co
prawdopodobnie mi się nigdy nie uda. Ale ją przynajmniej uszanuję. Wybacz, ale
chyba nie potrafię być wyłącznie twoim znajomym. Dlatego lepiej
będzie, jak przestaniemy się zupełnie widywać. Chodź, odprowadzę
cię do sali i sobie pójdę - choć było to trudne, także musiałam
zaakceptować jego decyzję o zakończeniu naszych kontaktów. Jeśli
to miało mu pomóc, uporać się z naszym rozstaniem. Byłam gotowa
to zrozumieć.
Pomaga mi dojść do
odpowiedniego pomieszczenia, następnie obdarzając mnie
przepełnionym cierpieniem i smutkiem spojrzeniem. Zaczynając się
żegnać.
- Wiem, że to nic nie zmieni. Ale chcę, żebyś
wiedziała, że jesteś pierwszą i ostatnią dziewczyną, którą
naprawdę pokochałem. Tylko, jak zwykle wszystko zepsułem.
Żadna
inna, nigdy mi ciebie nie zastąpi. Pamiętaj także, że jeśli
kiedykolwiek będziesz potrzebowała pomocy, możesz się do mnie
zwrócić. Wracaj szybko do zdrowia - całuje mnie w policzek, a
następnie po prostu wychodzi. Nie czekając na jakąkolwiek moją
odpowiedź. Zostawiając mnie samą. W pierwszej chwili to do mnie
nie dociera. To był naprawdę koniec, między nami. Wynikający,
wyłącznie z mojej decyzji. Mieliśmy ułożyć sobie życie
oddzielnie, jakby to co było pomiędzy nami, nigdy nie istniało.
Kilka samotnych łez spływa po mojej twarzy. Mimo
że to ja postanowiłam o naszym rozstaniu. Było to dla mnie równie
trudne, co dla Markusa. Bo choć się cholernie starałam, to wciąż
kochałam go tak samo mocno. Równocześnie, nie potrafiąc ponownie
zaufać.
Gdybym
zdecydowała inaczej i nasz powrót do siebie, stał się faktem.
Każdego
dnia, bałabym się że jego reakcja na wieść o ciąży się
powtórzy. Nie ważne w jakiej kwestii, ale znowu będzie podobna.
Czym po raz kolejny, złamałby mi serce. Wolałam więc, wybrać
mniejsze zło. Pocierpieć przez jakiś czas z powodu tego, że nie
jesteśmy razem. Niż przeżywać na nowo, podobny dramat. Łudziłam
się, że niedługo zapomnę o nim i wyleczę się z tej zupełnie
niespodziewanej i wyjątkowo burzliwej miłości.
Następnego
dnia, odwiedza mnie mój tata. W ostatnim czasie, staraliśmy się
dużo ze sobą rozmawiać. Próbując tym samym, nadrobić stracone
lata. Niemal od razu, zauważa że nie mam najlepszego humoru. Po
bezsennej nocy, podczas której próbowałam się upewnić, że
dokonałam słusznego wyboru. Poranek wcale nie był łatwiejszy.
-
Co się dzieje? Źle się czujesz? - dopytuje, gdy po raz kolejny
odpływam myślami.
- Zależy jaką chcesz usłyszeć wersję.
Oficjalną, czy prawdziwą - patrzy na mnie zmartwiony.
-
Poproszę prawdziwą - odpowiada mi z powagą. Czekając, aż zacznę
mówić.
- Fizycznie nie najgorszej się czuję. Ale
psychicznie, jest fatalnie. Najpierw straciłam dziecko, a teraz
osobę którą kocham, bo nie potrafię mu ponownie zaufać. Chwilami
mam wrażenie, że to wszystko to jakaś kara za moje skandaliczne
zachowanie z przeszłości. Za wszystkie krzywdy, które wyrządziłam
- być może to były właśnie konsekwencje, jakie miałam ponieść
ze swój romans.
- Clara, przestań opowiadać głupoty. Wiem,
że to wszystko jest dla ciebie trudne.
Ale
z czasem to minie. Być może kiedyś zapomnisz i wybaczysz
Markusowi. Popełnił olbrzymi błąd. Nie powinien się tak zachować
w żadnym wypadku, ale najważniejsze że żałuje.
Każdy
z nas popełnia błędy. Czasem nieodwracalne, ale miłość potrafi
znieść wiele.
Kto
wie, jak będzie w waszym wypadku - próbuje mnie pocieszyć, ale
niezbyt to do mnie przemawia.
- Nie wierzę już w szczęśliwe
zakończenie. Gdybym kiedyś nawet zapomniała i mu wybaczyła, to
będzie na wszystko za późno. On zdąży ułożyć sobie życie z
kimś innym. Nikt nie będzie czekał w nieskończoność. A ja
pobawiłam go wczoraj do reszty złudzeń. To definitywny koniec -
wmawiam to tacie i sobie. Zmieniając natychmiast temat, naszej
rozmowy. Ostatnio bardzo często to robiłam. Nie potrafiąc
rozmawiać o swoich emocjach i uczuciach.
Markus
należał do mojej przeszłości, a teraz powinnam skupić się
przede wszystkim na przyszłości i pójść na przód. Choćby miało
mnie to drogo kosztować.
Kolejne dwa tygodnie
później, pakuję swoje rzeczy. Ostrożnie chodząc po sali, do
której zdążyłam się już przez tyle czasu przyzwyczaić. Dziś
nareszcie, będę mogła opuścić szpital i wrócić do domu.
Ogromnie cieszyłam się z tego powodu. Nie mogłam się już
doczekać, aż znajdę się we własnych ścianach i zasnę w swoim
wygodnym i doskonale znajomym łóżku.
Powolnym
krokiem, udaję się do gabinetu prowadzącego mnie lekarza. Wiedząc,
że Caroline powinna niedługo pojawić się w szpitalu. Pukam
delikatnie w drewniane drzwi, słysząc słowa zaproszenia.
-
Proszę usiąść. Właśnie przygotowuję, pani wypis - zajmuję
krzesło stojące przy biurku, przypatrując się wyglądowi wnętrza
pomieszczenia.
- Chciałabym za wszystko, bardzo podziękować -
mówię z wdzięcznością. Wiedząc, że zawdzięczam życie
pracownikom tego miejsca.
- To nasza praca. Mamy pomagać
ludziom. Cieszę się, że w pani przypadku się udało.
Proszę
oto wypis. Widzimy się na kontroli za tydzień. Do zobaczenia -
podaje mi pokaźny plik kartek z historią całego przebiegu mojego
leczenia i wynikami badań. Żegnam się z nim uprzejmie. Następnie
opuszczając gabinet.
Rozglądam się po korytarzu w
poszukiwaniu Caroline, ale nigdzie jej nie dostrzegam. Było to dla
mnie dużym zaskoczeniem, ponieważ powinna już być. Odwracając
się, przez przypadek na kogoś wpadam. Sycząc delikatnie z bólu.
-
Bardzo przepraszam. Nie zauważyłam pana - mówię ze skruchą.
Spoglądając na dużo wyższego od siebie bruneta. Na pierwszy rzut
oka, kilka lat starszego ode mnie.
- Nic się nie stało.
Zresztą to chyba pani, bardziej ucierpiała. Jestem Alexander -
wyciąga w moim kierunku dłoń.
- Clara - ściskam ją w geście
powitania.
Dalsza rozmowa między nami, toczy się
samoistnie. Bardzo szybko, łapię z nieznajomym wspólny język.
Siadamy na wolnych krzesłach, pogrążając się w miłej pogawędce.
Całkowicie
zapominam o spóźnieniu Caroline i chęci, jak najszybszego
opuszczenia tego miejsca.
Dowiaduję
się, między innymi, że nowo poznany mężczyzna, z urzekającym
uśmiechem i błękitnymi oczami z wyraźnie dostrzegalnym w nich błyskiem.
Odwiedzał w szpitalu swoją mamę. Zdradza mi także, że pracuje w
jednej z miejscowych firm, położonych niedaleko hotelu, w którym
ja zajmuję stanowisko. W jego towarzystwie, nieoczekiwanie wszystkie dręczące
mnie ostatnio myśli.
Po
prostu znikają. Dlatego nie protestuję, gdy prosi o mój numer
telefonu. Bez większego wahania mu go podaje, przy okazji zgadzając
się na wspólną kawę w najbliższej przyszłości.
Nie
wiedziałam, co ja właściwie wyprawiam. Zawsze byłam w końcu
nieufna, wobec nowo poznanych osób. Ale Alexander, oddziaływał na
mnie zupełnie inaczej. Wydawał się bezgranicznie szczery. Dlatego,
zwyczajnie nie potrafiłam mu odmówić. Wsłuchiwałam się w jego
spokojny głos o bardzo przyjemnej barwie, nie potrafiąc oderwać
wzroku od jego twarzy. I hipnotyzującego spojrzenia.
Do
rzeczywistości przywraca mnie dopiero widok Caroline, która
przygląda się nam z bardzo niezadowolonym wyrazem twarzy.
_______________
Mam nadzieję, że rozdział nikogo zbytnio nie zdenerwował. :D
Gdyby się tak jednak stało, to kolejny może, jeszcze bardziej podnieść ciśnienie. ;)
Na koniec mam informację, która jednych ucieszy mniej, innych bardziej. Ale powolutku, zbliżamy się do końca.
Już niedługo stanę przed dylematem, jak ostatecznie to zakończyć. :)
Co ty mówisz? Już niedługo koniec? Ja się czuję jakbym nadal początek czytała, ale ten czas mija!
OdpowiedzUsuńMnie rozdział nie zdenerwował. Oczekiwałam, że to się tak potoczy, bo nie było innego wyjścia. Clara i Markus muszą przynajmniej mieć przerwę. Nie dadzą rady tak wszystkiego skleić, bo zawsze któreś z nich będzie pamiętać o tym, co się wydarzyło. Markus próbował, ale to za szybko. Plus za to, że chciał porzucić karierę, ale dobrze, że Clara go powstrzymała. Nie ma potrzeby żeby aż tak się poświęcał.
Miejmy nadzieję, że dzięki bliskim osobą Clara dojdzie do siebie tym razem psychicznie, bo fizycznie już wychodzi ze szpitala. Dobrze, że Caroline i Karl ją wspierałam. Tacy ludzie to anioły, które pomogą jej w przyszłości.
Oj zastanawia mnie ten cały Alexander, który pojawił się w końcówce. Mam taka koncepcje, że skoro Clara i Markus się rozstali to musi pojawić się inny, ale czy to będzie tak do końca? Nie wiem, nie wiem...
W następnym szykujesz skok ciśnienia, więc już zaczynam się przygotowywać. Do napisania,
N
No co Ty w ogóle tutaj piszesz? Przecież dopiero Cię namawiałam do zaczęcia kolejnego opowiadania , a Ty mi piszesz że zbliżamy się do końca? No weź!!!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału też mnie nie zdenerwował. Chyba bardziej bym się wkurzyła, gdyby Clara już dziś wybaczyła Markusowi. Niech chłopak się jeszcze trochę pomęczy. Ich związek teraz to byłoby nieporozumienie. Zbyt dużo się wydarzyło. I rany są zbyt świeże żeby tak nagle o wszystkim zapomnieć. Fajnie,że bliscy są ciągle przy Clarze. No i zupełnie się nie dziwię ,że Andreas opowiedział się po stronie Karla.
Caroline i Mia. Uwielbiam ją.Znaczy Caroline, powinna się z Mią rozprawić ;) Bo Clara to ma za miękkie serduszko ;)Ten nowy Alexander. No jestem ciekawa co Ty nam tutaj szykujesz w związku z nim. Bo niby jestem wściekła na Markusa.Ale.. , no właśnie nie wiem czy chciałabym innego zakończenia ;)
I co to za skok ciśnienia nam szykujesz? ;) Już od teraz będę o tym myśleć :) Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)
Dzisiaj jestem punktualnie <3
OdpowiedzUsuńNawet nie chce sobie wyobrażać co przechodzą osoby po wypadkach, gdy połamani muszą leżeć w nieprzyjemnych szpitalach. Nie dość że boli przy każdym nawet najmniejszym ruchu, to jeszcze świra można dostać od bezczynnego leżenia i gapienia się w ścianę. Dobrze że chociaż co jakiś czas ktoś do Clary wpadł, nawet milczenie w towarzystwie Markusa musiało być interesujące.
Cóż, popieram zdanie Karla i Andreasa ... niestety to była wina Markusa. To on swoimi słowami doprowadził Clarę do takiego stanu że nie wiedziała co robi. Chłopak żałuje, ale to niczego nie zmieni bo stracili dziecko, a ona musiała spędzić w szpitalu kilka tygodni ... ważne że w ogóle przeżyła!
Clara podjęła decyzję i sądzę że w danym momencie dobrą. Skoro ma mieszane uczucia względem jego osoby to nie powinna ryzykować. Teraz na pewno czułaby się niekomfortowo w jego towarzystwie. Powinni od siebie trochę odpocząć. Kto wie, może z czasem, gdy rany trochę się zabliźnią, spojrzy na to innym okiem. Ważne że ma wsparcie najbliższych, którzy chociaż w małym stopniu starają się być obiektywni. A to wcale łatwe nie jest.
Nowy bohater wcale mi się nie podoba :P Dobrze wiesz że jestem fanką Clary i Markusa, i mimo że mnie zawiódł oraz jestem na niego wściekła, to jestem na "nie" wobec jego potencjalnych rywali :D
Miłego i słonecznego weekendu :*
Cały komentarz mi się usunął w momencie, gdy miałam go wstawić.😭 Dlatego ten będzie pewnie gorszy i krótszy.
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do rozdziału... Będę odmieńcem, bo jako jedyna powiem, że nie spodobało mi się postępowanie Clary. Wolałabym, żeby już do siebie wrócili, bo cały czas wierzę w ich miłość i przeznaczenie. Raz mam ochotę płakać, a raz puknąć Clarę w łepek. Z jednej strony nadal jestem wkurzona na Markusa za te wszystkie słowa, które powiedział Clarze i za to jak ją potraktował, jaki był nieczuły, gdy dowiedział się o ciąży. Nadal nie mogę orzezuc tych zarzutów, jakie jej stawiał. Jednak z drugiej strony uwielbiam ich dwójkę i ciągle im kibicuję. Nie cieszy mnie to, że dziewczyna postanowiła definitywnie zakończyć związek. Oni muszą być razem!
Fajnie, że Clara może liczyć na wsparcie najbliższych. To bardzo ważne w tym momencie.
Już nie lubię tego Alexandra 😡 A to dlaczego, że Clara go polubiła. Za bardzo polubiła. Clara i Markus forever <3 A niestety wyczuwam to jakiś romansik... Nie zgadzam się na to!
Tak samo jak z tym, że to już koniec. Jak to? Przecież to opowiadanie dopiero się zaczęło. Ciągle pamiętam, jak czytałam historię z Richardem i Cedrikiem. Tak jakby to było wczoraj.
Niecierpliwie czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że nie skończę w szpitalu po zawale, jaki przeżyję po Twoich skokach ciśnienia, jakie chcesz mam zafundować. Dużo weny! ;*
Koniec? Jak to koniec? Co będę w takim razie czytać? Mam nadzieję, że mimo wszystko nie skończysz z pisaniem i zobaczymy coś jeszcze w twoim wykonaniu.
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do rozdziału, to naprawdę jestem rozdarta. Zupełnie nie rozumiem zachowania Clary. Przecież widać, że Markus naprawdę żałuje swojego zachowania i stara się jakoś zrehabilitować. Według mnie mówił prawdę, co do tego, że szybko zorientował się, że palnął głupotę i chciał przeprosić Clarę. Szkoda, że ona nie widzi jego miłości i zdecydowała się zakończyć ten związek. Mam nadzieję, że prędzej czy później wrócą do siebie, bo obydwoje zasługują na szczęście.
Na szczęście Clara ma bliskich, którzy zawsze będą ją wspierać. W tym momencie ich wsparcie jest naprawdę ważne.
Nie podoba mi się ten cały Alexander. Wydaje się być sympatyczny i w innych okolicznościach byłabym jak najbardziej jego zwolenniczką, ale przecież Clara musi być z Markusem! Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i trzymam kciuki, by mimo wszystko bohaterowie odnaleźli swoje szczęście.
Pozdrawiam
Violin
Na początku Ci powiem, że Cię podziwiam za tempo dodawania rozdziałów, naprawdę :) I w ogóle, jak to zbliżamy się do końca? A dopiero, co wahałaś się, czy startować z tą historią, czy nie... Mam nadzieję, że gdzieś w głowie tli się pomysł na coś nowego! :D
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do rozdziału... Znowu strasznie smutno :( Clara jednak zdecydowała się zakończyć związek z Markusem. Mam mieszane uczucia, co do tej decyzji. Wiem, że Markus przed wypadkiem swoimi słowami zawalił wszystko na całej linii, ale szybko ogarnął, że palnął głupotę najgłupszą z możliwych. Był przy Clarze cały czas, starał się, chciał to wszystko naprawić... A Clara nie może ponownie mu zaufać. Przynajmniej nie teraz. Podjęła, jak się jej zdaje słuszną decyzje, ale nadal go kocha... Tak samo, jak on ją. To smutne, że dwoje ludzi, którzy darzą się tym najwspanialszym uczuciem nie mogą być razem. Mam głęboką nadzieję, że oni się zejdą, bo pasują do siebie, jak mało kto. Nie widzę przy ich boku nikogo innego. Może z czasem, gdy powoli wszystko wróci do normy, i oni do siebie wrócą... Trzymam za to mocno kciuki, bo zdecydowanie nie przypadł mi do gustu Alexander. Mimo, że sympatyczny i Clara tak dobrze czuje się w jego towarzystwie. Nie pasuje mi tu haha :D
Dobrze, że Clara została już wypisana do domu, i że nadal ma ogromne wsparcie najbliższych. Dzięki temu za pewne szybciej wróci do pełni sił :)
Trzymam kciuki za miłość Clary i Markusa!
Pozdrawiam ;*